Niewiele brakowało, aby na Bałtyku doszło dzisiaj do katastrofy morskiej. Statek rybacki z szesnastoma wędkarzami i trzema członkami załogi na pokładzie zaczął tonąć. Statek DoKo wysłał przez radio sygnał o nabieraniu wody o godz. 11.10, w piątek.
Wczesnym rankiem jednostka wypłynęła z portu w Ustce wioząc szesnastu wędkarzy na turystyczne połowy ryb. 20 mil morskich od Ustki w kadłubie zrobiła się dziura, przez którą wlewała się woda. Maszyny stanęły, a później także dwie pompy, które wylewały wlewającą się wodę za burtę. Statek nabierał wody. Niewiele brakowało, żeby jednostka poszła na dno. Uszkodzony statek doholował do portu w Ustce statek ratowniczy "Huragan" z Łeby.
DoKo, wypłynął piąkowym rankiem z portu w Ustce z 16 wędkarzami i trzema członkami załogi na połów ryb. - Po przyjęciu sygnału pomocy zawiadomiliśmy Morskie Ratownicze Centrum Koordynacyjne w Gdyni, które zorganizowało akcję - mówi Zbigniew Jankiewicz, główny inspektor Centrum Dyspozycyjno-Kontrolnego Administracji Morskiej w Ustce. - Do akcji włączył się także samolot Straży Granicznej.
Samolot odnalazł tonąca jednostkę na morzu i asekurował do czasu, aż dotarły do niej jednostki ratunkowe - "Huragan" z Łeby i "Powiew" z Ustki.
- Najbliżej tragedii byliśmy kilka minut po godzinie 12, gdy silnik w maszynowni statku uległ uszkodzeniu a pompy przestały działać - dodaje Jankiewicz.
W tym czasie załoga i pasażerowie statku ubrali kamizelki ratunkowe i czekali na pomoc. "huragan" zabrał na swój pokład wszystkich szesnastu wędkarzy. Załoga pozostało na uszkodzonej jednostce. Ratownicy z "Huraganu" podali im nową pompę.
O godz. 15 "Hurgan" dotarł do portu w Ustce. Pasażerowie "Doko" nie kryli, że bardzo się bali.
- Że coś jest nie tak zrozumieliśmy, gdy jeden z członków załogi wyjął pompę i zszedł z nią pod pokład - mówi Piotr Skonieczny z Płońska, wędkar. - Wtedy zauważyliśmy, że pod pokładem jest sporo wody. Wcześniej nikt nas nie informował o kłopotach. To bulwersujące. - Gdy przypłynęła pomoc wszystkim puściły nerwy - dodaje Stanisław Bębnista, wędkarz.
Wśród wędkarzy była jedna kobieta. Ona przeżywała awarię najbardziej. - Na rybach w morzu byłam pierwszy raz, a tu taka przygoda - mówi Paulina Stasik z Bydgoszczy.
"Powiew" doholował uszkodzony kuter do usteckiego portu o godz. 17. - Woda wlewała się przez rozszczelniony kadłub cały czas - mówi Waldemar Sawicki, kapitan "Powiewu". - Przyczyną awarii była prawdopodobnie źle przeprowadzona konserwacja kadłuba.
DoKo miał identyczną awarię jużw marcu tego roku. Wówczas również nabierał wody przez dziurę w kadłubie. Wówczas załodze udało się samodzielnie opanować sytucję i dowieźć 12 wędkarzy do brzegu. Po tej awarii statek był remontowany.
- Była mała dziura, ale została załatana - wyjaśnia Ryszard Kowalski, właściciel DoKo. - Jestem na pogrzebie i nie rozmawiałem jeszcze z załogą. Do tego czasu nie będę się wypowiadał na temat awarii.
Uszszkodzoną jednostkę obejrzą kontrolerzy z Polskiego Rejestru Statków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?