Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Działkowe ogniska zapalne

Mariusz Nowicki [email protected]
Ognisko na działce przy ul. Gdańskiej.
Ognisko na działce przy ul. Gdańskiej.
Na działkach zaczął się sezon jesiennych porządków. Zamiast wrzucać śmieci do kontenerów, działkowcy często je palą.

Skutecznie zatruwają tym życie okolicznym mieszkańcom.

- To nie do wytrzymania. Codziennie to samo. Z tych ognisk idzie tyle dymu, że nawet okna nie można otworzyć - skarży się pani Zofia (nazwisko do wiadomości redakcji), która mieszka w Słupsku przy ulicy Banacha. - Gęsty, gryzący dym wlatuje wprost do mojego mieszkania. Człowiek nie może nawet normalnie oddychać.

Okna z mieszkania pani Zofii wychodzą wprost na ogródki działkowe przy ul. Chrobrego. Podobny kłopot mają m.in. mieszkańcy ulic Wiatracznej i Sobieskiego. Na ul. Sobieskiego problem jest jeszcze większy, bo dym z palonych na działkach ognisk wiatr często zawiewa na jezdnię, stwarzając ogromne zagrożenie dla kierowców.

Najwidoczniej jednak działkowcy nic sobie z tego nie robią. Tym bardziej że teraz nie ma żadnego przepisu zabraniającego im palenia ognisk. - Taki zakaz obowiązuje tylko od 1 maja do końca września - wyjaśnia Wiesław Boratyński, prezes okręgowego zarządu Polskiego Związku Działkowców w Słupsku.

- Po tym czasie można palić tylko odpady roślinne, których nie da się skompostować.
Tymczasem w działkowych ogniskach lądują wszelkiego rodzaju śmieci. Nawet kopcące plastikowe butelki i opony.
- Nie ulega wątpliwości, że to czysta bezmyślność i brak wyobraźni - przyznaje prezes Boratyński. - Co roku apelujemy do działkowców, aby nie palili śmieci na działkach. Ale z ludźmi tak już jest, że jeden posłucha, a reszta i tak będzie dalej robić swoje.
Mający dość wdychania gryzącego dymu mieszkańcy coraz częściej o interwencję proszą miejskich strażników.

- Sprawdzamy każdy taki sygnał - zapewnia Wojciech Kozłowski, komendant słupskiej Straży Miejskiej. - Jeśli ktoś pali na działkach coś innego niż odpady organiczne, możemy ukarać go mandatem od 50 do nawet 500 złotych.

Tyle tylko, że do tej pory nie ukarano jeszcze nikogo. Sprawa najczęściej kończy się na pouczeniu, po którym działkowiec gasi kopcące ognisko. A potem rozpala następne. Tymczasem przez bezmyślnie rozpalane ogniska coraz częściej niepotrzebnie stawiana jest na nogi Straż Pożarna.

- Mieliśmy już kilkanaście takich przypadków - mówi Grzegorz Ferlin, rzecznik słupskiej Straży Pożarnej. - Ktoś zobaczy ogień na działce, dzwoni do nas, że altana się pali. Zespół przyjeżdża i okazuje się, że to tylko zwykłe ognisko. A przecież w tym samym czasie mogliśmy mieć wezwanie do jakiejś poważniejszej akcji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza