Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stoisz, to masz fotkę

Mariusz Nowicki [email protected]
Wjeżdżając na osiedle, kierowcy aut dostawczych muszą uważać na to, gdzie parkują.
Wjeżdżając na osiedle, kierowcy aut dostawczych muszą uważać na to, gdzie parkują.
Zatrzymując się przy budynkach spółdzielni mieszkaniowej "Dom nad Słupią", kierowcy aut dostawczych muszą się mieć na baczności.

Gdy tylko zaparkują poza wyznaczonym miejscem, prezes robi im zdjęcia. I wzywa policję.

- Przecież to absurd. Jak w ogóle można nasyłać policję na człowieka, który wykonuje swoją pracę - denerwuje się Krzysztof Rosłan, kierowca. - Na początku myślałem, że to tylko przypadek. Ale kiedy na drugi dzień z dostawą przyjechał tu mój brat, to spotkało go dokładnie to samo.

To nie jedyny kierowca, który kurs na osiedle, na jakim stoją bloki "Domu na Słupią" zapamięta na długo. Inni dostawcy mają podobne doświadczenia.

- Nie stałem na chodniku, ani na trawniku, nikomu też nie tarasowałem drogi. Podjechałem blisko wejścia, żeby ludziom łatwiej było meble wyładować - mówi Jan Kunda, świadczący usługi transportowe. - W życiu bym nie pomyślał, że komuś przyjdzie do głowy, aby z tego powodu alarmować policję.

Nawet niektórzy mieszkańcy twierdzą, że prezes spółdzielni przesadza. - Delikatnie mówiąc ten pan jest trochę nadgorliwy - uważa jeden z lokatorów. Nie chce podawać swego nazwiska, bo boi się konsekwencji ze strony spółdzielni.

- Ja rozumiem, że prezes chce, aby na osiedlu był porządek. Ale trzeba też być człowiekiem. Wystarczy trochę wyrozumiałości. Przecież te auta przyjeżdżają tylko na chwilę.

Takie argumenty jednak do władz spółdzielni nie trafiają. Jej zdaniem kierowcy sami są sobie winni, bo nie przestrzegają przepisów. - Porządek musi być - mówi Leszek Orkisz, prezes "Domu nad Słupią".

- Na osiedlu mamy wyznaczone miejsca dla samochodów osobowych i dla dostawczych. Problem w tym, że kierowcy nawzajem sobie je zajmują. Tak przecież wiecznie być nie może.
Kierowcy zastanawiają się jednak, czy prezes w ogóle ma prawo robić im zdjęcia i przekazywać je policji. - Każdy obywatel może to robić - wyjaśnia Jacek Bujarski, rzecznik słupskiej policji. - Samo zdjęcie nie jest jednak dla nas wystarczającym dowodem.

Aby dokładnie wyjaśnić sytuację, policja wzywa osobę, która zrobiła zdjęcie. Ustala też sprawcę domniemanego wykroczenia. Zdaniem policji przypadki, kiedy mieszkańcy dokumentują wykroczenia kierowców na zdjęciach, należą w naszym mieście do rzadkości. Nie licząc prezesa Orkisza.

- Od tego pana zdjęcia dostajemy dość często. Każdego miesiąca jest ich co najmniej kilkanaście - mówi Bujarski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza