Leokadia Jagiełło z Jezierzyc potłukła się nieszczęśliwie na gminnej drodze. Gdy się poskarżyła prezesowi Zakładu Gospodarki Komunalnej, w odpowiedzi usłyszała, że powinna... bardziej uważać.
Wieczorem, 20 lutego pani Leokadia, 71-letnia emerytka z Jezierzyc, wybrała się z psem na spacer. Jak zwykle szła betonową drogą obok siedziby Zakładu Gospodarki Komunalnej. Teren był słabo oświetlony. Kobieta szła szybko za biegnącym psem. W pośpiechu nie zauważyła wybrzuszenia na betonowej drodze.
- Zaczepiłam o nie butem i upadłam. Poleciałam przed siebie z dwa metry. Upadek był tak silny, że przez kilkanaście minut nie mogłam się podnieść - opowiada.
Gdy w końcu udało się jej wstać, była cała obolała. Z wielkim trudem dotarła do mieszkania przy ul. Głównej w Jezierzycach. Przez kilka dni prawie nie mogła się poruszać.
- Ponieważ ból nie mijał, poszłam do lekarza Ryszarda Skowrona, aby dokonał oględzin. Ten stwierdził, że doszło do silnego stłuczenia lewej ręki. Potwierdził to odpowiednim opisem - relacjonuje pani Leokadia.
Ponieważ wiedziała, że za wypadki spowodowane w wyniku rozmaitych uszkodzeń dróg gminnych odpowiadają władze samorządowe, poszła do wójta Mariusza Chmiela.
- Nie ma sprawy. Jesteśmy ubezpieczeni. Niech pani wystąpi ze skargą do Zakładu Gospodarki Komunalnej - poradził wójt.
Postąpiła zgodnie z jego wskazówkami. I spokojnie czekała na odpowiedź. Ta nadeszła pod koniec kwietnia. Podpisał ją Andrzej Cyranowicz, prezes ZGK. Z dokumentu wynika, że pani Leokadia jest sama sobie winna, bo nie zachowała wystarczającej ostrożności. Oczywiście o żadnym odszkodowaniu prezes nawet nie wspomniał. Za to poinformował panią Leokadię, że droga obok siedziby ZGK zostanie być może naprawiona, gdy ta instytucja przeniesie się do nowej siedziby, która ma powstać w Gminnym Centrum Biomasy w Jezierzycach.
- Dla mnie ta odpowiedź oznacza totalne lekceważenie. Nie spodziewałam się, że gminni urzędnicy są tak bezduszni - komentuje pani Leokadia.
Co na to prezes Cyranowicz? - Ja nie twierdzę, że zdarzenie opisywane przez panią Leokadię nie miało miejsca - mówi Cyranowicz.
- Naszym zdaniem jednak gdyby szła poboczem, to nic by się jej nie stało. Moje pismo nie zamyka sprawy, bo jeśli pani Leokadia chce walczyć o odszkodowanie, to musi iść do sądu. Tam będzie musiała udowodnić ubezpieczycielowi drogi, że rzeczywiście do wypadku doszło na gminnej drodze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?