- Nasi rybacy nie chcą milionów z unijnej kasy - alarmują urzędnicy z ministerstwa rolnictwa. - Pieniądze leżą na koncie. Chętnych na nie brak. Lada chwila te pieniądze wrócą do Brukseli.
W czym rzecz? Pozostało niewiele ponad rok na wydanie i rozliczenie pieniędzy. Tymczasem z 360 mln zł zarezerwowanych w Sektorowym Programie Operacyjnym "Rybołówstwo", wydaliśmy do tej pory zaledwie 47 procent. Mało tego. Na przykład na odnowę i modernizację floty rybackiej udało się wypłacić tylko 2 proc. dostępnej kwoty. Już podpisane umowy opiewają jedynie na 15 proc. I nie widać rybaków zgłaszających się po więcej.
Z goła inaczej sprawa przedstawia się, jeżeli chodzi o złomowanie kutrów. Ta forma pomocy przy odejściu z zawodu cieszyła się wielkim zainteresowaniem wśród rybaków. Pieniądze się już skończyły, a jeszcze niezrealizowane zobowiązania wobec rybaków opiewają na ponad 70 mln złotych.
Urzędnicy liczą, że uda się jeszcze uratować miliony, na przykład na modernizację statków połowowych.
- Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w którego gestii leżą teraz dalsze losy programu, musi podjąć zdecydowane działania. Trzeba się jednak spieszyć, bo czas błyskawicznie ucieka - przekonuje Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju regionalnego.
To nie ostatni absurd wokół pomocy finansowej dla polskiego rybołówstwa. Rybacy walczą o dorszowe limity, straszą odejściem z zawodu i rozpaczają nad brakiem kasy, a pieniądze przeznaczone na rekompensaty z tytułu dorszowych zakazów i wspieranie rybaków, którzy zmienili profesję, leżą odłogiem. Do tej pory wykorzystano zaledwie nieco ponad 30 proc. z 6 mln zł przeznaczonych na ten cel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?