Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorze > 20 tysięcy ludzi bez wody

Redakcja
Skażenie spowodowało, że 20 tysięcy mieszkańców Gryfina zostało bez wody. Przed beczkowozami ustawiały się tasiemcowe kolejki.
Skażenie spowodowało, że 20 tysięcy mieszkańców Gryfina zostało bez wody. Przed beczkowozami ustawiały się tasiemcowe kolejki.
Zdatna do picia woda będzie w Gryfinie (zachodniopomorskie) najwcześniej w czwartek rano. Ale tylko w części miasta. To wariant optymistyczny.

W pesymistycznym wody może nie być przez kilka dni. Ostateczna decyzja w czwartek w południe. Oto nasz raport z Gryfina i najświeższe informacje o katastrofie.

Nie pić, nie kąpać się!

Do tej chwili nikt nie zgłosił się do szpitala i na pogotowie z objawami zatrucia wodą. Objawy to: bóle brzucha, wymioty, biegunka, wysypka na ciele. Woda jest skażona, bo do ujęcia w Tywie ktoś wlał trujące lakiery. Zakaz używania wody z kranu obowiązuje od godz. 15.30 w środę do odwołania... Wody nie można pić, ani używać do kąpieli. Nawet po przegotowaniu.

- Jest zanieczyszczona środkami, które są szkodliwe dla zdrowia ludzi. Niszczą wątrobę, układ nerwowy - mówi Renata Opiela z zachodniopomorskiego sanepidu.
Woda skażona jest jedynie na terenie miasta Gryfino. Sąsiednie miejscowości nie mają tego problemu, bo mają wodę z innych ujęć.

Przedszkola i Laguna czynna

Mimo katastrofy w czwartek przedszkola będą czynne. Mają wodę z czystego ujęcia. Podobnie jest w szpitalu.

- Jednocześnie zobowiązałem dyrektorów, aby używali jednorazowych naczyń - tłumaczy Henryk Piłat, burmistrz Gryfina i szef sztabu kryzysowego.

Czynny jest też aquapark "Laguna". Kąpielisko zasilane jest wodą z innego, nieskażonego ujęcia.

Beczkowozy całą dobę

Późnym popołudniem w sklepach zaczęło brakować wody niegazowanej. Sprzedawcy zapewniają, że w czwartek rano będzie kolejna dostawa.

- W ciągu trzech godzin sprzedaliśmy cały zapas wody niegazowanej. Została jeszcze ta w małych butelkach. Przed północą mamy mieć dostawę pięciolitrowych butelek - mówi Marcelina Szczerbińska, ze sklepu "Żabka" w centrum Gryfina.

Wodę dostarcza sześć beczkowozów. Są na głównych ulicach miasta i na osiedlach. Kilka pojazdów wypożyczyły wodociągi ze Szczecina i Chojny. Przedstawiciele gryfińskich wodociągów zapewniają, że woda będzie w beczkowozach dostarczana na bieżąco.

- Jeśli będzie zapotrzebowanie to stoimy do trzeciej nad ranem, a potem znowu od czwartku rana - mówi pracownik ZWiK-u ze Szczecina.

Nocne czyszczenie sieci

Dziś w nocy zacznie się czyszczenie sieci wodociągowej z ujęć w Krzepnicy, Dębcach i Pomorskiej. Dzięki temu jest szansa, że do części mieszkań czysta woda trafi już w czwartek rano. Pomoc zaoferowała też elektrownia Dolna Odra. Z jej ujęcia też będzie można korzystać.

- Jednocześnie wysyłamy próbki wody z ujęcia w Tywie do dwóch niezależnych instytutów. Chcemy wiedzieć jak bardzo jest skażona - dodaje Henryk Piłat.
Według niego jest szansa, że skażoną wodę mieszkańcy będą mogli używać przynajmniej do kąpieli.- Mamy informacje, że to skażenie nie jest tak silne. Ale musimy to potwierdzić - tłumaczy Piłat. - Decyzja w czwartek w południe.

Wariant pesymistyczny

Co będzie, jeśli ujęcie Tywy trzeba będzie zamknąć, a nocne płukanie sieci w pozostałych ujęciach nie wystarczy? To najgorszy wariant. Ale realny. Wtedy trzeba będzie połączyć rurociąg Gryfina ze szczecińskim. Chodzi o wybudowanie około półkilometrowego odcinka, który zepnie obie części. Ale to potrwa co najmniej kilka dni.

- Będę występował do wojewody, aby pozwolił na załatwienie tego bez wszystkich formalności. To można zrobić potem - mówi Piłat.

Kto skaził wodę?

Na to pytanie odpowiedzi szuka policja i prokuratura. Najbardziej prawdopodobna wersja to wylanie skażonej wody w pobliżu ujęcia w Tywie. Wodami gruntowymi skażenie dostało się do ujęcia wody pitnej. Mogło to trwać nawet tydzień.

- Nie mam dowodów, ale podejrzewam, że to jakiś transport takiego świństwa z zagranicy. Ktoś to przywiózł i wylał - podejrzewa szef sztabu kryzysowego.

W mieście na razie spokój

W Gryfinie mieszkańcy na razie nie skarżą się. Informacje o skażeniu przekazywali sobie pocztą pantoflową. Na ulicach pojawiły się komunikaty i ostrzeżenia.

- Informowaliśmy też przez megafon. Ściągaliśmy nawet ludzi z urlopów, aby nam pomagali - mówi Piotr Kawka, strażnik miejski.

Spokojnie jest też przy beczkowozach. Tylko od czasu do czasu ktoś krzyknie, że sąsiad wpycha się bez kolejki. Ale większych awantur nie ma.

- Arabowie na pustyni nie mają wody i sobie radzą. My też damy radę - mówi Witold Bartosz, mieszkaniec Gryfina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza