Akcja ratownicza miała miejsce w sierpniu, ale o bohaterskiej postawie Norberta dowiedzieliśmy się dopiero teraz, gdy Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby postanowił go nagrodzić. Wcześniej Norbert nikomu się tym nie chwalił.
Co właściwie wydarzyło się w sierpniu w Łebie? O to zapytaliśmy samego Norberta, który był zaskoczony, że jego zachowanie zainteresowało media.
- To było czternastego sierpnia - przypomina sobie 20-latek. - W wakacje pływałem motorówką po morzu. Nagle w radio usłyszałem, że topi się jakaś kobieta. Natychmiast przyśpieszyliśmy i pojechaliśmy we wskazane miejsce. Wskoczyłem do wody, chwyciłem kobietę i popłynąłem z nią w kierunku molo. Tam robotnicy wyciągnęli ją z wody.
Całość zarejestrowała jedna z kamer monitoringu. W zasadzie nikt by się o tym nie dowiedział, gdyby nie właśnie filmik i rozpoznanie Norberta przez znajomych.
Norbert nie czuje się bohaterem i przypomina, że na motorówce był też jego kolega Cezary, sternik.
- Nie czułem strachu, nie bałem się - mówi 20-latek. - To normalne zachowanie. To była chwila i liczyła się każda minuta.
Mężczyzna mówi, że około dwudziestoletniej kobiecie zupełnie nic się nie stało.
- Później przyszła nam podziękować - mówi wzruszony. - Przyjechała do Łeby z południa Polski wypocząć. Później stwierdziła, że już nigdy nie wejdzie do wody. Opowiadała, że kąpała się przy brzegu, a prąd zniósł ją w morze.
Norbert Dampc uczy się w liceum ogólnokształcącym dla dorosłych. Pracuje na statku, który pływa z wędkarzami.
Arkadiusz Puchacz, kierownik Żeglugowej Stacji Ratowniczej Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Łebie a także ojciec Cezarego mówi:
- Chłopcy organizują komercyjne rejsy w morze, są obyci z wodą i z trudnymi warunkami - chwali młodych mężczyzn. - Są więc bardzo często w miejscach, gdzie rozgrywa się dramat nieuważnych turystów, którzy wchodzą do wody mimo złej pogody. Zazwyczaj są pierwsi na miejscu i dopiero my później obieramy poszkodowanych. Chłopcy doskonale się rozumieją, w tym przypadku Cezary nie mógł zbyt blisko podpłynąć do kobiety, na pokładzie miał ludzi, fala była wysoka, bał się, że może uszkodzić motorówkę, więc do wody musiał skoczyć Norbert. Z resztą to nie pierwszy raz, gdy ratowali cudze życie. Wcześniej z wody wyciągnęli małżeństwo. Kobieta i mężczyzna topili się przy falochronie wschodnim. Nie byli już w dobrym stanie, nie mieli sił. Gdyby nie oni z pewnością straciliby życie.
Teraz postawę młodych mężczyzn docenił burmistrz Łeby.
- To bardzo odważni i niesamowicie skromni ludzie - mówi Andrzej Strzechmiński. - Jesteśmy z nich dumni. Dostali od nas zegarki ze specjalną dedykacją: Kto ratuje jedno życie, ten ratuje cały świat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?