Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Santana nie mógł uwierzyć, organizator płakał jak dziecko

Krzysztof Nałęcz
Mirek, mój przyjacielu, robisz wielkie rzeczy, zwrócił się do Wawrowskiego Carlos Santana. Wręczył mu bukiet białych róż i gitarę.
Mirek, mój przyjacielu, robisz wielkie rzeczy, zwrócił się do Wawrowskiego Carlos Santana. Wręczył mu bukiet białych róż i gitarę. Łukasz Capar
- Santana wmieszał się w tłum. Jego ochroniarz powiedział, że nigdy czegoś takiego nie widział - mówi Mirosław Wawrowski, organizator festiwalu w Dolinie Charlotty.

Najbardziej wzruszający moment Festiwalu nastąpił, kiedy Carlos Santana wywołał na scenę organizatora festiwalu Mirosława Wawrowskiego. Menadżer Doliny Charlotty dostał od gwiazdy muzyki białą gitarę i bukiet białych róż oraz owację na stojąco od publiczności.

- Nie pytam, co Pan czuł, bo to widzieli wszyscy. Ale jak do tego doszło?

- Ten koncert i ta cała sytuacja to dla mnie uwieńczenie pewnego długiego etapu w życiu. To od Santany i jego muzyki granej przy kilku światełkach w domu kultury w Ustce wszystko się dla mnie zaczęło. Nie sądziłem w najśmielszych marzeniach, że to tak się skończy. Opowiadałem o tym menadżerowi Santany w drodze z lotniska do Doliny. On wprawdzie siedział w drugim samochodzie, ale ten menadżer przesyłał mu esemesy. Po przyjeździe Carlos poprosił mnie o rozmowę. Potem, na koncercie, pękłem. Do ostatniej chwili nie wiedziałem, w czym rzecz. Zwabiono mnie za kulisy, mówiąc, że jest jakiś kłopot i koncert może zostać przerwany. Zdębiałem, nogi mi się ugięły.

- Pewna prostota, co tu kryć, przaśność amfiteatru pozwala skracać dystans do publiczności, czego nie ma w nowoczesnych halach. A muzycy się boją tego kontaktu.

- Santana w pewnym momencie wyszedł zza kulis przez galerię restauracyjną i wmieszał się w tłum. Jego ochroniarz pracujący z nim od 10 lat powiedział, że nigdy czegoś takiego nie widział i nie przeżył. Muzyk w ogóle się nie bał. Był zachwycony otoczeniem, hotelem, amfiteatrem. Dlatego zdecydował o zagraniu dłuższego koncertu, i dlatego on się wcześniej rozpoczął. Powiedział, że musi tu wrócić. Za dwa lata będzie kolejne tournee. Mamy być na jego liście. Ogromne znaczenie miała też reakcja publiczności, odbiór, czucie muzyki. Był oczarowany. Słowa ze sceny, że czuje się tu jak w domu, że ma nas w sercu, były wielkie i ważne. To nie była kurtuazja. Np. Niemcy nie potrafią tak spontanicznie jak Polacy reagować na koncertach.

- Więcej jest tych, którzy nie rozumieją, co pan robi, czy tych, którzy się już przekonali? Mówimy o różnych decydentach oczywiście.

- Proszę pana. Wielu się przekonało, ale za mało. Proszę spojrzeć, jak wygląda infrastruktura zewnętrzna. Choćby drogi dojazdowe. Dziurawe, wąskie. Od Rębiechowa jechaliśmy tymi wertepami. Dopóki to wygląda, jak wygląda, uznajemy, że brak zrozumienia jest w pewnej przewadze.

- Znowu pan ogłosi, jak co roku, że w przyszłe wakacje festiwalu już nie będzie?

- Nie tym razem. Koncert Santany wiele odmienił. Właściwie wszystko. Wzmocnił ogromnie naszą pozycję. Wiem to już po telefonach następnego dnia. Zarówno jeśli chodzi o naszych wypróbowanych, starych sponsorów jak i nowych. Choć mamy dużą konkurencję w walce o gwiazdy. O Santanę rywalizowaliśmy z Wrocławiem i Warszawą. Wiele zawdzięczamy świętej pamięci Rayowi Manzarkowi, który nas rekomendował. Działamy dalej. Negocjujemy występy artystów z najwyższej półki. Oczywiście nie mogę powiedzieć, o kogo chodzi.

- Co pan zrobi z gitarą? Jest wiele warta.

- Powieszę na ścianie i będą codziennie patrzył. To najwspanialsza nagroda za wykonaną przez nas pracę. I ten napis...: "Z szacunkiem dla Mirka. Carlos Santana".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza