Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezydent zawiadamia prokuraturę po naszym artykule o zakupie działki

Grzegorz Hilarecki [email protected]
Opisaliśmy procedurę zakupu przez miasto za 250 tys. zł działki od Wodociągów, spółki miejskiej, czyli de facto od siebie. Miasto tę działkę użyczyło biznesmenowi, który wcześniej chciał ją kupić w przetargu, aby wybudować drogę do powstającej właśnie kolejnej Biedronki (w dawnym budynku Parnas).
Opisaliśmy procedurę zakupu przez miasto za 250 tys. zł działki od Wodociągów, spółki miejskiej, czyli de facto od siebie. Miasto tę działkę użyczyło biznesmenowi, który wcześniej chciał ją kupić w przetargu, aby wybudować drogę do powstającej właśnie kolejnej Biedronki (w dawnym budynku Parnas). Łukasz Capar
- Zawiadamiam prokuraturę - oświadczył pisemnie prezydent Maciej Kobyliński w reakcji na czwartkową publikację "Głosu" dotycząc zakupu przez miasto pewnej działki.

Opisaliśmy procedurę zakupu przez miasto za 250 tys. zł działki od Wodociągów, spółki miejskiej, czyli de facto od siebie. Miasto tę działkę użyczyło biznesmenowi, który wcześniej chciał ją kupić w przetargu, aby wybudować drogę do powstającej właśnie kolejnej Biedronki (w dawnym budynku Parnas). W sumie biznesmen ma to, co chciał, czyli drogę i parking, a nie zapłacił za działkę. Użytkuje ją na mocy umowy użyczenia od miasta. Ratusz zaś ma działkę, którą kupił od Wodociągów, ale na zasadzie "zabiegu" księgowego.

W czwartek opisaliśmy procedowanie pierwokupu owej działki, np. błyskawiczny tryb wprowadzenia tego pod obrady rady miasta. Po burzliwej sesji, w której wiceprezydent Andrzej Kaczmarczyk przyznawał się do błędu, brał całą sprawę na siebie, przepraszał radnych ale ostatecznie przekonał ich do zakupu działki. Ważne wydają się warunki umowy biznesmena z miastem w sprawie użyczenia tejże działki, do czego doszło po wykupie terenu przez miasto. Biznesmenem jest Janusz Gaczyński, znany w Słupsku choćby z tego, że zakupił budynek kina Milenium i wynajął je na potrzeby Biedronki. Poprosiliśmy ratusz o ujawnienie tej umowy.

Ratusz odmówił. Dawid Zielkowski, rzecznik prezydenta, nadesłał nam w czwartek odpowiedź, w której przedstawił tylko wyjątki z umowy oraz argumenty, które padły już na sesji, i które przytoczyliśmy w artykule. Nowym elementem była informacja o tym, że umowa użyczenia jest na dwa lata oraz, jak stanowi pkt. 2 w §2 tej umowy: "Nakłady poniesione przez Biorącego (w użyczenie - dop. wł.) na użyczonym terenie nie będą podlegały zwrotowi, po wygaśnięciu umowy użyczenia przejdą nieodpłatnie na własność Miasta Słupska." Czyli budujący drogę rezygnuje z należnych mu pieniędzy za jej wykonanie, kiedy umowa wygaśnie. Jednak w takich sprawach prawo jest jasne. Należy się wynagrodzenie za korzystanie z użyczonej działki. A ratusz, choć prosiliśmy, nie chce ujawnić całej umowy. Nadal będziemy o to zabiegać.

Nieoczekiwanie w tej sprawie rzecznik prezydenta oświadczył też: "Prezydent postanowił zawiadomić prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez wysoko postawionych urzędników ratusza, którzy wyrządzili znacznych rozmiarów szkodę w majątku Miasta. Prezydent uznał, że zawiadomienie organów ścigania jest jedyną formą obrony przed działaniami "Głosu Pomorza", który opublikował artykuł sugerujący zmowę przestępczą na 10 dni przed referendum.

Prezydent powiadomi również prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez wysokiej rangi urzędnika, który wykonał w formie aktu notarialnego prawo pierwokupu, mimo że decyzja o skorzystaniu z prawa pierwokupu była zastrzeżona do jego kompetencji. Sprawę komplikuje fakt, że decyzję w przedmiotowej sprawie podjął były zastępca prezydenta, od którego z oczywistych przyczyn nie można oczekiwać wyjaśnień."

O tę ostatnią kwestię spytaliśmy Krzysztofa Sikorskiego, wówczas wiceprezydenta Słupska. Ten nie przypomina sobie, by w tej sprawie podpisywał akt notarialny, ale twierdzi, że akty takie podpisywał mając pełnomocnictwa, na zmianę z wiceprezydentem Kaczmarczykiem.

Komentarz: Szkoła rządzenia

Związek przestępczy!? Szkoda wielkich rozmiarów? My opisaliśmy tylko sposób procedowania ważnych decyzji w ratuszu, kiedy wymagana jest zgoda rady miejskiej. Nawet podkreśliliśmy, że miasto nie poniosło strat finansowych. Nie wiemy, czego dopatrzył się w naszej publikacji prezydent Kobyliński, ale jego wiedza w tym zakresie jest z pewnością dużo większa niż nasza. Nie rozumiemy zaś zupełnie odniesienia do referendum. To pan panie prezydencie ma referendum, a nie "Głos". I to jest pana, a nie nasz problem. My piszemy, co wiemy.

Trudno przy okazji nie oprzeć się refleksji. Oto prezydent miasta wraca z urlopu i nie zapoznaje się ze stenogramem ważnej sesji. Albo zapoznaje się i nie zauważa, że podjęto na niej dość istotną decyzję. Przy okazji zapomina, że decyzja te nie może zapaść bez jego podpisu. Zatrważająca utrata zdolności kierowania administracją. Poza tym w dobrze działającym urzędzie jest coś takiego jak kontrasygnata dokumentów. Umożliwia ona wyłapywanie pomyłek kompetencyjnych w stylu "podpisał to nie ten, co trzeba". Ale to w sprawnym urzędzie.

Krzysztof Nałęcz
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza