Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gra w zielone

Zbigniew Marecki
To będzie modelowy szpital, do budowy którego nie dołożycie ani grosza - obiecywał wczoraj słupskim radnym przedstawiciel niemieckiej firmy "Tak inter Manfred Troch".

Podczas sesji Henryk Jabłoński przekonywał radnych, dlaczego powinni zaakceptować ofertę tajemniczego inwestora, który chce zainwestować w budowę słupskiego szpitala 100 mln euro.
Jak już informowaliśmy, negocjacje w tej sprawie trwają między prezydentem miasta a niemiecką firmą od dwóch miesięcy. Niemcy chcą, aby dla uwiarygodnienia swoich intencji słupski samorząd zaciągnął 20 mln dolarów kredytu, które pozostaną na bankowym koncie ratusza, dopóki nie zostanie zawarta umowa o finansowaniu budowy.
- Potrzeba siedmiu dni na porozumienie się między bankami. Jeśli w tym czasie inwestor nie pojawi się z projektami umów, to zapłacicie tylko 20 tys. zł odsetek. Jeżeli natomiast dojdzie do porozumienia, to resztę odsetek za trzymiesięczny kredyt zapłaci inwestor - kusił Jabłoński, magister administracji ze Szczecina.

Zbyt piękne...

Gdy radni dociekali, dlaczego inwestor chce zainwestować akurat w słupski szpital, tłumaczył, że to jest początek programu dotyczącego 100 szpitali w Polsce, które mają być doinwestowane z amerykańskiego funduszu w ramach pomocy dla państw wstępujących do Unii Europejskich. Według niego w przyszłości dwie trzecie szpitala ma służyć ogółowi mieszkańców, a jedna trzecia ma być do dyspozycji armii NATO i wojska polskiego. Zapowiedział też, że w nowym szpitalu zostanie zainstalowane urządzenie do zabijania komórek raka za 150 mln euro. Ponadto dodał, że inwestor wykupi także polisę ubezpieczeniową na 20 lat, która zagwarantuje, że miasto nie dołoży do szpitala, gdyby przynosił on straty.

Zaryzykujcie

Radni za wszelką cenę chcieli się dowiedzieć, skąd pochodzi kapitał, który zamierza wyłożyć inwestor. Nie dowiedzieli się. - Musicie zaryzykować. Dopiero jeśli dacie gwarancje ze swej strony, pojawi się inwestor z projektami umów, zostaną zawarte akty notarialne i będzie powołana spółka, która zajmie się budową - mówił Jabłoński.
Radni jednak ciągle mieli wątpliwości. To bardzo zdenerwowało prezydenta Macieja Kobylińskiego, który przekonywał, że trzeba kalkulować ryzyko. Według niego miasto ryzykuje najwyżej 20 tys. zł. - To nie jest polityka, ale być albo nie być dla Słupska. Jestem gotów zastawić swój majątek - zapowiedział, a za chwilę ogłosił, że radni wojewódzcy właśnie zgodzili się przekazać samorządowi Słupska szpital w budowie.

Ból głowy

Mimo że głos zabrał także Christoph Lenze, drugi reprezentant niemieckiej firmy, który również uspokajał radnych, to po pięciu godzinach dyskusji rajcy ciągle byli pełni wątpliwości. W kuluarach mówili nawet, że to Niemcy chcą przejąć szpital albo że niemiecki pośrednik zamierza wykorzystać kredyt miasta jako gwarancję dla własnego kredytu. - Mnie już od tego boli głowa - wyznał dziennikarzom Andrzej Piotrowski, dyrektor słupskiego szpitala.
Nie tylko dyrektora rozbolała głowa. Atmosfera była na tyle gorąca, że doszło do konfliktu między prezydentem a radnym SLD Krzysztofem Kido. - W czasie przerwy w obradach prezydent publicznie mnie znieważył za to, że ośmieliłem się zadawać mu na sesji kłopotliwe pytania. Nie pozwolę sobie na to - mówił dziennikarzom i zapowiedział, że pozwie Kobylińskiego do sądu.
Wieczorem, po wielogodzinnych dyskusjach, nie było jeszcze decyzji radnych. Jednak z naszych informacji wynika, że zgodzą się na zaciągnięcie kredytu. W kuluarach można było bowiem usłyszeć, że uchwała trafi do Regionalnej Izby Obrachunkowej i jeśli będzie niezgodna z prawem, RIO ją odrzuci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza