Sześć paten zawiniętych w ręcznik przyniesiono do dyżurki Komendy Miejskiej Policji tuż przed końcem roku. Policjanci zachodzą w głowę: skąd zniknęły liturgiczne naczynia? Na razie żaden ze słupskich proboszczów nie przyznaje się do zguby.
- To jest przesyłka do szefa wydziału przestępstw gospodarczych - powiedział młody człowiek, który ją zostawił i... zniknął. Zrobił to tak szybko, że dyżurny nie zdążył go nawet wylegitymować i zapamiętać.
- To było całkowite zaskoczenie. Pierwszy raz miałem do czynienia z tego typu naczyniami liturgicznymi poza kościołem - mówi podinsp. Roman Dobak, szef WPG.
Podinspektor sprawdził, czy w wewnętrznym biuletynie policji nie odnotowano ostatnio kradzieży naczyń liturgicznych z kościoła w naszym regionie. Okazało się, że nie. Obejrzał przyniesione pateny: dwie były zupełnie nowe, dwie bardzo zużyte, a trzecia para nadawała się do użytku. Wszystkie są pozłacane. Skontaktował się także ze znajomymi księżmi. Żaden z nich nie pomógł mu w ustaleniu miejsca ich pochodzenia.
- Przy okazji dowiedziałem się, że takie naczynia nie mogły zostać wyrzucone na śmietnik, bo obyczaje kościelne na to nie pozwalają. Wychodzi więc na to, że musiały zostać skradzione, a kogoś ruszyło sumienie i postanowił je w ten sposób oddać. Być może za pośrednictwem waszej gazety uda nam się ustalić, skąd zginęły - dodaje podinspektor Dobak.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?