Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Recenzja z premiery "Czekając na Godota"

Zbigniew Marecki
Słupska realizacja „Czekając na Godota” Samuela Becketta, choć hitem sezonu nie jest, ma jednak swoje walory, które warto docenić.
Słupska realizacja „Czekając na Godota” Samuela Becketta, choć hitem sezonu nie jest, ma jednak swoje walory, które warto docenić. Fot. Sławomir Żabicki
Maturzyści powinni ją obejrzeć. Choć sama sztuka jest już ramotą, to reżyser i aktorzy Nowego Teatru przygotowali prawdziwą ucztę dla oka i ucha.

Gdy w 1953 roku paryżanie po raz pierwszy obejrzeli dzieło Samuela Becketta, wywołało wielkie poruszenie. Wówczas to była nowość, utrzymana w modnych klimatach egzytencjalizmu i teatru absurdu. Od tego czasu o bezsensie istnienia, samotności człowieka wśród innych, niespełnionym czekaniu na Boga czy wielkich pytaniach ludzkości słyszeliśmy już tyle razy, że przestały robić wrażenie, jakie powinny. W każdym razie sama sztuka już raczej nie budzi żywych emocji, bo po prostu minął klimat czasu, w którym powstała.
Słupska propozycja, choć hitem sezonu nie jest, ma jednak swoje walory, które warto docenić. Przede wszystkim jest to realizacja bardzo kulturalna - estetyczna i subtelna, co niewątpliwie doceni elitarna widownia, bo chyba z myślą o niej sztukę wystawiono na małej scenie. Duża w tym zasługa scenografa Bogusława Semotiuka, który oszczędnymi środkami stworzył symboliczny plener, gdzie ze swoimi duchowymi problemami zmagają się bohaterowie sztuki, reprezentujący różne aspekty i oblicza natury człowieka.
Przyznam szczerze, że po serii lekkich albo wręcz farsowych przedstawień, które serwował nam ostatnio Nowy Teatr, spodziewałem się, że przyzwyczajeni do komediowych ról aktorzy, będą robić oko do widzów i nie powstrzymają się od gierek pod publikę. Nic z tego. Być może spowodowała to obecność na premierze Jana Machulskiego, reżysera sztuki, który szczerze gatulował aktorom udanych kreacji, ale wszyscy idealnie wcielili się w konwencję.
To zaś świadczy, że mamy do czynienia z naprawdę dobrym zespołem, który potrafi sobie poradzić z rozmaitymi nastrojami. Inna rzecz, że na scenie pojawili się najlepsi aktorzy naszej sceny. Z przyjemnością można było obejrzeć nowe wcielenie Irenuesza Kaskiewicza, Alberta Osika czy Jerzego Karnickiego. Nie wiem, czy spektakl długo utrzyma się na afiszu, bo to jednak nie jest komedia przyciągająca tłumy, ale z pewnością powinna go obejrzeć młodzież ze szkół średnich, która przed maturą rzadko ma na prowincji okazję zapoznać się z dobrymi realizacjami historycznych już konwencji teatralnych. Tym razem na pewno warto to zrobić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza