Zabawa z wielkim sercem

Z odruchu serca; bo sam byłem w kłopotach; dobra passa nie zawsze trwa wiecznie, trzeba się dzielić. Tak tłumaczyli swoją hojność uczestnicy sobotniego Prezydenckiego Balu Charytatywnego.

- O tym, że w tym roku dochód z balu przeznaczony zostanie na nasze hospicjum dowiedziałam się w czasie wigilii, na którą zaprosiliśmy prezydenta - nie ukrywała wzruszenia Teresa Jerzyk, szefowa słupskiego hospicjum, które opiekuje się ciężko chorymi, umierającymi ludźmi. Jej zdaniem taka pomoc jest bezcenna. - Pieniądze, które dostajemy z Narodowego Funduszu Zdrowia, nie pokrywają potrzeb naszych pacjentów - dodaje Jerzyk. - Tylko dzięki ludziom dobrej woli naprawiliśmy w tym roku dach, zrobiliśmy remont oraz możemy pomagać chorym również w ich domach.
Goście balu nie szczędzili hojności. - Dziś stać mnie na pomoc innym - wyznał nam Karol Lange związany ze słupską Fabryką Mebli, który licytował upominki za kilka tysięcy złotych. - Sam byłem kiedyś w sytuacji, gdy brakowało grosza. Chcę pomóc tym, którzy przeżywają to samo. Przy okazji można się pobawić i spotkać ze znamienitymi ludźmi.

Dla innych gości bal był okazją do połączenia pożytecznego z przyjemnym. - Co roku w karnawale chodzimy z żoną na najważniejsze bale w mieście. Tu bawimy się i jednocześnie pomagamy - przyznał Jan Kowalewski, słupski restaurator.
- Publicznych pieniędzy ciągle brakuje. Na tym balu widać jak bardzo zamożni słupszcznie mogą i chcą pomóc potrzebującym - powiedział "Głosowi" organizator balu, prezydent Słupska Maciej Kobyliński.