Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdzie dwóch się bije, nikt nie korzysta

Magdalena Olechnowicz [email protected]
- My zoperujemy nasze żony i córki, ale inne kobiety będą musiały jeździć do Gdańska - twierdzi jeden ze słupskich lekarzy.
- My zoperujemy nasze żony i córki, ale inne kobiety będą musiały jeździć do Gdańska - twierdzi jeden ze słupskich lekarzy. Fotorzepa
Na konflikcie w słupskim szpitalu mogą ucierpieć pacjentki. Poszło o konkurs na ordynatora oddziału ginekologii.

Najważniejszy los kobiet

Najważniejszy los kobiet

nasz komentarz

Nie mnie osądzać, który lekarz nadaje się bardziej na ordynatora słupskiej ginekologii, i nie wdawalibyśmy się w pisanie o przepychankach personalnych, gdyby nie dręczące mnie pytanie. Dlaczego kobieta, która mogła być operowana na miejscu, musi pojechać na zabieg do Gdańska? Wyjaśnienie doktora Szaciłło - "zdecydowałem, że tak będzie lepiej" z całą pewnością nie przekonuje. Jeśli rzeczywiście ma być tak, że operacje, które dotychczas były - i nadal mogłyby być - wykonywane w szpitalu wojewódzkim, będą teraz przeprowadzane poza Słupskiem, to jest to sytuacja co najmniej dziwna i niezrozumiała.

Magdalena Olechnowicz

Przeciwnicy nowego szefa mówią o paraliżu placówki. - Wszystko jest pod kontrolą - zapewnia dyrekcja szpitala.

Przypomnijmy. Do zakończonego kilka dni temu konkursu o fotel ordynatora stanęli Adam Ciemiński - pracujący w Słupsku od niedawna, i Zbigniew Studziński, znana postać lokalnego środowiska ginekologów. Wygrał Ciemiński.

- Wybór był trudny. Posiedzenie komisji konkursowej trwało kilka godzin - mówi Ryszard Stus, dyrektor szpitala. - Przeważyło, że doktor Studziński jest tylko ginekologiem. Ciemiński też ma taką praktykę, ale i napisał doktorat z położnictwa.
Studziński nie ukrywa rozczarowania. - Pracuję na tym oddziale 18 lat. Wykonuję wysoko specjalistyczne operacje onkologiczne - mówi dr Studziński. - Zależało mi, aby oddział stał na wysokim poziomie. Tymczasem moim zdaniem już pierwsze decyzje spowodowały, że naszemu szpitalowi wojewódzkiemu bliżej będzie do rangi powiatowego.

Studzińskiemu chodzi m.in. o pacjentki, które właśnie miał operować, a które zostały skierowane na zabiegi do Gdańska. - Przyszedłem do pracy i zapytałem o planowane zabiegi - relacjonuje lekarz. - Usłyszałem, że dwie z pań zostały skierowane do Gdańska, a trzecia jest obrażona, że nie będzie na miejscu operowana i wypisała się na własne żądanie. Do tej pory operowałem tak przypadki, jak rak szyjki macicy. Decyzje podobno zapadały w porozumieniu z nowym ordynatorem.

- Nie jestem jeszcze oficjalnie powołany i nie będę się wypowiadał na ten temat - ucina dr Ciemiński. - Decyzję o wysłaniu pacjentek do Gdańska podjął p.o. ordynatora dr Krzysztof Szaciłło.

- Zdecydowałem, że tak będzie lepiej dla pacjentek - wyjaśnił nam krótko dr Szaciłło.
- Mam wątpliwości, co do tego wyboru - mówi jeden ze słupskich ginekologów. - Wygrał człowiek, który nigdy nie operował. Jak to możliwe, że ktoś, kto dotąd pracował w małej placówce (dwa lata temu Ciemiński odszedł na własną prośbę ze szpitala w Chojnicach - dop. red.) zostaje ordynatorem w szpitalu wojewódzkim? Moim zdaniem ucierpią pacjentki, bo będą jeździły do Gdańska na operacje. I to na własny koszt.

Inny lekarz docenia ogromną wiedzę, umiejętności i doświadczenie dr. Studzińskiego, ale uważa, że raczej dzieli niż łączy lekarskie środowisko.
- Moim zdaniem oddział będzie funkcjonował sprawnie - zapewnia dyrektor Stus.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza