Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ta kobieta może im nagwizdać

Jarosław Stencel [email protected]
Jeszcze kilka lat temu nie przypuszczała, że będzie miała władzę nad facetami biegającymi po boisku.

Wioletta Klimkowska jako jedyna w regionie słupskim sędziuje mecze w piłce nożnej.

Przygodę z sędziowaniem rozpoczęła dwa lata temu.

- W sumie był to przypadek. Zobaczyłam ogłoszenie o kursie i postanowiłam spróbować - mówi. Obecnie ma uprawnienia na prowadzenie spotkań B-klasy, jako sędzia główny i jako liniowy w meczach klasy A.

- Mój tata zajmował się piłką nożną we Wrześciu i ja też zaczęłam się tym interesować - mówi. Początkowo pan Tadeusz nie był przekonany do hobby córki, ale nie miał wyboru.
Ten pierwszy raz

Wspomina swój debiut - sędziowała mecz juniorów w Bruskowie Wielkim. - Był to dla mnie jeden wielki stres. Z początku nie wszyscy byli przekonani do moich umiejętności. Obecnie swoją postawą na boisku udowadnia, że jest twardą dziewczyną, która nie da sobie "w kaszę dmuchać". - Jako kobieta łagodzę obyczaje na boisku, ale kiedy trzeba, potrafię i muszę być stanowcza. 20-letnia Wioletta traktuje swoje hobby poważnie. - W pracy sędziego staram się być fair wobec wszystkich i działać zgodnie z przepisami, aby nikt nie mógł posądzić mnie o stronniczość. Nie ma takiej rzeczy w tej dziedzinie, jakiej bym nie lubiła. Wszystko ma swój urok.

Sędziów kobiet potrzeba

- Takiej dziewczyny było nam trzeba - mówi Edward Heldt, obserwator, były ligowy sędzia piłkarski. - Jest ambitna i dobrze przygotowana merytorycznie. Przyszłość przed nią. Nedługo ma szansę już prowadzić mecze I ligi kobiet. Na początku pojawienie się kobiety sędziego było lekkim szokiem dla lokalnych działaczy.

-Ale jest bardzo miło. Wszyscy traktują mnie lepiej niż kolegów. Szatnia osobna nie jest mi potrzebna, wiedziałam na co się decyduję. Choć koledzy z początku uciekali z pomieszczenia, pozwalając mi się przebrać - mówi z uśmiechem Wioletta. Wśród sędziów ceni najbardziej Pierluigi Collinę i Markusa Merka. Klubami, którym kibicuje są Bayern Monachium oraz Legia Warszawa. Ulubieni piłkarze to Marcin Burkhardt oraz Roy Makaay i Sebastian Deisler. - Ale nawet gdyby sędziowała ich mecze, nie będzie miała litości. - Jak trzeba to i im dałabym żółtą albo czerwoną kartkę - twierdzi. Studiuje pedagogikę na słupskiej Akademii Pomorskiej. Słucha każdej muzyki, od hip-hopu po rock. Lubi też oglądać dobre filmy (szczególnie obyczajowe i romantyczne), a także przeczytać obyczajową książkę.

Rady starszej koleżanki

Dobre rady na przyszłość Wioletcie daje najbardziej znana sędzina polska, Katarzyna Nadolska. - Niech będzie wytrwała, odporna. Liczę, że szybko dołączy do grona sędzin centralnych. Powinna jeszcze poczekać z decyzją, czy się skupić na sędziowaniu na linii, czy też jako główna. Niech pozwoli sobie na rozwój. - Z pewnością jest wiele dziewczyn, które interesują się piłką nożną. Warto spróbować - mówi Wioletta.

SŁUPSKIE SĘDZINY

Do tej pory w regionie słupskim były co najmniej cztery panie, które sędziowały spotkania piłkarskie:

- Halina Grajper obecnie Bukiert. Sędziowała w latach 1973-74. Potem ze względu na dziecko przerwała swoją przygodę. Pracowała m. in. jako księgowa w ZNMR oraz w Szkole Policji, obecnie na rencie. - Kurs sędziowski trwał całą jesień w 1973 roku. Poprzez nasz pobyt na boisku bardzo wzrosła kultura zawodników. Piłkarze przestali przeklinać, ustały też nierzadkie pomeczowe bójki. Często specjalnie nas wystawiano, nawet pojedynczo, bo łagodziłyśmy obyczaje. Nie dopuszczano nas jednak do pewnych spraw, nie sędziowałyśmy tzw. ważnych spotkań. Wiedziano, że żadne przekręty przy nas nie będą miały miejsca - mówi pani Halina. 1 maja 1974 roku w Pobłociu odbyło się spotkanie towarzyskie "kawalerowie" kontra "żonaci". Gracze, mimo że była to gra towarzyska, podeszli do niej bardzo poważnie. Nie zabrakło ostrych spięć. - Byłyśmy tam we trzy. Oprócz mnie jeszcze Jolanta Gruchała i Alicja Błażejewicz. W ferworze walki, jednemu z zawodników nawet złamano nogę. W końcu zdarzyło się tak, że musiałyśmy szybko stamtąd uciekać - mówi z uśmiechem pani Halina. - Były to dla mnie jedne z najpiękniejszych chwil. Nawet bal maturalny nie był dla mnie tak ważny, jak ukończenie kursu sędziowskiego. Na mecze zawsze jeździłam z narzeczonym, który nigdzie mnie samej nie puszczał. Zależałonam na dobrym wyglądzie i same musiałyśmy kupować sobie stroje oraz chorągiewki. Wymuszałyśmy tym samym to, że drużyny zaczęły ubierać się w jednolite stroje, bo wcześniej był z tym problem - powiedziała pani Halina.

- Jolanta Gruchała, obecnie Chwastowska. Sędziowała w latach 1973-81. Mama wicemiss Polonia z roku 1995 - Moniki Chróścickiej - Wnętrzak. Obecnie pani Jolanta jest konsultantem ds. pedagogiki wczesnoszkolnej i wychowania fizycznego w Miejskim Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli w Opolu. - Sędziowałam nawet w drugiej lidze. Bardzo dobrze zapamiętałam spotkanie w Pobłociu ze względu na ostrą grę oraz dlatego, że zawodnicy z powodu braków w obuwiu, mecz rozgrywali boso. Mimo to, jeden z piłkarzy doznał otwartego złamania nogi i za usztywnienie posłużyły chorągiewki - wspomina pani Jolanta.

- Alicja Błażejewicz, obecnie Matusewicz. Sędziowała w latach 1973-75. Mama Pauliny, mistrzyni Polski w badmintonie. Obecnie pani Alicja jest przełożoną przychodni rejonowej przy ulicy Tuwima w Słupsku. - Bardzo miło wspominam tę przygodę. Ciężko było z dojazdami, nierzadko trzeba było dojeżdżać autostopem - mówi pani Alicja.

- Również w połowie lat siedemdziesiątych spotkania piłkarskie prowadziła pani Elżbieta Grzybowska, obecnie Wierzbanowska, z którą niestety nie udało się nam skontaktować. Elżbieta Grzybowska była w tamtym okresie nauczycielem wychowania fizycznego oraz biologii. Najpierw sędziowała spotkania klasy A.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza