ZOBACZ KATASTROFĘ
ZOBACZ KATASTROFĘ
Ekolodzy i wędkarze zrobili dokumentację fotograficzną spustoszonych rzek. Zdjęcia można obejrzeć na stronach: www.teorud.com oraz na www.dolinaleby.eu.
Sprawą zajmie się prokuratura.
Rzeka Kamienica w powiecie bytowskim nie ma wody już na odcinku czterech kilometrów.
- To katastrofa, bo wyginęły gatunki chronione - łapie się za głowę Marcin Miller, specjalista z Parku Krajobrazowego "Dolina Słupi", który natknął się na wyschnięte koryto. - Ustało tu życie biologiczne, znajdowaliśmy śnięte ryby i inne organizmy.
Ekolodzy razem z wędkarzami odnaleźli m.in. zagrożone wyginięciem i chronione minogi, głowacze oraz małże. W wyschniętym korycie są widoczne ślady żerujących lisów, które zajadały się rybami.
- Wszystko udokumentowaliśmy i wystąpiliśmy z wnioskiem do starostwa o cofnięcie pozwolenia na pobór wody z rzeki dla pobliskiej elektrowni wodnej - dodaje Miller.
OPINIA
OPINIA
Doktor Krystian Obolewski biolog z Akademii Pomorskiej: - Te fragmenty rzek mogą być już nie do odratowania. Spuszczenie wody zakłóciło ekosystem i nie pozostanie bez konsekwencji dla żyjących tam gatunków. Przerwany został łańcuch troficzny, gdzie jedne organizmy są zależne od innych. Część z nich może bezpowrotnie wyginąć. Z wody korzystać trzeba z rozsądkiem. W tym wypadku to podcinanie gałęzi, na której się siedzi.
Polski Związek Wędkarski w Słupsku złożył na policji doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Ich zdaniem woda trafiła do elektrowni prowadzonej przez słupską firmę Hydrowat.
Właściciele rozkładają ręce. - To nie my - zapewnia Krzysztof Rasiak, jeden z szefów firmy. - Ale sprawdzimy, czy coś się stało.
A stało się m.in. to, że podkradanie wody z rzek nie jest odosobnionym przypadkiem. Wyschnięte są też dwa kolejne koryta. W Pogorzelicach (pow. słupski) w okolicach Runowa i Okalicy (pow. lęborski) niedaleko wsi Rybki. Obie mają puste koryta na długości około kilometra, tuż za gospodarstwami rybackimi. Natknęli się nie Marcin Kostuch i Grzegorz Kościuk, społeczni strażnicy rybaccy z Lęborka.
- Nie mamy wątpliwości kto odpowiada za przerwanie nurtu. To gospodarstwa rybackie, które skierowały wodę do swoich stawów - mówi Kostuch. - To rabunkowa gospodarka, my dbamy o rzeki, a oni je niszczą. Zdewastowali naturalne tarliska ryb łososiowatych. W rzece Pogorzelicy na środku stanęliśmy suchą nogą. W innych miejscach wody było zaledwie po kostki.
Tymczasem właściciel twierdzi, że jest niewinny. - Wszyscy się mnie czepiają - mówi Ryszard Balcerzyk, właściciel gospodarstwa rybackiego "Łupawa". - Po prostu jest niski poziom wody w rzece i nie płynie.
Jego pracownik zapewniał nas, że nie ma możliwości, aby zmienić nurt. Jednak gdy zauważył, że fotografujemy niemal wyschnięte koryto, woda nagle popłynęła, i w kilka minut poziom cudem wzrósł o kilka cm.
Dwa lata temu właściciel za podobny występek dostał już ostrzeżenie. Nie udało nam się skontaktować z właścicielem gospodarstwa na rzece Okalicy. Nie odbierał telefonów.
- Po raz pierwszy się spotykamy z czymś takim - przyznaje Henryk Jatczak, z-ca dyrektora ds. wodnych w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej w Gdańsku. - Zarządziliśmy już kontrole i po ich zakończeniu najprawdopodobniej skierujemy sprawy do prokuratury.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?