Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunkry mają być wizytówką Ustki

Krzysztof Tomasik
Usteckie poniemieckie bunkry.
Usteckie poniemieckie bunkry. Krzysztof Tomasik
Przedwojenne usteckie bunkry mogą zostać uratowane. Grupa pasjonatów chce zrobić z nich atrakcję turystyczną.

Problem w tym, że najpierw miasto musi przejąć fortyfikacje na własność.

Pomysły ratowania usteckich bunkrów pojawiały się już od końca lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Kilka razy nawet radni miejscy dyskutowali o tym, jak najlepiej wykorzystać fortyfikacje. Problem w tym, że na dyskusjach zawsze się kończyło. Inaczej ma być teraz. O to, żeby ratowanie bunkrów doszło do skutku, mają zadbać pasjonaci dziejów Ustki.

- Mamy imponujące stare bunkry, które u nas są częściowo zasypane i zaśmiecone, a w innych miastach robi się z takich budowli atrakcje turystyczne - mówi Przemysław Nycz, inicjator pomysłu uratowania usteckich bunkrów. - Nie chodzi o to, żeby restaurować wszystkie bunkry, ale te najcenniejsze, czyli pochodzące jeszcze sprzed wojny.

Zwolennikiem turystycznego wykorzystania usteckich bunkrów jest także znawca historii ziemi słupskiej Marcin Barnowski.

- Już dwa lata temu przymierzałem się do wydzierżawienia bunkrów i organizowania w nich prezentacji multimedialnych historii naszego miasta - mówi Barnowski. - To idealne miejsce do takiej działalności. Jest ciemno, a bunkry mają dobrą akustykę.

Dodatkowym impulsem dla zwolenników ratowania usteckich bunkrów były informacje o zamiarze ich wyburzenia. Tak ma się stać, gdy zacznie się budowa wielkiej przystani żeglarskiej po zachodniej stronie miasta. Na miejscu bunkrów miałaby powstać droga dojazdowa.

- Droga może biec obok nich, a fortyfikacje warto zostawić i ubiegać się o pieniądze na ich remont z Unii Europejskiej - dodaje Nycz. Aby uporządkować i zabezpieczyć usteckie bunkry miasto musi je przejąć od obecnego właściciela, czyli słupskiego Urzędu Morskiego. Do tego, że warto wystąpić o przejęcie budynków, inicjatorzy pomysłu będą przekonywali radnych miejskich w czasie spotkania zorganizowanego 19 lutego w ratuszu.
Usteckie działobitnie

Pierwszą baterię stałą, złożoną z czterech dział kalibru 105 milimetrów zbudowano w 1938 roku na wydmie, kilkadziesiąt metrów od portu. Żelbetowe działobitnie, w tym dwie połączone podziemiami, w których były m.in. sypialnie i sanitariaty dla żołnierzy zachowały się do dziś. Pozostał także bunkier amunicyjny usytuowany 300 metrów na południe od działobitni.

W baterii były cztery działa mogące wystrzeliwać pociski o wadze 20 kilogramów na odległość 17 kilometrów i wysokość 12 km. W 1945 roku działa zostały wysadzone w powietrze, a przez dwa lata teren znajdował się pod kontrolą Armii Czerwonej. Podobne baterie dział powstawały w okolicach Darłowa, Kołobrzegu i Międzyzdrojów, ale w tych miejscach były mniejsze działa - najczęściej o kalibrze 88 milimetrów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza