Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezpieka całkowicie kontrolowała opozycjonistów

fot. archiwum
Marek Guranowski wyjechał w 1984 roku do USA. Rok temu wrócił do Polski. Mieszka w Krakowie. - Słupską "Solidarnością” rządziło SB - mówi.
Marek Guranowski wyjechał w 1984 roku do USA. Rok temu wrócił do Polski. Mieszka w Krakowie. - Słupską "Solidarnością” rządziło SB - mówi. Fot. Krzysztof Tomasik
Słupska "Solidarność" w latach 1981 - 1983 była kontrolowana przez bezpiekę. W skali całej Polski można to uznać za jej całkowite zwycięstwo.
Marek Guranowski wyjechał w 1984 roku do USA. Rok temu wrócił do Polski. Mieszka w Krakowie. - Słupską "Solidarnością” rządziło SB - mówi.
Marek Guranowski wyjechał w 1984 roku do USA. Rok temu wrócił do Polski. Mieszka w Krakowie. - Słupską "Solidarnością” rządziło SB - mówi. Fot. Krzysztof Tomasik

Marek Guranowski wyjechał w 1984 roku do USA. Rok temu wrócił do Polski. Mieszka w Krakowie. - Słupską "Solidarnością" rządziło SB - mówi.
(fot. fot. archiwum )

Słupska bezpieka zinfiltrowała lokalną opozycję w sposób totalny. Mózgiem działań przeciwko niej był podpułkownik Stanisław Kwiatkowski, który w okresie solidarnościowego karnawału zaczynał jako major.

- To był bardzo inteligentny człowiek - mówi nam człowiek, który się z nim zetknął.
Z dokumentów zgromadzonych w Instytucie Pamięci Narodowej, do których dotarł "Głos" wynika, że od samego początku SB traktowała "Solidarność" jako przeciwnika, którego trzeba poddać totalnej kontroli. Oficjalne rozmowy między władzami PRL, a związkami były rodzajem zasłony dymnej. Prędzej czy później miał nastąpić koniec wolności. Komuniści nie zamierzali się dzielić władzą z nikim.

- Prawda jest taka, że nie mieliśmy szans w starciu z tym systemem - przyznaje Marek Guranowski, założyciel Ruchu Młodej Polski w Słupsku.

Dowód? Pierwsza lista na wypadek zagrożenia bezpieczeństwa państwa, która obejmowała opozycjonistów w Słupsku została stworzona już w październiku 1980 roku, czyli dwa miesiące po podpisaniu porozumień sierpniowych!

Nagrywanie? Nie ma problemu

Słupska "Solidarność" była całkowicie kontrolowana przez bezpiekę. Miała wśród niej wysoko umiejscowionych agentów.

SB nie miała problemu z nagrywaniem różnego rodzaju spotkań. Przykładowo z wizyty z Jackiem Kuroniem w marcu 1981 roku sporządzono szczegółowy, dziesięciostronicowy stenogram nagrany w Miejskiej Komisji Zakładowej przez źródło operacyjne - jak czytamy w aktach na temat słupskiej "S" w IPN.

Na początku 1981 roku bezpieka przeprowadziła pierwszą udaną akcję związaną ze słupską "S". Polegała ona na odsunięciu od władzy w Prezydium MKZ osób, które uznała za zbyt radykalne w stosunku do panującego systemu.

Do ekstremy zaliczono szefa MZK - Kazimierza Dudę, a także Annę Skowrońską, Mirosława Pająka i Marka Kozłowskiego, którzy sympatyzowali z Komitetem Obrony Robotników. KOR był uważany przez SB jako szczególnie niebezpieczny dla PRL.

Sprawę rozgrywano poprzez członka MKZ - tajnego współpracownika "Rakoczy". Na razie trudno go zidentyfikować. "Jest związany z naszą służbą. Gdyby dwóch członków nie wyłamało się dzisiaj z głosowania, to kierownictwo MKZ NSZZ "S" byłoby w dobrych socjalistycznych rękach. Działacze KOR nie mieliby do niego wstępu" - notował 7 marca 1981 roku prowadzący go major Kwiatkowski.

To musiał być wysoko postawiony członek MKZ, skoro opiekował się nim sam szef wydziału III SB powołanego do zwalczania opozycji.

Jak bezpieka wybrała władzę w "S"

Dudę udało się odsunąć od władzy kilka tygodni później. "W wyniku działań operacyjnych wprowadzono zmiany personalne w strukturze "S". Zdjęty został Pająk i Duda. Szefem został Lewański." - głosił raport ze Słupska wysłany do Warszawy.

Dudę odsunięto poprzez rozgłaszanie plotek o jego rzekomym pijaństwie, chuligańskiej przeszłości syna i... współpracy z SB.

Innym wysoko zakonspirowanym agentem SB był TW "Roman". Jego również prowadził major Kwiatkowski.

Ten z kolei dostarczył bezpiece meldunki z posiedzenia Ogólnokrajowego Posiedzenia Biur Interwencyjnych "S", które odbyło się w Ustce, a później koło Gdańska. Dzięki niemu SB uzyskało pełną listę wszystkich członków tych biur (zbierały informacje o nadużyciach ludzi PZPR).

Kolejny agent to TW "Sąsiad" - dostarczał SB szczegółowe meldunki z posiedzeń MKZ. Prowadzącym był ppor. Leszek Pińkowski. Dzisiaj - pracownik Urzędu Miejskiego w Słupsku.

"Urban", przyjaciel i drań

Dwóch innych niezwykle cennych dla SB agentów to TW "Urban" i TW "Jola".

Ten pierwszy działał w Ruchu Młodej Polski. Od samego początku. Jego donosy mają łącznie kilkadziesiąt stron. Dochodziło do takich sytuacji, że zaraz po spotkaniach RMP udawał się na spotkanie z oficerem prowadzącym i relacjonował, co się na nich działo.

Marek Guranowski, założyciel RMP w Słupsku, mówi nam, że wie, kto nim był.
- To Piotr M., mój przyjaciel. Drań po prostu - stwierdza wprost.

Guranowski przyjechał do Słupska na początku lat 80. XX w. Miał kontakty w całej Polsce. Jeździł na spotkania z czołowymi przedstawicielami opozycji (m.in. Aleksandrem Hallem, który też przyjeżdżał na spotkania do Słupska). Na spotkania brał ze sobą Piotra M.

- Dobrze, że nie wszędzie ze mną chodził. Choć już wtedy była obawa przez ludźmi ze Słupska. Chodziła fama, że to środowisko jest doskonale zinfiltrowane przez SB. Dlatego ufano dosłownie pojedynczym osobom - dodaje Guranowski.

Meldunki TW "Urbana", jako niezwykle cenne, były wysyłane do centrali MSW w Warszawie.

Podobnie było z TW "Jola" - największym skarbem słupskiej bezpieki, który został wprowadzony do samego centrum "S", czyli Komisji Krajowej.
Teczka "Joli" zniknęła

We wrześniu 1981 roku w meldunku do Warszawy szef słupskiej bezpieki pisał "Możliwości operacyjne są duże: W "S" posiadamy 51 tajnych współpracowników i 20 kontaktów operacyjnych, z tego osiem TW jest w Zarządzie Regionu."

W samym składzie słupskiej delegacji na Zjazd Solidarności, który odbył się we wrześniu 1981 roku, wśród ośmiu delegatów ze Słupska i dwóch osób towarzyszących było trzech TW i jeden kontakt operacyjny!
Mieli dokładne instrukcje swoich wystąpień, a także polecenia nagrywania rozmów w kuluarach. Łącznie z tego zjazdu SB otrzymała aż czternaście taśm z nagraniami!
Dziś jedno jest wiadomo

- słupska "S" została kompletnie zinfiltrowana przez SB. To był główny powód dlaczego w grudniu 1981 roku w mieście nie doszło do żadnych protestów.
Tajemnicą pozostanie, kim był TW "Jola". Teczka personalna tego agenta zniknęła. Wiele wskazuje, że był nim sam szef MKZ "S". On sam nie chce rozmawiać o przeszłości.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza