Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeszczep wątroby uratował życie po zjedzeniu muchomora

Anna Miszczyk
- Jeszcze nie wierzę, że żyję - mówi Zbigniew Ługiewicz (na zdjęciu z dr. Konradem Jaroszem, anestezjologiem transplantacyjnym).
- Jeszcze nie wierzę, że żyję - mówi Zbigniew Ługiewicz (na zdjęciu z dr. Konradem Jaroszem, anestezjologiem transplantacyjnym).
W Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie uratowano 46-latka, który zatruł się muchomorem sromotnikowym.

Mężczyznę ocalił przeszczep wątroby. Wykonano go w Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie

Początek września. Zbigniew Ługiewicz, 46-letni mieszkaniec Ostródy (woj. warmińsko-mazurskie) ma wielką ochotę zrobić sobie kolację z grzybów. Idzie więc do sąsiada i za trzy złote kupuje torbę tego leśnego runa. Kolacja była pyszna. Pan Zbigniew nieźle sobie podjadł. Potem było już tylko gorzej.

- Już w środku nocy bardzo źle się poczułem, nie wiedziałem, co się ze mną dzieje, traciłem świadomość - wspomina pan Zbigniew. - Gdy zasugerowałem lekarzowi, że może to być reakcja po zjedzonych grzybach, nie dał chyba wiary moim słowom, ale polecił badania laboratoryjne.

Wynik był bardzo zły, potwierdził ciężkie zatrucie grzybami. Pan Zbigniew zjadł prawdopodobnie muchomora sromotnikowego. - Usłyszałem od lekarzy, że może mnie uratować tylko przeszczep wątroby. I co ja biedny miałem wtedy począć? Zdałem się na łaskę opatrzności i lekarzy. Cień szansy pojawił się po przetransportowaniu mnie samolotem do Poznania, gdzie lekarze próbowali wypłukać ze mnie truciznę, by uniknąć przeszczepu. Nic z tego. Po bezskutecznych próbach jedyną deską ratunku była dla mnie transplantacja wątroby. Ciągle jeszcze nie mogę uwierzyć, w to, że żyję.

- Gdy przywieziono pacjenta do Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Arkońskiej w Szczecinie, stan jego zdrowia był skrajnie ciężki - wspomina doc. Maciej Wójcicki, chirurg- transplantolog. - Po natychmiastowej konsultacji z hepatologiem, profesorem Piotrem Milkiewiczem oraz anestezjologiem transplantacyjnym dr Konradem Jaroszem zakwalifikowaliśmy chorego do pilnego przeszczepu. Transplantacja była jedyną szansą na uratowanie panu Zbigniewowi życia. Na szczęście, w krótkim czasie otrzymaliśmy zgłoszenie dawcy narządu. Sprawną akcją pobrania i transportu narządu pokierował jak zwykle, bardzo profesjonalnie Jerzy Myśliwiec, koordynator regionalny "Poltransplantu". Czas naglił. Dziś mogę powiedzieć, że gdybyśmy zgłoszenie dawcy otrzymali kilkanaście godzin później, pacjent już by nie żył - podkreśla doc. Wójcicki.

- Dzięki dawcy, który umarł, ja żyję - mówi wzruszony Zbigniew Ługiewicz. - Wspaniały zespół specjalistów pod kierownictwem pana ordynatora Macieja Wójcickiego dokonał wielkiej rzeczy, za co wszystkim dziękuję z całego serca. To naprawdę złote ręce lekarzy sprawiły, że mogę się cieszyć życiem. Cała moja rodzina modliła się za pomyślną operację. Udało się i niech Pan Bóg dodaje siły lekarzom, aby ratowali ludzi - mówi szczęśliwy mieszkaniec Ostródy.

Ta historia zakończyła się happy endem, chociaż powrót pana Zbigniewa do pełnego zdrowia potrwa jeszcze przez jakiś czas i wymagać będzie dalszej opieki lekarzy.

Szczecin jest jednym z trzech miast w Polsce, gdzie wykonywane są przeszczepy wątroby. Program transplantacji wątroby w Szpitalu Wojewódzkim przy ul. Arkońskiej rozwija się znakomicie, pomimo kryzysu transplantologii w całym kraju. Zespół pod kierunkiem doc. Macieja Wójcickiego, chirurga-transplantologa i jednocześnie ordynatora Pododdziału Chirurgii Wątroby i Trzustki, wykonuje około 50 przeszczepów wątroby w skali roku, a wyniki są porównywalne z najlepszymi ośrodkami w Europie. I co najważniejsze, około 80 proc. chorych po transplantacji żyje ciesząc się dobrym zdrowiem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza