Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszt przeszczepu skóry przerasta możliwości rodziców dziecka

Magdalena Olechnowicz
Mama chłopca chce zrobić wszystko, aby synek był szczęśliwy.
Mama chłopca chce zrobić wszystko, aby synek był szczęśliwy. Krzysztof Tomasik
Siedmioletni Adaś opowiedział nam wstrząsającą historię, jak cztery lata temu poparzył się świeczką. Ból pamięta do dziś. Blizny ma na całej klatce piersiowej. Wstydzi się ich.

Jak pomóc

Jak pomóc

Każdy, kto chciałby pomóc Adasiowi, proszony jest o kontakt z mamą Elżbietą Sicińską - tel. 667 829 765 bądź z redakcją - 059 848 81 24.

Aby mógł wyglądać normalnie, potrzebny jest przeszczep ze sztucznej skóry. Ale rodziców nie stać na jej zakup.

Adaś jest bardzo żywym, bystrym i rezolutnym dzieckiem. Ma siedem lat, chodzi do pierwszej klasy Szkoły Podstawowej w Jezierzycach. Otwiera nam drzwi i odważnie się z nami wita podając rękę. Wzrusza się, gdy opowiada historię sprzed czterech lat.

- Złapałem za świeczkę. Chciałem ją przenieść w inne miejsce. Ale nagle poczułem, że się palę. Zapaliła mi się koszulka. Strasznie bolało - opowiada chłopiec. - Pamiętam, że ratowała mnie ciocia, zaczęła mnie gasić.

Potem było kilkudniowe leczenie w słupskim szpitalu, na oddziale chirurgii dziecięcej. - To było najgorsze poparzenie III i IV stopnia. Synek miał zrobiony przeszczep z własnej skóry pobranej z uda. Myślałam, że po nim wszystko już będzie dobrze. Ale niestety. Ogromne blizny zostały - ze wzruszeniem opowiada Elżbieta Sicińska, mama Adasia. - Bardzo długo smarowaliśmy specjalistycznymi maściami, jechaliśmy do Łodzi po specjalne ubranko pełniące rolę opatrunku uciskowego. Tylko tam można było je kupić, robione było specjalnie na wymiar dla Adasia. Nic to wszystko nie dało. Okazało się, że rany popoparzeniowe były zbyt głębokie. Skóra po przeszczepie naturalnym nie wygląda ładnie.

Chłopiec ściąga koszulkę i pokazuje klatkę piersiową. Blizny są bardzo widoczne. Są wszędzie. Na całej klatce piersiowej, na rękach, na udzie. - To już nie boli. Ale koledzy się śmieją, pytają co to jest. Ja chcę tylko wyglądać normalnie, jak inni - mówi bardzo smutno Adaś.

Chłopiec cały czas jest pod opieką medyczną lekarzy z Akademii Medycznej w Gdańsku. - Podczas ostatniego spotkania pani doktor powiedziała, że jedyną szansą, aby blizny nie były aż tak widoczne, jest przeszczep skóry z tak zwanej integry. Niestety, nie stać nas na to. To wydatek rzędu kilkunastu tysięcy złotych - mówi pani Elżbieta.

Państwo Sicińscy mają na utrzymaniu trójkę dzieci. Oprócz Adasia jest jeszcze 14-letnia córka i 16-letni syn. - Nigdy nikogo nie prosiliśmy o pomoc. Ale nie mamy innego wyjścia. Nie jesteśmy w stanie sami uzbierać takiej kwoty. Żona pracuje w Netto. Zarabia 1300 złotych na rękę. Ja u prywaciarza w budowlance. Dostaję około 1200 złotych, a i z tym bywa różnie - mówi Piotr Siciński, ojciec Adasia.

Doktor Irena Grobelny, specjalista chirurgii plastycznej w Akademii Medycznej w Gdańsku potwierdza, że taki przeszczep byłby najlepszy w przypadku tego chłopca. - To naprawdę doskonała sprawa. Niestety, takie przeszczepy, choć bardzo popularne na Zachodzie, robione są w Polsce bardzo rzadko, a to ze względu na cenę materiału. Ludzi na to nie stać - mówi dr Grobelny.

Przeszczep trzeba zrobić jak najszybciej. - Najlepiej teraz, zanim chłopiec zacznie dojrzewać i się rozwijać. Ta sztuczna skóra będzie potem rosła razem z nim. Przeraża mnie koszt integry, ale obiecałam sobie, że zrobię wszystko, aby moje dziecko było szczęśliwe. Chcę, aby w przyszłości Adaś znalazł dziewczynę. Nie chcę, aby miał kompleksy z powodu wyglądu - mówi mama Adasia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza