Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przychodnie pełne chorych, a ci nie chcą lekarskich zwolnień

Monika Zacharzewska
Bohdan Klimczewski przyjmuje w przychodni przy ul. Armii Krajowej chorego Jerzego Ratajczyka.
Bohdan Klimczewski przyjmuje w przychodni przy ul. Armii Krajowej chorego Jerzego Ratajczyka. Łukasz Capar
Słupskie przychodnie pękają w szwach. Codziennie lekarze przyjmują po kilkudziesięciu chorych. - Ludzie kaszlą, kichają, ale coraz częściej odmawiają wzięcia zwolnienia lekarskiego - mówią doktorzy. - Boją się pracodawców i niższych wypłat.

Trzy dni wstecz

Trzy dni wstecz

Pracownik, który źle się czuje, a nie został danego dnia przyjęty przez lekarza, nie musi stawić się w pracy i może pójść na wizytę następnego dnia bądź jeszcze kolejnego. Lekarz może wystawić zwolnienie lekarskie na trzy dni do tyłu.

Pani Grażyna ze Słupska poszła do lekarza w przychodni przy ul. Tuwima tylko na kontrolę.

- Kolejka była taka, że w środę recepcjonistka zapisała mnie dopiero na piątek.
Pani Sylwia do przychodni przy ul. Banacha trafiła z katarem i kaszlem. Zarejestrowano ją dopiero na drugi dzień.

- Chorych jest bardzo dużo, lekarze i tak pracują po godzinach - przyznaje recepcjonistka z ul. Banacha. - Jednak jak ktoś ma gorączkę, to na pewno przyjmiemy go jeszcze tego samego dnia.

Gorączkujących, kichających i kaszlących słupszczan od dwóch tygodni przybywa.

- To infekcje paragrypowe. Chorują całe rodziny. Od kilku dni codziennie przyjmuję po 60 pacjentów, a pracuję tu tylko na pół etatu - zauważa Zofia Klimczewska, lekarz rodzinny przyjmujący w przychodni przy ul. Armii Krajowej.

- Najgorsze jest to, że chorych przybywa, bo ci już zarażeni chodzą do pracy, zamiast chorobę wyleżeć w domu. Zauważyłam, że coraz więcej osób, które pracują i zachorowały, przychodzi do mnie tylko po lekarstwa. Protestują przeciwko wystawieniu zwolnienia lekarskiego. Boją się utraty pracy i premii. W ten sposób szkodzą sobie i współpracownikom, których zarażają.

Okazuje się, że chorzy zachowują się w ten sposób, bo wiele firm w Słupsku premiuje niechorujących pracowników. A raczej tych, którzy nie chodzą na zwolnienia lekarskie.
- Co miesiąc dostaję premię do pensji. Jeśli teraz przedstawię pracodawcy zwolnienie lekarskie, w tym miesiącu premii mi nie wypłaci - mówi otwarcie pani Ewa, pracownica jednego z banków.

Podobną metodę stosuje słupska Scania.

- Wśród tych, którzy nie chodzą na zwolnienia co jakiś czas losuje się u nas nagrody finansowe - przyznaje jeden z pracowników. Nikt z szefostwa Scanii nie mógł w piątek tego skomentować.

Zdaniem Romana Giedrojcia, szefa Państwowej Inspekcji Pracy w Słupsku, takie praktyki są częste i zgodne z prawem.

- Może być taki zapis w regulaminie pracy - przyznaje Giedrojć. - To może być na przykład nagroda, której można nie przyznać chorującemu pracownikowi. Pracodawca natomiast nie może przymusić do pracy człowieka chorego. Jeśli więc ktoś przyniesie zwolnienie lekarskie, to nie można od niego wymagać, aby mimo to stawił się do pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza