Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierownik słupskiego Schroniska dla Zwierząt odpiera zarzuty

Zbigniew Marecki
Jerzy Szyszko
Jerzy Szyszko Krzysztof Tomasik
- Nasze schronisko działa zgodnie z wymogami. Tylko nieprzychylni nam ludzie chcą, abyśmy byli postrzegani jako miejsce katowania zwierząt - uważa Jerzy Szyszko, kierownik schroniska w Słupsku.

Wczoraj przedstawił nam dokumentację placówki i oprowadzał po wszystkich jej zakamarkach. Nie unikał też odpowiedzi na wszystkie zarzuty krytyków słupskiego schroniska.

Przyznał, że w nocy z 21 na 22 lutego br. doszło do zagryzienia psa w jednym z boksów.

- To nie miało nic wspólnego z głodzeniem psów. Jeden z nich przeskoczył z boksu do boksu i zadziałał instynkt stadny. Takie przypadki się zdarzają także w innych schroniskach - tłumaczy. Jego zdaniem zdjęcie z tego zdarzenia zostało wykonane przez jednego z pracowników i zostało przekazane do prasy, aby zepsuć opinię schronisku i kierownikowi.

Nie wyklucza, że ta akcja odbyła się w porozumieniu z przedstawicielami warszawskiej Fundacji Emir, która zarzuca schronisku łamanie ustawy o ochronie zwierząt i dręczenie psów.

- Wszystko zaczęło się od tego, że ludzie związani z fundacją wyłudzi od nas cztery psy - mówi Szyszko. - Później ich zdjęcia umieścili na swojej stronie internetowej i oskarżali nas o głodzenie zwierząt, choć te psy były u nas zaledwie kilka dni i nie mogły być jeszcze odkarmione. Gdy skierowałem doniesienie do prokuratury o wyłudzeniu psów i zażądałem zdjęcia tych fotografii, zaczął się atak na nas. Trwa do tej pory, tym bardziej że odmówiłem współpracy z wolontariuszami fundacji.

Nie zgadza się również z zarzutem, że w schronisku sponsorzy nie otrzymują pokwitowań za finansowe wpłaty na jego rzecz.
- Wszystkie wpłaty są odnotowywane i potwierdzane - zapewnia. - Każdy sponsor jest informowany, że może uzyskać potwierdzenie. Oczywiście gdy pracownicy dyżurują indywidualnie w weekendy, rożne rzeczy mogą się zdarzyć, ale jeśli ktoś ma dowody na przestępcze działania, to niech je zgłosi prokuraturze.

Pokazuje także książkę z wpisanymi darami oraz wydawanymi z magazynu surowcami, z których gotuje się karmę dla zwierząt. - Nic stąd nie można wynieść - dodaje.

Jako dowód, że schronisko działa zgodnie z prawem pokazuje protokoły z dorocznej kontroli powiatowego inspektora weterynarii oraz Wojewódzkiej Inspekcji Weterynaryjnej, która miała miejsce w marcu. Obydwie są dla niego pozytywne.

Odcina się także od zarzutu, że psy ze schroniska są poddawane eksperymentom medycznym lub wykorzystuje się je jako przeciwników psów szkolonych do walk.

- Psy wydajemy do adopcji tylko osobom dorosłym, które podpisują zobowiązanie, że nie będą ich poddawać eksperymentom medycznym lub jakimkolwiek innym. Niestety, nie jesteśmy w stanie sprawdzić, jaki jest los każdego adoptowanego psa - dodaje.

W poniedziałek napiszemy co o zarzutach wobec schroniska sądzą nasi czytelnicy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza