Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozwy więźniów: pięć milionów odszkodowania. Albo 400 tysięcy i renta 1,5 tysiąca miesięcznie

Fot. stock/archiwum
Fot. stock/archiwum
Po jednej stronie dyrektor więzienia lub aresztu. Po drugiej jego podopieczny - więzień. Nie spotykają się w celi, lecz w sądzie. I to nie więźniowie stają na baczność przed władzą. Oni oskarżają swoich nadzorców i zmuszają ich do tłumaczenia się.

Bilans spraw

Bilans spraw

2008 - 10 spraw, w jednej zasądzono 3 tys. odszkodowania od Zakładu Karnego w Czarnym, w 3 oddalono powództwo, reszta się toczy - wszystkie dotyczą przeludnienia w celi.

2009 - 8 spraw, które jeszcze się nie zakończyły, dwie z nich dotyczą przebywania w celi z osobami palącymi.

A czasami nawet do wyłuskania z portfela pieniędzy. Bo przecież w państwie prawa trzeba wyrównywać rachunki krzywd. Nawet kiedy skrzywdzonym jest ten, kto wcześniej krzywdził i odpokutowuje swoje winy.

Świat na głowie!

- Czasami zastanawiamy się, kto ma więcej praw: przestępca czy jego ofiara? Człowiek za kratami czy na wolności? I coraz częściej wydaje się, niestety, że ci pierwsi - przyznają pracownicy służb penitencjarnych.

I wyliczają:
Pomoc psychologiczna? Przestępca ma ją na miejscu; skrzywdzeni przez niego ludzie czekają w kolejkach. Pomoc medyczna? Mają wyznaczone dni wizyt, ale jeśli coś ich zakłuje, to natychmiast zostają przyjęci. Drogie badania profilaktyczne, na które na wolności czeka się miesiącami lub płaci spore pieniądze, tu mają od ręki. Wyżywienie? Wiele rodzin nie jada tak dobrze jak oni.

- Przychodzą do nas chorzy, na wolności lekceważą stan swojego zdrowia. Tu natomiast zaczynają się przejmować swoja kondycją - mówią pracownicy służby więziennej.

Byt określa świadomość

"W osobie własnej wnoszę pozew do Sądu Okręgowego o odszkodowanie za zniszczenie poprzez przepełnienie w celach i brak jakichkolwiek ingerencji służb więziennych i Ministerstwa Sprawiedliwości w tym kierunku" - napisał więzień żądający 350 tysięcy złotych odszkodowania.

Przeludnienie, na które skarżą się osadzeni, jest rzeczywiście problemem. Szczególnie w areszcie, gdzie trzeba izolować osadzonych zatrzymanych w tej samej sprawie. - Obecnie w celach mamy ponad sto osób więcej niż przewidują normy - przyznaje dyrektor Andrzej Wypych, dyrektor koszalińskiego Aresztu Śledczego.

Czy warunki odbywania kary mają wpływ na postawę więźniów? - Oczywiście! Im większa izolacja, tym większe poczucie krzywdy i postawa roszczeniowa - mówi Danuta Pilarczyk, psycholog więzienny.

- Oni uważają, że to nie państwo, tylko ja nie zapewniam im odpowiednich warunków - dodaje dyrektor. - Szczerze mówiąc ci, którzy nas oskarżają, działają wbrew interesom pozostałych osadzonych. W budżecie mojej jednostki nie ma miejsca na odszkodowania. Jeżeli roszczenia któregoś z więźniów sąd uzna za słuszne, to muszę mu zapłacić. Biorę z puli na poprawę warunków bytowych. Zamiast więc wyremontować kilka cel, muszę zapłacić jednemu. Zamiast terrakoty mają linoleum. I mają o to pretensje.

Wydział prawa za kratami

Bożena Flens, radca prawny koszalińskiego Aresztu Śledczego, z niektórymi więźniami staje twarzą w twarz w sali sądowej, reprezentując Skarb Państwa.
- Na razie skończyła się fala pozwów o osadzenie w celi z palącymi. Nie przegraliśmy żadnej. Choć zdarza się, że przegrywamy - przyznaje, sięgając po akta sprawy dotyczącej przeludnienia w celi.

Jeden z osadzonych oskarżył siedem zakładów karnych i aresztów śledczych, w których przebywał. Otrzymał trzy tysiące złotych odszkodowania. To niewielki procent tego, czego się domagał.

- Nie zgodził się z tym wyrokiem i złożył apelację. Tą sprawą zajmuje się już Prokuratoria Generalna, ponieważ roszczenia wobec Skarbu Państwa są ogromne - tłumaczy prawnik.

- Jesteśmy pozbawieni wolności, ale nie godności. I dobra osobiste muszą być chronione - twierdzą osadzeni w pozwach, prosząc równocześnie o zwolnienie z kosztów sądowych i darmowego adwokata. Nie pracują, nie mają pieniędzy i sądy idą im na rękę.

- A oni, wiedząc o tym, piszą i piszą - rozkłada ręce pani mecenas.
Prawnicy nie mają wątpliwości, że większość pozwów to gotowe pisma, które krążą po celach i więzieniach. Skazani korzystają również z Internetu, a i rodziny troszczą się o nich i przynoszą gotowce.

Praktyka sądowa wskazuje, że roszczenia, jeżeli zostaną uznane za słuszne, szacowane są na około 2-3 tysięcy złotych. Sąd Apelacyjny przyznaje, że doszło do naruszenia dóbr osobistych i co do zasady powództwo jest słuszne, ale... - Przecież my nie działamy bezprawnie. Zawiadamiamy odpowiednie organy o przeludnieniu, staramy się ich przenosić, żeby normy były utrzymane. Jesteśmy kontrolowani przez służby sanitarne, ekonomiczne - wyliczają pracownicy aresztu.

Psychologia krzywdy

Pisanie skarg i pozwów nie jest bynajmniej nowym obyczajem wśród więźniów. W ostatnim okresie jednak się to nasiliło. - Wynika to z poczucia krzywdy - tłumaczy jeden z pracowników aresztu. - Rozumują tak: wszyscy kradną - niech więc wszyscy siedzą. Dlaczego akurat ja, skoro na wolności pozostało wielu cwaniaków?

Zaczynają wierzyć, że zostali niesłusznie skazani, a przynajmniej skrzywdzeni. Skazani mają bardzo dużo praw i doskonale o tym wiedzą. Wystarcza, że jeden wygra, a sypie się lawina. Jako osoby buntujące się przeciwko władzy i znające prawo, zyskują też w oczach innych więźniów. Na spacerze radzą się takiego, pytają o zdanie. Oni często znają regulaminy, kodeksy, wiedzą, gdzie skierować swoje pretensje.

- Znają swoje prawa, ale pytani o obowiązki wzruszają ramionami - zaznacza Danutę Pilarczyk.

Pozwy więźniów

- W ocenie powoda pozwany ponosi odpowiedzialność w szczególności za nadmierne przeludnienie oraz wynikający z niego brak należytego wyposażenia cel oraz warunków do utrzymania higieny osobistej, niemożność załatwiania potrzeb fizjologicznych w sposób nieskrępowany, nieprzystosowanie pomieszczenia do higieny osobistej.

- Wysoki Sądzie, przebywałem od 1995 roku 2008 roku w celach trzyosobowych, a wprowadzano mnie jako piątą, a czasem szóstą osobę. Był okres, kiedy kładłem się na podłodze i rozwijałem na noc materace. W późniejszym czasie zostało umieszczone potrójne łóżko, które utrudniało normalne funkcjonowanie. Aby położyć się, trzeba było się wspinać do góry, bo nie było drabinek. Odbiło się to w znacznym stopniu na moim zdrowiu, jak i psychice. Dochodziło do agresji, kłótni, bójek.

- Domagam się odszkodowania za straty zdrowotne, gdzie odbywałem karę pozbawienia wolności 135 dni i od którego żądam odszkodowania. Za pomocą fal elekromagnetycznych czyli telepatycznych zrobiono ze mnie łącznie kalekę. Otóż okultystycznym sposobem wybito mi prawe oko. Zanim to się stało zrobiono mi zastrzyk z "głupiego jasia". Następnie nacisk i przesył różnego rodzaju myśli był taki, że w połączeniu z zastrzykiem i strachem przed ochroniarzem, który mnie do tego aresztu przywieźli spowodowało, że w tej gehennie stałem się "marionetką" w rękach złych ludzi, którzy za pomocą energii telepatycznej wyciągnęli moją ręką z plecaka szczoteczkę do zębów i wbili mi w oko. Bardzo się bałem, ledwie uszedłem z życiem z tej gehenny, makabry. Od tego zajścia w marcu 2005 roku nie widzę na jedno oko. Za poniesione straty zdrowotne żądam zadośćuczynienia 400 tysięcy złotych i renty 1500 złotych, gdyż gehenna ta sprawiła, że jestem załamany i nieszczęśliwy i do żadnej pracy nie mogę znaleźć albo nie daję sobie w niej rady. Nie mogę normalnie żyć przez to, co mi się stało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza