Autobus PKS, który w niedzielę wieczorem wyjechał z Ustki do Zakopanego, zepsuł się w Chojnicach. Stał tam do rana. Pasażerowie czekali na nowy autokar, który jechał z...Krakowa.
Autokar wyjechał o godz. 18.45 z Ustki. Pan Grzegorz wsiadł do niego w Słupsku o 19.15. Niestety, daleko nie zajechał. - Autobus zepsuł się w Chojnicach. Stanęliśmy na parkingu przed Biedronką i tak stoimy do teraz - zaalarmował nas wczoraj o 8.30 rano.
- Kierowca poinformował nas, że nie może jechać dalej, a nowy autokar został wysłany z Krakowa! Czy nie można było wysłać autobusu ze Słupska?! - pytał zbulwersowany.
Pan Grzegorz był jednym z kilkudziesięciu pasażerów, którzy spędzili całą noc w autobusie. - Ja akurat jadę prywatnie na urlop do Zakopanego, ale inni ludzie są jeszcze bardziej wściekli. Niektórzy jadą na przykład w ważnych sprawach służbowych do Krakowa, będą mieć z tego powodu duże problemy i straty finansowe - opowiadał nam pan Grzegorz.
Dlaczego pasażerów nie mógł zabrać autokar na przykład ze Słupska?
- Ten kurs obsługuje PKS z Krakowa. Dlatego kierowca poinformował zapewne dyspozytora w swojej firmie. My nic o awarii autokaru nie wiemy. Gdyby ktoś się do nas zwrócił z prośbą o pomoc, to nie byłoby problemu. Moglibyśmy wynająć nasz autokar - powiedział nam Andrzej Kraweczyński, prezes PKS w Słupsku.
Okazuje się jednak, że zarówno dyspozytor ruchu, jak i kierownik działu przewozów z Krakowa, dzwonili w nocy do Słupska, ale nie było z kim rozmawiać. Zgłaszała się tylko ochrona. - Dzwoniliśmy wszędzie - do Słupska, Chojnic i Gdańska. Z nikim nigdzie nie udało nam się skontaktować. Nikt w nocy nie pracuje - stwierdził Jan Popiołek, dyrektor działu przewozów PKS w Krakowie.
- Mieliśmy nawet taki pomysł, aby nasz autokar, który jechał z Gdyni, zajechał po pasażerów do Chojnic, ale tamten był pełny. Pomoc zaoferowała prywatna firma przewozowa z Chojnic, ale mogła podstawić autobus dopiero rano, a to nie rozwiązywało problemu, bo do rana to nasz z Krakowa dojechał.
Prezes słupskiego PKS-u Andrzej Kraweczyński przyznał, że w nocy słupski dyspozytor nie pracuje.
- Współpracujemy z Krakowem od lat i kierownicy działu przewozów wiedzą, jak się ze sobą kontaktować. Zaszwankowała komunikacja - ocenił.
Zdaniem Marka Zapolskiego, miejskiego rzecznika praw konsumentów w Słupsku, pasażerowie mogą żądać rekompensaty finansowej. - Kupując bilet, zawieramy umowę z przewoźnikiem na dowóz o określonej godzinie
- skomentował M. Zapolski.
- W tym przypadku umowa nie została dotrzymana.
Co na to PKS w Krakowie? - Będziemy rozpatrywać takie pisma. Zastanowimy się, jak to rozwiązać - zapewnił dyr. Popiołek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?