Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skandaliczna podróż z PKS-em. Autobus na trasie Ustka - Zakopane popsuł się dwa razy

Magdalena Olechnowicz
Fot. archiwum
Autobus PKS, który w niedzielę wieczorem wyjechał z Ustki do Zakopanego, zepsuł się w Chojnicach. Stał tam do rana. Pasażerowie czekali na nowy autokar, który jechał z...Krakowa. Gdy już zabrał podróżnych zepsuł się w Kielcach. Tam przymusowy postój trwał kolejnych kilka godzin.

Autobus PKS, który w niedzielę wieczorem wyjechał z Ustki do Zakopanego, zepsuł się w Chojnicach. Stał tam do rana. Pasażerowie czekali na nowy autokar, który jechał z...Krakowa.

Autokar wyjechał o godz. 18.45 z Ustki. Pan Grzegorz wsiadł do niego w Słupsku o 19.15. Niestety, daleko nie zajechał. - Autobus zepsuł się w Chojnicach. Stanęliśmy na parkingu przed Biedronką i tak stoimy do teraz - zaalarmował nas wczoraj o 8.30 rano.

- Kierowca poinformował nas, że nie może jechać dalej, a nowy autokar został wysłany z Krakowa! Czy nie można było wysłać autobusu ze Słupska?! - pytał zbulwersowany.

Pan Grzegorz był jednym z kilkudziesięciu pasażerów, którzy spędzili całą noc w autobusie. - Ja akurat jadę prywatnie na urlop do Zakopanego, ale inni ludzie są jeszcze bardziej wściekli. Niektórzy jadą na przykład w ważnych sprawach służbowych do Krakowa, będą mieć z tego powodu duże problemy i straty finansowe - opowiadał nam pan Grzegorz.

Dlaczego pasażerów nie mógł zabrać autokar na przykład ze Słupska?

- Ten kurs obsługuje PKS z Krakowa. Dlatego kierowca poinformował zapewne dyspozytora w swojej firmie. My nic o awarii autokaru nie wiemy. Gdyby ktoś się do nas zwrócił z prośbą o pomoc, to nie byłoby problemu. Moglibyśmy wynająć nasz autokar - powiedział nam Andrzej Kraweczyński, prezes PKS w Słupsku.

Okazuje się jednak, że zarówno dyspozytor ruchu, jak i kierownik działu przewozów z Krakowa, dzwonili w nocy do Słupska, ale nie było z kim rozmawiać. Zgłaszała się tylko ochrona. - Dzwoniliśmy wszędzie - do Słupska, Chojnic i Gdańska. Z nikim nigdzie nie udało nam się skontaktować. Nikt w nocy nie pracuje - stwierdził Jan Popiołek, dyrektor działu przewozów PKS w Krakowie.

- Mieliśmy nawet taki pomysł, aby nasz autokar, który jechał z Gdyni, zajechał po pasażerów do Chojnic, ale tamten był pełny. Pomoc zaoferowała prywatna firma przewozowa z Chojnic, ale mogła podstawić autobus dopiero rano, a to nie rozwiązywało problemu, bo do rana to nasz z Krakowa dojechał.

Prezes słupskiego PKS-u Andrzej Kraweczyński przyznał, że w nocy słupski dyspozytor nie pracuje.
- Współpracujemy z Krakowem od lat i kierownicy działu przewozów wiedzą, jak się ze sobą kontaktować. Zaszwankowała komunikacja - ocenił.

Zdaniem Marka Zapolskiego, miejskiego rzecznika praw konsumentów w Słupsku, pasażerowie mogą żądać rekompensaty finansowej. - Kupując bilet, zawieramy umowę z przewoźnikiem na dowóz o określonej godzinie
- skomentował M. Zapolski.

- W tym przypadku umowa nie została dotrzymana.

Co na to PKS w Krakowie? - Będziemy rozpatrywać takie pisma. Zastanowimy się, jak to rozwiązać - zapewnił dyr. Popiołek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza