Bytowska policja zakończyła kilkumiesięczne postępowanie w sprawie łamania praw pracowniczych przez 45-letnią Urszulę M. - Zarzutów jest dziesięć, a pokrzywdzonych osób osiem - mówi Michał Gawroński, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bytowie. Lada dzień do sądu trafi akt oskarżenia. Urszuli M., która nie przyznaje się do zarzutów, grozi do dwóch lat pozbawienia wolności.
O tym, że w przedsiębiorstwie prowadzonym przez Urszulę M. może dochodzić do łamania przepisów, policja ustaliła podczas pracy operacyjnej. Chodzi o okres od listopada 2005 roku do maja 2009 roku. Przez ten czas przez sklep przewinęło się wiele ekspedientek. Pracowały zwykle po kilka miesięcy.
- Ustaliliśmy, że z kilkoma kobietami w ogóle nie zawierano umów o zatrudnienie. Część miała umowy, ale na krótsze okresy niż w rzeczywistości pracowały, na przykład zamiast ośmiu miesięcy dwa miesiące. Kobiety otrzymywały wynagrodzenie za przepracowany faktycznie okres - oznajmia Michał Gawroński, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bytowie. Dodaje, że w związku z tym Urszula M. nie odprowadzała składek społecznych i zdrowotnych, nie płaciła podatków w odpowiedniej wysokości. Pracodawczyni miała pozbywać się pracownic pod byle jakim pretekstem.
W czasie policyjnego postępowania wyszło na jaw, że wiele ekspedientek miało manko. Rekordzistka musiała oddać cztery tysiące złotych. Pracownice brały kredyty, aby je spłacić. - Nie mamy dowodów, że z mankami było coś nie tak. Zarzutów w tej ostatniej sprawie nie ma - oznajmia Gawroński.
Urszula M. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że wskazane osoby nigdy nie pracowały w sklepie.
A te, które były zatrudnione, pracowały w okresie wynikającym z umowy, a nie dłużej.
Policja na poczet przyszłych kar zajęła samochód Urszuli M. o wartości 40 tysięcy złotych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?