Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk. 50 lat temu w liceum grali przeboje Elvisa Presleya

Zbigniew Marecki
Zdjęcie ze słynnego sylwestra w II LO, na którym grali licealiści. Od lewej Tadeusz Falak (później przedsiębiorca budowlany), Henryk Tomtowski (inżynier ekonomii transportu), Cezary Wasilewski (kapitan żeglugi wielkiej), Tadeusz Miniewski (inżynier elektronik) i Eugeniusz Parwanicki (inżynier mechanik).
Zdjęcie ze słynnego sylwestra w II LO, na którym grali licealiści. Od lewej Tadeusz Falak (później przedsiębiorca budowlany), Henryk Tomtowski (inżynier ekonomii transportu), Cezary Wasilewski (kapitan żeglugi wielkiej), Tadeusz Miniewski (inżynier elektronik) i Eugeniusz Parwanicki (inżynier mechanik). Fot. Archiwum Eugeniusza Parwanickiego
Był rok 1958, gdy w auli II Liceum Ogólnokształcącego w Słupsku, zaczęły rozbrzmiewać przeboje Elvisa Presleya. Taki repertuar ćwiczył pięcioosobowy zespół uczniów klasy przedmaturalnej.

Poststalinowska odwilż przyniosła spore zmiany. Wreszcie można było nosić kolorowe skarpetki, a jazz i rozwijający się na Zachodzie rock and roll nie były już traktowane jako wykwit zgniłej kultury burżuazyjnej. Przez świat tryumfalnie kroczyły przeboje Elvisa Presleya, który właśnie w 1958 roku służył w amerykańskim wojsku w RFN. Miał wtedy swój stały piątkowy program w Radiu Luxembourg. Dla wielu młodych ludzi w Polsce ta właśnie stacja była obiektem swoistego kultu, bo nadawała muzykę, która w krajach za żelazną kurtyną była nowością, często także owocem zakazanym.

- Byliśmy zafascynowani rock and rollem. Mimo ciągłych zakłóceń słuchaliśmy Radia Luxembourg, wielokrotnie wsłuchiwaliśmy się w płyty z singlami Elvisa, które od czasu do czasu dzięki prywatnym przesyłkom docierały z Zachodu. W końcu zapragnęliśmy sami zagrać tę muzykę - opowiada Eugeniusz Parwanicki, dzisiaj emerytowany inżynier mechanik, a wtedy uczeń klasy przedmaturalnej II LO.

W tamtej sali był nasz klub**
Eugeniusz Parwanicki do tej pory pamięta, jak razem z kolegami poszedł do Bronisława Wilczewskiego, ówczesnego dyrektora szkoły, prosić o zgodę na rozpoczęcie prób w budynku liceum. Myśleli, że nic z tego nie wyjdzie, a jednak dyrektor zgodził się. Już wkrótce, wieczorami aula na drugim piętrze ogólniaka zaczęła rozbrzmiewać muzyką. Na fortepianie grał Tadeusz Falak, a Henryk Tomtowski i Eugeniusz Parwanicki przekładali rock and rolla na akordeony, Cezary Wasilewski został gitarzystą, a Tadeusz Miniewski był perkusistą.
- Nie mieliśmy dostępu do oryginalnych instrumentów, więc tworzyliśmy je z tego, co było wówczas dostępne. Za gitarę elektryczną "robiła" zwykła gitara akustyczna, którą podłączaliśmy do radioodbiornika z zielonym oczkiem. Natomiast perkusja powstała z połączenia harcerskiego werbelka z dużym bębnem, wypożyczonym od proboszcza kościoła Mariackiego w Słupsku - wspomina Eugeniusz Parwanicki.
Jakże się chciało żyć
Repertuar był mieszanką najsłynniejszych utworów jazzowych (m.in. "Saint Louis Blues" czy "When the Saints") z przebojami Elvisa Presleya.
- Z utworów Elvisa śpiewaliśmy tylko refreny, bo płyty z jego singlami, które Tadek Miniewski otrzymywał od wujka z Kanady, były tak podziurawione metalowym pocztowym stemplem, że żadna zwrotka nie uchowała się w całości - dodaje pan Eugeniusz.
Mimo to zespół zrobił w szkole furorę. Podczas sobotnich wieczorków tanecznych, kiedy licealiści grali dla kolegów, sala była pełna. Członkowie zespołu do tej pory przechowują w pamięci szaloną zabawę sylwestrową z przełomu lat 1958 i 1959, kiedy przez całą noc grali bez przerwy. W białych koszulach z muszkami prezentowali się bardzo ładnie.
- Wkładaliśmy w to maksimum serca i entuzjazmu. Nikt nawet nie myślał o żadnym wynagrodzeniu. Dla nas najistotniejsze było zadowolenie kolegów i zainteresowanie koleżanek - zdradza pan Eugeniusz.
Oto wyśnił się wielki mój sen
Wkrótce zespół jednak się rozpadł. Jego członkowie woleli przed maturą nie ryzykować i sami zawiesili próby, aby nie drażnić niektórych nauczycieli. Po maturze się rozjechali i już razem nie muzykowali. Jednak po latach okazało się, że w liceum jeszcze w latach osiemdziesiątych pamiętano ich występy.
Panu Eugeniuszowi uświadomiła to w 1986 roku jego córka, która także była uczennicą II LO w Słupsku.
- Po powrocie z zajęć w szkole córka powiedziała mi o tym, że pani profesor Mirosława Tomaszewska w chwili odprężenia na lekcji biologii z rozmarzeniem wspominała zespół muzyczny, który pod koniec lat pięćdziesiątych porywał w szkole do tańca najbardziej nieśmiałych. Swoje wspomnienia zakończyła słowami "Ach, jak oni grali" - relacjonuje pan Eugeniusz.
Wzruszył się, gdy córka zapytała, czy to naprawdę był zespół, w którym grał z kolegami.
Te wspomnienia wróciły, gdy kilka tygodni temu, we wrześniu, ponownie zwiedzał mury liceum podczas uroczystości związanych z obchodami 60-lecia II LO.
- Gdy wszedłem do naszej szkolnej auli, znowu przypomniały mi się uczucia sprzed lat. Postanowiłem opowiedzieć tę historię, bo w moim życiu to były piękne chwilę. Myślę, że podobnie mogą je wspominać moi rówieśnicy - mówi wzruszony Eugeniusz Parwanicki.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza