Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W nocy podpalili dom sędzi i kuratora (szczegóły)

Bogumiła Rzeczkowska Współpraca: Marcin Prusak
Zgliszcza na posesji rodziny K. w podsłupskiej Krępie.
Zgliszcza na posesji rodziny K. w podsłupskiej Krępie. Fot. Łukasz Capar
W środę w podsłupskiej Krępie wybuchł pożar na posesji Olgi i Marcina K. - karnistki i kuratora rodzinnego w słupskim Sądzie Rejonowym. Prawnicy nie wykluczają podpalenia.

Osiedle nowych domów w Krępie pod Słupskiem. W okolicy same budowy albo puste działki. Ulica jeszcze nieoświetlona, a noc bardzo ciemna. Podpalacza nikt nie widział, nikt nie słyszał. Bo ludzi wokół niewielu. Na szczęście sąsiad z naprzeciwka był czujny, a właściwie jego pies. Dzięki niemu w domu Olgi i Marcina K. - sędzi karnistki i zawodowego kuratora rodzinnego z Sądu Rejonowego w Słupsku, rodziców dwojga maleńkich dzieci - nie doszło do tragedii.

- Za dziesięć druga w nocy zaczął szczekać mój pies. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem, że u sąsiadów palą się samochody i garaż - relacjonuje mieszkaniec Krępy.

- Zdziwiło mnie, że ogień coraz większy, a domowników nie widać. Zadzwoniliśmy do sąsiadów na telefon. Okazało się, że śpią i nie wiedzą o tym, że pali się ich dom.

Sąsiad zaalarmował straż pożarną i zaczął gasić ogień własną gaśnicą. Oprócz strażaków i policji do Krępy przyjechała też karetka pogotowia ratunkowego.

Zaparkowany przed domem ford fiesta spalił się doszczętnie. Prawie nic nie zostało z volkswagena tourana. Płomienie ogarnęły bramę garażową, sięgając dachu.

- Od palącej się fiesty słup ognia bił na kilka metrów w górę - opowiada sąsiad.

- Temperatura była tak wysoka, że gdy paliły się drzwi garażu, to od gorąca odskakiwały kafelki wewnątrz
- dodaje Marcin K., gospodarz podpalonego domu.

- Nad drzwiami garażu mam zamontowany czujnik anty-włamaniowy. Zadzwoniłem do firmy ochroniarskiej Jantar i zapytałem, czy dotarł do nich jakiś sygnał. Powiedzieli, że nie mieli żadnego zgłoszenia.
Rodzinie trudno otrząsnąć się z przeżyć. Wczoraj sędzia Olga K. chodziła po obejściu i płakała. - Kto podpala dom z dwójką małych dzieci w środku - pytała.

Wczoraj od rana do późnych godzin popołudniowych na miejscu zdarzenia badała ślady ekipa dochodzeniowo-śledcza słupskiej policji, technik kryminalistyki, policyjny śledczy zajmujący się podpaleniami oraz biegły z zakresu pożarnictwa. Według policji, straty wstępnie oszacowano na 60 tys. zł.

Maria Pawłyna, szefowa słupskiej Prokuratury Rejonowej, także nie wyklucza podpalenia. - Trwają oględziny. Sprawdzimy wszystkie wątki. Zwłaszcza te, które wiążą się z pracą zawodową pokrzywdzonych. Wcześniej nie powiadamiali nas o pogróżkach i nie prosili o ochronę - mówi prokurator.

Według Krzysztofa Ciemnoczołowskiego, prezesa słupskiego Sądu Rejonowego, ani Olga K., ani inni sędziowie nigdy nie zgłaszali potrzeby ochrony ze względu na wykonywany zawód. - Sędzia K. niedawno wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim. Nie prowadziła żadnych niebezpiecznych spraw. Jeśli potwierdzi się podpalenie, poproszę o wzmożenie czujności w miejscu zamieszkania pokrzywdzonych - zapewnia prezes sądu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza