Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkaniec Łeby skarży się na interwencję straży miejskiej z Ustki

Daniel Klusek
Mężczyzna twierdzi, że nie mógł wejść do samochodu po dokumenty.
Mężczyzna twierdzi, że nie mógł wejść do samochodu po dokumenty. Fot: Krzysztof Tomasik
Łebianin został skontrolowany w Ustce przez straż miejską. Mężczyzna twierdzi, że nie mógł wejść do samochodu po prawo jazdy. Sprawę bada policja.

Pan Edward z Łeby jest przedsiębiorcą. 22 grudnia przyjechał z synem do Ustki na spotkanie biznesowe. Zaparkował auto przed restauracją Koral.

- W pewnym momencie zobaczyłem, że przy moim samochodzie stoi strażnik miejski i robi zdjęcia samochodu. Wyszedłem więc z restauracji i zapytałem, o co chodzi - opowiada pan Edward. - Okazało się, że źle zaparkowałem.

Funkcjonariusz w bardzo niemiły sposób zażądał ode mnie dokumentów. Wróciłem do lokalu po kurtkę, ale okazało się, że dokumenty leżą w aucie.

Nasz czytelnik otworzył auto, ale, jak twierdzi, strażnik nie pozwolił mu do niego wejść.

- Było bardzo zimno, więc powiedziałem funkcjonariuszowi, że chcę wrócić do lokalu i poprosiłem, aby włożył mandat za wycieraczkę. To bardzo go zdenerwowało i gdy wchodziłem do restauracji, odepchnął mnie. Wszedłem tam dopiero za drugim razem. Strażnik cały czas stał w drzwiach i wezwał policję. Nie chciał nawet zamknąć drzwi. Zrobił to dopiero po kilku interwencjach właścicielki lokalu i gości
- mówi pan Edward.

Jak opowiada nasz czytelnik, przybyła na miejsce policja pozwoliła mu wsiąść do samochodu po dokumenty, a następnie poprosiła do radiowozu.

- Tam strażnik stwierdził, że nie dałem mu się wylegitymować, a na dodatek użyłem wobec niego siły fizycznej i rozwaliłem mu palec. Możliwe, że sam go sobie przyciął, gdy odpychał mnie od drzwi restauracji - mówi pan Edward. - Trafiłem więc na komendę, gdzie zostałem oskarżony o znieważenie i pobicie funkcjonariusza straży miejskiej. Protokołu oczywiście nie podpisałem.

Sprawę bada policja. Również pan Edward złożył do usteckiego ratusza skargę na postępowanie strażnika miejskiego.
Swojego podwładnego broni jednak Andrzej Szczepaniak, komendant Straży Miejskiej w Ustce.

- Obowiązkiem tego pana było wylegitymowanie się na wezwanie strażnika. On tego nie zrobił i dlatego została wezwana policja. Nie sądzę, aby strażnik uniemożliwił mu wejście do samochodu - mówi Andrzej Szczepaniak. - Strażnik wykonywał swoje obowiązki poprawnie i to nie on spowodował całe zajście.

Funkcjonariusz miał skaleczony palec, został on zszyty, a strażnik przebywa na zwolnieniu lekarskim. Na szczęście są świadkowie tego zdarzenia, dlatego mam nadzieję, że policja wyjaśni tę sprawę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza