Śledź na co dzień bytuje w morzu. Dopiero wczesną wiosną, kiedy zbliża się okres tarła, przemieszcza się bliżej brzegu, w cieplejsze wody. Wtedy na hasło "śledzie podeszły" przyjeżdżają amatorzy połowu tych ryb.
- Przyjeżdżam co roku, bo tutaj dobrze śledzie biorą. Owszem, to ryba wędrowna, czasem nie pasują jej warunki i można stać cały dzień i niewiele złowić. Ale jak wszystko dopisze, to można nałowić całe wiaderko - przekonuje pan Andrzej, który na śledzie do Łeby przyjechał z Bytowa.
Śledzie nie są pod ochroną, przez wędkarzy traktowane są jak tzw. chwast. Jest jednak norma ich połowu, która wynosi 10 kg dziennie. Trzeba mieć też specjalne zezwolenie z Urzędu Morskiego w Słupsku na amatorski połów tych ryb.
- W zeszłym roku śledzie były dużo mniejsze. Ale jak podeszły, można było sporo złowić. W tym roku sztuki są bardziej dorodne, bywa, że liczą nawet 30 centymetrów długości - mówi Bronisław Szablewski z Lęborka.
Na śledzie do Łeby przyjeżdżają tłumy miłośników połowu tych ryb. Bywa, że przy samym wyjściu z portu wędkarze stają jeden koło drugiego i jest tak ciasno, że żyłka może się zaplatać . Chodzą słuchy, że czasem w amoku połowu śledzi wędkarze potrafią się i ostro pokłócić między sobą. Nikogo to jednak nie zniechęca, bo na kolejny połów tych ryb przyjdzie jeszcze sporo poczekać.
- Potem podejdą dopiero w październiku, listopadzie - mówi Szablewski i dodaje ze śmiechem, że nie ma co się dziwić, że amatorzy śledzi przybyli tak licznie.
- No cóż święta idą - żartuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?