Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wieloryb z Vejle popłynął... i znów utknął. Polak zwolniony z pracy bo chciał zobaczyć walenia

oprac. old na podstawie duńskich mediów
Zatoka Vejle. W tym miejscu utknął wieloryb po tym gdy się uwolnił.
Zatoka Vejle. W tym miejscu utknął wieloryb po tym gdy się uwolnił. Fot. nyhederne.tv2.dk
Jeszcze wczoraj późnym popołudniem ludzie obserwujący sytuację wieloryba, który w środę utknął w duńskiej zatoce Vejle, mieli nadzieję, że jednak się uwolni. Tak się stało, dzięki przypływowi wody ssak wydostał się z mielizny. Dwa kilometry dalej znów utknął.

Od środy wieloryb z zatoki Vejle w Dani jest ogromną atrakcją. Ludzie wprost urządzają sobie pielgrzymki by zobaczyć wielkiego walenia.

Polak zwolniony z pracy, bo chciał zobaczyć wieloryba
Niesforny Polak, który zapisał się w historii incydentu z wielorybem, udawał chorego by zwolnić się z pracy i ujrzeć ssaka na własne oczy. Jak już wiemy i jak podają duńskie media Polak podpłynął do wieloryba i wszedł na jego grzbiet, żeby koledzy z brzegu mogli porobić zdjęcia. Potem polał zwierzę wodą, wrócił na brzeg i udzielił krótkiej rozmowy dziennikarzowi. Stąd jego kłamstwo na temat choroby wyszło na jaw.

Uczynek Polaka, ani ten zły ani ten dobry, nie zdobył uznania w oczach pracodawcy, który postanowił zwolnić Polaka za oszustwo.

Wieloryb wciąż w zatoce Vejle
Dzięki przypływowi wody wieloryb mógł się uwolnić i wypłynąć dalej. Jednak mimo wielu prób duńskich służb by "przegonić" ssaka na otwartą wodę, ten obrał dość fatalną trasę i dwa kilometry dalej ponownie utknął na mieliźnie, tuż przy moście w zatoce.

Według specjalistów wieloryb nie płynął i tak płynnie. Po jego ruchach można było stwierdzić, że wciąż jest osłabiony i wszystko wskazuje, że jest chory.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza