Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamknięta linia kolejowa. Dyrektor wini dyrektora, a ludzie nadal jadą autobusem ze Słupska do Szczecinka

Fot. Łukasz Capar
Pasażerowie kolejowej komunikacji zastępczej narzekają na potworny ścisk.
Pasażerowie kolejowej komunikacji zastępczej narzekają na potworny ścisk. Fot. Łukasz Capar
Mimo wcześniejszych obietnic, od środy nie będą jeszcze jeździły pociągi na trasie Słupsk-Szczecinek. Przewoźnik i zarządca torów wysyłają do siebie kolejne pisma z pytaniami i odpowiedziami. A ludzie czekają.

Jeszcze w poniedziałek spółka Przewozy Regionalne zapewniała, że wszystko jest na dobrej drodze i najprawdopodobniej w środę pociągi znów będą mogły jeździć między Słupskiem i Szczecinkiem. Dyrektor pomorskiego zakładu PR Zbigniew Labuda tłumaczył, że dostał z Polskich Linii Kolejowych dokument, który pozwalał mu na przywrócenie połączeń pod warunkiem, że w lokomotywach jednokabinowych będzie jeździło dwóch maszynistów.

Dyrektor na naszych łamach zapewniał, że we wtorek wypuści na tę trasę pociąg próbny. Deklarował nawet, że sam nim pojedzie.

Tymczasem wczoraj sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Szefostwo pomorskiego oddziału Przewozów Regionalnych stwierdziło, że nie wszystko jest dla nich jeszcze jasne i postanowiło wysłać kolejne pismo do Polskich Linii Kolejowych, które zarządzają torami kolejowymi.

- Mam wątpliwości, czy wszystkie usterki na trasie zostały usunięte - mówi Zbigniew Labuda. - W przysłanym mi przez PLK piśmie nie ma mowy, czy mijanka w Korzybiu została już naprawiona? Czy bezpieczeństwo pociągów jest zagwarantowane? Czy gałęzie drzew przy trasie są obcięte i nie będą uderzały w wagony?

Aby wyjaśnić te wątpliwości, dyrektor Labuda wysłał kolejne pismo z pytaniami do szefów PLK. Pismo wysłano wczoraj faksem, ale dopiero po godzinie 14. Urzędnicy PLK pracujący do godziny 16 nie zdążyli odpowiedzieć na te pytania. Wczoraj przed godziną 17 zapadła decyzja.

- Pociągi między Słupskiem i Szczecinkiem jeszcze nie pojadą - tłumaczy dyrektor Labuda. - Kiedy to nastąpi? Jeszcze nie wiem.

Tymczasem zarządzające szlakiem kolejowym PLK twierdzi uparcie, że po torach między Słupskiem i Szczecinkiem można jeździć.

- My tej linii nie zamykaliśmy i ruch na niej cały czas jest możliwy, jeżeli zachowane będą wszystkie zalecenia wprowadzone po wypadku w Korzybiu (doszło do niego 13 lipca tego roku - przyp. red.) - mówi Ryszard Stachowicz, zastępca dyrektora Zakładu Linii Kolejowych w Szczecinie. - Przewozy Regionalne same podjęły decyzję o przerwaniu połączeń. To dziwna decyzja, bo na tej samej linii cały czas jeżdżą pociągi PKP Cargo (przewoźnik towarowy - przyp. red.) i nic złego się im nie dzieje. Powody, które nie pozwalają komuś jeździć, można stale mnożyć. Z powodu rosnących przy torach krzaków nikt jeszcze ruchu kolejowego nie wstrzymał!

PLK zaznacza, że wszystko, co do nich należało, już zrobili. Teraz kończą naprawę zwrotnicy na rozjeździe w Korzybiu. Dotychczas przestawiano ją elektrycznie, a po katastrofie kolejowej w tym miejscu możliwe było tylko jej przestawianie ręczne. Jak zapewnia PLK, potrzebne do naprawy części już są zamówione.
Przerwaniem ruchu na linii Szczecinek-Słupsk zdziwiony jest także Tadeusz Ryś z Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, badający katastrofę kolejową w Korzybiu. - Ta decyzja została podjęta zbyt pochodnie - mówi Ryś.

Połączenie kolejowe między Słupskiem i Szczecinkiem zostało zawieszone w czwartek po południu. Powodem tej decyzji była, według dyrektora Labudy, awaria systemu komunikacji telefonicznej, za pomocą której maszynista pociągu porozumiewa się z dyżurnym ruchu. Od tego czasu zamiast pociągów między Słupskiem i Szczecinkiem jeżdżą w zastępstwie autobusy. Niestety, podróż nimi trwa godzinę dłużej niż koleją (łącznie powyżej 3 godzin) i często zdarza się, że podróżni tracą możliwość przesiadki na inne pociągi, np. w kierunku Poznania.

Komentarz

Kończ waść!
Wojciech Napruszewski
[email protected]

To już się robi śmieszne. Z jednej strony dyrektor Labuda z Przewozów Regionalnych nagle zaczął przejmować się bezpieczeństwem pasażerów i dbałością nawet o gałęzie, które mogłyby obijać się o wagony. Tylko, że przez kilka ostatnich lat na linii do Szczecinka w barwach PR kursowały lokomotywy z jednym maszynistą zamiast dwóch i nikomu to nie przeszkadzało! To wtedy nie narażano na szwank bezpieczeństwa ludzi? Z drugiej strony PLK, zarządca torów, mówi wyraźnie: można jeździć, inni przecież jeżdżą. A PR nie chce. Dlaczego? Wygląda na to, że nie ma czym jeździć albo komu prowadzić pociągów. Tymczasem dodatkowych pociągów na Woodstock do Kostrzyna z Gdyni w miniony weekend pojechało kilka. Przewoźnik: PR. A skąd tabor na nie? I gdzie jest w tym wszystkim pasażer?

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza