Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dawid Piasecki: Jestem lepszym sędzią

Rafał Szymański
Dawid Piasecki
Dawid Piasecki Krzysztof Tomasik
Rozmowa z Dawidem Piaseckim, sędzią ze Słupska, jedynym arbitrem z Pomorza prowadzącym już trzeci rok mecze w ekstraklasie.

- To był twój trzeci sezon w ekstraklasie, ale pierwszy, w którym przestano cię zewsząd chwalić. Pojawiły się pierwsze krytyczne uwagi. Jak to przyjmujesz?

- Krytyka jest potrzebna, lubię ją. Ona pomaga się rozwijać. Było sporo spotkań, które sędziowałem na dobrym poziomie, były dwa, z których nie jestem zadowolony. Były błędy, których mogłem uniknąć.

- Te dwa feralne mecze to jakie?

- Spotkanie w Chorzowie Ruchu z Zagłębiem Lubin i mecz Widzewa Łódź z GKS Bełchatów. Nie ja tam popełniłem błąd, ale poszedł on na moje konto. Na niektóre rzeczy nie mamy wpływu. Po analizie zapisów wideo stwierdzam, że mogłem ich uniknąć. Czasem było tak, że miałem dobre pierwsze wrażenie. Pierwsza decyzja, którą chciałem podjąć, była słuszna. Ale zrobiłem inaczej po podpowiedzi asystenta lub sędziego technicznego. Wtedy okazywało się, że to były błędy. One przytrafiły się pod koniec sezonu, w maju, gdy miałem najwięcej pracy. Byłem zmęczony.

- Oglądając twoje mecze w lidze, miało się wrażenie, że właśnie był moment, jakby chciano was zajechać - chodzi mi o sędziów zawodowych. Co tydzień kolejny mecz, pod presją. Wiem, że to wasz zawód, ale ze względu na widowisko, można by oszczędniej szafować waszymi siłami. Howard Weeb też nie sędziuje co tydzień w lidze angielskiej.

- Będąc sędzią międzynarodowym, trzeba się jednak z tym liczyć, że prowadzi się często mecze o dużym ciężarze gatunkowym.

- Najważniejsza nauka sezonu?

- Nauczyłem się nie myśleć w trakcie meczu o błędach. Taka postawa powodowałaby brak pewności. Rzutowałaby na inne decyzje. Jak sędziuję mecz, to staram się podejmować decyzje, które są słuszne i stosowane. Potem, oglądając zapis meczu, patrzę na sytuacje i staram się odtworzyć, jak wtedy reagowałem na boisku, co mną kierowało. Proszę mi wierzyć, to co się robi na murawie, a to co się potem widzi w kamerze, to są jednak małe, subtelne, ale różnice. W związku z tym, to jest element nauki i samokształcenia. W trakcie meczu nie można myśleć, że był błąd i jeszcze go naprawiać. To jest wykluczone. To mogłoby sprawić, że powstałyby kolejne błędne decyzje.

- Tak miałeś w którymś z tych dwóch spotkań?

- Tak, w Chorzowie. Podjąłem decyzję o podyktowaniu rzutu karnego, potem odwołałem ją. Od tego momentu do mojej głowy wkradła się wątpliwość i brak zaufania do swoich działań.

- Po meczu w Kielcach Korona - Wisła "Fakt" nazwał cię najgorszym sędzią ekstraklasy...

- To było jedno z moich lepszych spotkań w lidze. Nie wiem, o co im chodziło.
- Piłkarze to cwaniacy. Gdy widzą twój błąd, starają się to potem wykorzystać?
- Tak, bardzo często. Jest dużo bardzo doświadczonych zawodników w lidze, oni widzą nasze zawahania. Np. Frankowski z Jagiellonii Białystok, Sobolewski z Wisły Kraków, w Legii próbują to robić Vrdoljak i Radović.

- Recepta na to?

- Proste przewidywalne decyzje, podjęte pewnie. Jak tak się je podejmuje, to praktycznie wątpliwości znikają. Tak było w meczu Legii z Jagiellonią. Podejmowałem tam decyzje szybko, w tempie i nie budziły kontrowersji. Gdy jest tylko minimalne zawahanie, piłkarze mogą to wykorzystać: "A może nie dasz tej kartki, a tutaj nas skrzywdziłeś, to teraz odpuść, a może nic nie było". Trzeba nad tym panować.

- Trener Probierz potrafi wpływać na sędziów, sugerować liniowym, że był spalony, chociaż go nie było...

- To jest bardzo znany przykład. Jednak nie tylko on. Trenerzy próbują wykorzystać te umiejętności piłkarzy, ale też swoje zdolności psychologiczne, potrafią wyczuć nastrój sędziego i pochlebstwem, groźbą, prośbą forsować swoje zdanie. Chociażby trener Skorża. A odnosi się wrażenie, że to taki spokojny człowiek, dżentelmen. Jednak w każdym człowieku jest ta druga natura. On potrafi ją pokazać.

- Zaczynałeś sędziować jeszcze w lidze rachitycznej, bez stadionów, teraz są to już w niektórych miastach prawdziwe widowiska na europejskich obiektach. Czujesz tę różnicę?

- Liga zaczyna być widowiskiem. Minusem tego rozwoju, ale takim minusem w cudzysłowie, dla mnie jest to, że jest ona wnikliwiej obserwowana, każdy mecz, każdy gest śledzi bardzo dużo kamer i tu już nie ukryje się żadnego błędu, żadnego nieprzepisowego zagrania. Trzeba więc na to bardzo uważać. Dlatego i sędziować jest coraz trudniej - gra jest szybsza, piłkarze grają lepiej technicznie. W związku z tym niejednokrotnie decyzja podjęta w ułamku sekundy, tak na szybko, jest rozbierana na części pierwsze. Potem człowiek się zastanawia, czy musiał coś gwizdać, czy mógł postąpić inaczej. Pod tym względem sytuacja, która nam się wydaje prosta i oczywista na pierwszy rzut oka, zobaczona w kamerze ultra slow motion już takiej pewności nie daje. Ale oko sędziego nie działa tak jak ta kamera. Dlatego są błędy i na tym musimy bazować.

- Jako sędzia wprowadziłbyś odczyt z zapisu wideo, który by wam pomagał?

- Każde rozwiązanie techniczne, które pomoże podejmować lepsze decyzje, jest dobre. Ale niech to FIFA i UEFA rozważają. Mi nie zależy na tym, by popełniać błędy.

- Czego musisz się jeszcze nauczyć w lidze?

- Wydaje mi się, że jestem lepszym sędzią, zyskałem doświadczenie. Oprócz dbałości o zdrowie fizyczne i psychiczne bardzo ważne jest dobre kierowanie zespołem sędziów, z którym pracuję. Bo jeśli jest gdzieś słabsze ogniwo, to ma to przełożenie na cały wynik. Przygotowanie merytoryczne - tak, techniczne - tak, fizyczne - tak. Odporność psychiczną mam dobrą, ale musi poprawić to cały zespół, moi liniowi i sędzia techniczny. To wszystko musi być na odpowiednim poziomie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza