Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sarna: może jeszcze będzie mi dane zagrać dla Gryfa

Rafał Szymański
Artur Sarna już w barwach Kotwicy...
Artur Sarna już w barwach Kotwicy... Jacek Wójcik
Rozmowa z Arturem Sarną, byłym zawodnikiem Gryfa Słupsk, obecnie w Kotwicy Kołobrzeg.

Artur Sarna

Artur Sarna

Rocznik 1987, wychowanek Amiki Wronki, grał w juniorach Amiki, pierwszym zespole w III lidze a także w Lechu Poznań w Młodej Ekstraklasie. Od 2008 roku występował w Gryfie Słupsk. Teraz zagra w Kotwicy Kołobrzeg.

- Grasz już w Kotwicy Kołobrzeg, to może zrobimy taki wywiad pożegnalny ze Słupskiem?

- Ale ja się nie żegnam ze Słupskiem. Mam nadzieję, że jeszcze wrócę grać w Gryfie, dlatego nie chcę mówić nikomu "żegnajcie, mam was już za sobą i nie wiadomo, co teraz będzie".

- Ale te trzy lata w Gryfie to pewien zamknięty już rozdział twojego życia.

- Tak, na pewno. Trudno mi było podjąć taką decyzję, ale taki jest los piłkarza. Czasami trzeba podejmować właśnie takie zadania. Mam nadzieję, że będzie dobrze.

- Co zadecydowało o twoim odejściu?

- Trudno odpowiedzieć. Możliwość rozwoju, jeszcze większa mobilizacja do tego, by się rozwijać jako piłkarz.

- Z tych trzech lat najprzyjemniej pamiętam ten remis 4:4 w Rumi z Orkanem, gdy strzeliłem dwa gole, szczególnie ten jeden w 90 minucie. To była duża radość. Wiadomo że wszystkie zwycięstwa wspomina się bardzo miło. Długo będę pamiętał to spotkanie z Chemikiem Police, zwycięstwo dające nam utrzymanie i tę mobilizację przed meczem. Była presja i cieszę się, że udało się wygrać 3:0 i utrzymać ligę w Słupsku.

- Przychodziłeś do Słupska z małych Wronek...

- Wiadomo że pierwszy rok to coś zupełnie nowego. Grałem wcześniej praktycznie we Wronkach, przy rodzinie, przy znajomych to było coś innego. W Słupsku zostałem rzucony na głębokie wody, przyjechałem do większego miasta, do nowego otoczenia, to było dla mnie ciężkie przeżycie i coś nowego.

Aklimatyzacja w zespole, poznawanie nowych kolegów z drużyny, z tym wszystkim musiałem sobie poradzić, chociaż nie było łatwo. Ten pierwszy rok długo będę pamiętał. Potem było już lepiej. I łatwiej.

- To, że trener Wojciech Polakowski trenował cię w Gryfie, a teraz jest w Kotwicy też było takim dodatkowym atutem twojego przejścia do Kołobrzegu?

- Wiadomo że chciał mnie ściągnąć. Wydaje mi się, że jakieś znaczenie to miało. Nie wchodźmy w to, czy większe czy mniejsze.

- Jak z dystansu z Kołobrzegu oceniasz sportowo ten skład Gryfa?

- Sportowo bardzo dobrze. Grałem z chłopakami, wiem, jakie mają umiejętności, przynajmniej większość z nich. Wiem, że już kilku graczy już doszło. Czas pokaże, na co kogo stać. Grałem przez trzy lata w III lidze i wiem, że ta pierwsza runda wyjaśni, kto będzie walczył o II ligę.

- Odszedłeś w tym momencie, gdy do Gryfa wraca Szymon Gibczyński, twój najlepszy kolega w Gryfie. Nie żałujesz teraz?

- Tak to się ułożyło. Niemiło wyszło, bo miałem nadzieję, że uda się, byśmy znowu razem grali. Ale jeszcze jest przede mną kilka lat grania w piłkę i mam nadzieję, że z Szymonem spotkam się w jednym zespole. Zresztą nie tylko z nim, także z innymi kolegami z Gryfa. I im, i Szymonowi życzę powodzenia, żeby grali jak najlepiej i zdobywali jak najwięcej punktów. Będzie ciężko zagrać mi przeciwko nim.

- W Gryfie pokazałeś, że jesteś wszechstronnym obrońcą, możesz grać z boku i w środku. Jak to wygląda w Kotwicy?

- To się jeszcze ustala, z tego co wiem, raczej na środku.

- Ok. Jakieś przesłanie do kibiców?

- Nie. Nie mówię ostatniego słowa, bo może będzie mi dane zagrać jeszcze dla Gryfa, może po awansie do II ligi?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza