Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słupsk jest gotowy na przyjęcie firmy Drutex

Andrzej Gurba [email protected]
Leszek Gierszewski, prezes Druteksu, zapowiedział, że przeniesie firmę z Bytowa do innego miasta. Nieoficjalnie mówi się o kilku lokalizacjach. Najbardziej prawdopodobny jest Słupsk.
Leszek Gierszewski, prezes Druteksu, zapowiedział, że przeniesie firmę z Bytowa do innego miasta. Nieoficjalnie mówi się o kilku lokalizacjach. Najbardziej prawdopodobny jest Słupsk. Krzysztof Tomasik
Pracownicy Druteksu boją się, że stracą pracę, jeśli zakład wyniesie się z Bytowa. A Maciej Kobyliński, prezydent Słupska, mówi, że pójdzie pieszo do Bytowa, jeśli tylko Drutex tu zainwestuje.

Wypowiedź Leszka Gierszewskiego, prezesa Druteksu, o przeniesieniu firmy do innego miasta, bardzo zaniepokoiła pracowników. Ludzie boją, że jak do tego dojdzie, to stracą pracę.

- Gdzie ja znajdę stabilne zatrudnienie?! Pewnie wszystkich nie zwolnią, ale ci, co zostaną, będą musieli dojeżdżać, podobno do Słupska - martwi się pracownik produkcji (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).

Inny pracownik mówi, że w tej sprawie nie mają od szefów firmy żadnych informacji. Potwierdza to Rafał Gierszewski, dyrektor do spraw handlowych w Druteksie.

- Żadnego spotkania w tej sprawie z załogą nie było - mówi Rafał Gierszewski.

Zapytaliśmy dyrektora, co stanie się z obecnymi pracownikami, jeśli dojdzie do przeniesienia firmy.
- To pytanie proszę kierować do prezesa - oznajmiał R. Gierszewski. Tak samo odpowiedział na pytanie o dalsze sponsorowanie klubu piłkarskiego Bytovia. Z prezesem Leszkiem Gierszewskim nie udało nam się wczoraj porozmawiać, bo do niedzieli przebywa poza granicami kraju (przez cały dzień miał wyłączony telefon komórkowy).

Drutex, który zatrudnia ponad 1500 osób, jest największym pracodawcą w Bytowie i okolicy. Dla miasta wyprowadzka zakładu byłaby prawdziwą katastrofą. Janusz Wiczkowski, szef Powiatowego Urzędu Pracy w Bytowie, wierzy, że do czarnego scenariusza nie dojdzie. - Gdyby jednak tak się stało, to byłyby to zwolnienia grupowe. Na pracodawcy ciążą wtedy pewne obowiązki, działania osłonowe. Nie byłoby tak, że pracownicy pozostawieni zostaliby sami sobie - oznajmia Wiczkowski.

R. Gierszewski nie chce zdradzić, do jakiego miasta ma przeprowadzić się Drutex. Nieoficjalnie mówi się o kilku lokalizacjach. Najbardziej prawdopodobny jest Słupsk. Podobno właściciel Druteksu rozmawiał na ten temat z Maciejem Kobylińskim, prezydentem Słupska. - Jeśli były rozmowy, to nieoficjalne - oznajmia ogólnie Kobyliński.

Prezydent Słupska mówi, że podziwia prezesa Gierszewskiego za to, jaką stworzył firmę i jak obecnie radzi sobie w biznesie.

- Gruntów dla Druteksu w Słupsku i okolicy nie zabraknie. Mamy 100 hektarów przy obwodnicy. Możemy rozmawiać o strefie ekonomicznej. Wystarczy jedno słowo prezesa, a zaczynamy działać. Mogą nawet na piechotę iść ze Słupska do Bytowa, jeśli Drutex przeniesie do nas firmę - oznajmia Kobyliński.

Drutex chce wynieść się z Bytowa, bo jego właściciel nie jest zadowolony z tego, co dzieje się z gruntami między Bytowem a Dąbiem, które spółka chce kupić, aby zbudować nowe hale produkcyjne i zatrudnić w ciągu 2-3 lat około 1 500 osób. Grunty (około 17 hektarów) to obecnie ziemia rolna. Są one dzierżawione przez Ryszarda Sylkę, burmistrza Bytowa i jego wspólnika. Obaj panowie zadeklarowali zdanie gruntów w przyszłym roku, najpóźniej po zbiorach. Dla Druteksu to zbyt odległy czas. Do tej pory w tej sprawie wypowiadał się burmistrz Sylka. Wczoraj rozmawialiśmy z jego wspólnikiem.

- Współczuję burmistrzowi, bo jego położenie jest trudne. Też nie rozumiem tego całego zamieszkania. Drutex jest właścicielem kilku hektarów ziemi obok swojej firmy. W lutym przyszłego roku może kupić 21 hektarów ziemi, które wystawi Agencja Nieruchomości Rolnych. To wystarczy, aby zacząć rozbudowę firmy. Te 17 hektarów gruntów, które my teraz dzierżawimy, nie są im na gwałt potrzebne. Chyba że traktuje się te grunty jako lokatę kapitału w nieruchomości - oznajmia dzierżawca.

Mówi jeszcze, że korzysta z rolniczych dopłat na tę ziemię. - Jesteśmy w 5-letnim programie środowiskowym. Teraz jest jego połowa. Nie mogę więc, ot tak, oddać ziemi, bo musiałbym zwracać dopłaty - mówi rolnik. Przypomnijmy jednak, że prezes Gierszewski zadeklarował, że pokryje wszelkie koszty i wypłaci odszkodowanie, jeśli zajdzie taka konieczność. Poza tym w 2012 roku, kiedy burmistrz Sylka i jego wspólnik chcą zdać ziemię, też nie zakończy się jeszcze 5--letni program środowiskowy. - Mamy podpisać aneks do umowy. Tym martwić będzie się Agencja Nieruchomości Rolnych - oznajmia dzierżawca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza