Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

19 tys. zł dla burmistrza Ustki za niewykorzystane urlopy

Łukasz Capar
Burmistrz Ustki Jan Olech, nie chciał pójćc na urlop. Wolał wziąć pieniądze za niewykorzystanie dni wolnych.
Burmistrz Ustki Jan Olech, nie chciał pójćc na urlop. Wolał wziąć pieniądze za niewykorzystanie dni wolnych. Łukasz Capar
Prawie 19 tysięcy złotych za niewykorzystane urlopy wziął burmistrz Ustki Jan Olech. Sowitą zapłatę dostał w czasie, gdy miasto oszczędza na wydatkach.

Ekwiwalent za niewykorzystanie 40 dni urlopu (14 dni za 2009 rok, 26 za 2010 r.) burmistrzowi Olechowi przyznano 2 grudnia 2010 r. Sprawa wyszła na jaw dopiero teraz, po kontroli, jaką w usteckim magistracie przeprowadziła Regionalna Izba Obrachunkowa.

Kontrolujący zwrócili uwagę, że Olechowi wypłacono ekwiwalent w wysokości 18 924, 80 zł brutto na koniec poprzedniej kadencji, mimo że w chwili wypłacania pieniędzy jasne było już, że Olech został wybrany na następną kadencję.

Na pytanie zadane przez kontrolujących o zasadność wypłacenia tego ekwiwalentu ustecki Urząd Miasta udzielił odpowiedzi, że wraz z upływem pierwszej kadencji, 2 grudnia 2010 r., wydano burmistrzowi świadectwo pracy, co pozwalało na wypłatę ekwiwalentu za niewykorzystany urlop. Takie tłumaczenia kontrolerzy RIO uznali za satysfakcjonujące, a postępowanie urzędników za zgodne z prawem. Ciekawe jest to, że tego samego dnia, gdy burmistrz Olech dostał świadectwo pracy za pierwszą kadencję i pobrał sowity ekwiwalent, składał przysięgę na drugą kadencję.

Według przepisów Kodeksu pracy, burmistrzowi, tak jak każdemu innemu pracownikowi, przysługuje prawo do urlopu wypoczynkowego. Z chwilą rozwiązania stosunku pracy burmistrz nabywa prawo do ekwiwalentu za niewykorzystany urlop wypoczynkowy. Według przepisów prawo to nie wygasa, nawet jeżeli tego samego dnia nawiązany został nowy stosunek pracy w tym samym urzędzie na kolejną kadencję. Eksperci od spraw samorządów zaznaczają jednak, że burmistrz może porozumieć się z pracodawcą, aby miasto nie płaciło mu za niewykorzystany urlop.

- Na podstawie porozumienia stron burmistrz może porozumieć się z pracodawcą, że niewykorzystany urlop wykorzysta w czasie następnej kadencji - zaznacza Dorota Bąbiak-Kowalska, prawniczka kierująca działem prawnym pisma samorządowego "Wspólnota". - Z taką inicjatywą powinien wystąpić burmistrz. Wszystko zależy od jego dobrej woli.

Wysoki ekwiwalent wypłacony Olechowi wstrząsnął usteckimi rajcami miejskimi.
- Jestem zdziwiony i zniesmaczony taką sytuacją - mówi radny Grzegorz Koski. - Nie wiem, jak to możliwe, że burmistrz nie wykorzystał 14 dni urlopu za 2009 rok. Przecież zgodnie z prawem każdy pracownik musi wykorzystać urlop do końca pierwszego kwartału następnego roku. W takiej sytuacji burmistrz powinien wykorzystać zaległy urlop w 2010 roku, a nie brać za niego pieniądze. Każdy inny pracownik zostałby zmuszony do wybrania urlopu co do dnia.

Wyjaśnienia sprawy domaga się także Adam Brzóska, przewodniczący Rady Miasta w Ustce.
- Poprosiłem wydział kadrowy, aby wytłumaczył zasadność przyznania ekwiwalentu burmistrzowi - mówi Brzóska. - Jeżeli uznam, że tłumaczenie jest niejasne, to poproszę prawnika miejskiego o analizę prawną tej sytuacji.

Zdziwienie wypłaceniem wysokiego ekwiwalentu urlopowego burmistrzowi jest wśród usteckich radnych tym większe, że sprawa rozgrywała się w czasie, gdy Ustka przeżywała już trudności finansowe. Brak pieniędzy doprowadził do tego, że w 2011 roku władze miasta oszczędzały pieniądze m.in. na szkołach (likwidując nauczanie w małych grupach języków obcych i wychowania fizycznego) oraz wyłączając oświetlenie na boiskach Orlik.

- Pobieranie ekwiwalentu za niewykorzystany urlop na koniec kadencji w przypadku, gdy samorządowiec mógłby wykorzystać urlop w drugiej kadencji, nie jest niczym dziwnym - zaznacza Bąbiak-Kowalska. - W samorządach tak się po prostu robi.

Mieszane odczucia w tej sprawie ma także Roman Giedrojć, szef Państwowej Inspekcji Pracy w Słupsku.
- W sytuacji zmiany kadencji i wystawienia świadectwa pracy samorządowiec miał prawo odebrać ekwiwalent za niewykorzystany urlop - tłumaczy. - Problem w tym, że urlop powinien być wcześniej wykorzystany w naturze, a tylko w wyjątkowych sytuacjach (m.in. przewlekła choroba, urlop macierzyński - przyp. red.) można nie wykorzystać urlopu i odebrać go w formie ekwiwalentu po rozwiązaniu umowy o pracę. Będziemy przyglądać się takim działaniom w samorządach.

Dlaczego Olech nie wybrał 40 dni urlopu w ciągu dwóch lat?
- Były ważne sprawy samorządowe - ucina Jan Olech w rozmowie telefonicznej.
- Jakie? - dopytujemy.
Odpowiedź: - Wszystkie są ważne.
- Nie mógł pan zlecić tych spraw innym pracownikom magistratu? Jest ich wielu?
- Nie mogłem, bo muszę sam doglądać spraw - odpowiada burmistrz.

Na pytanie, czy nie widzi sprzeczności w tym, że miasto oszczędza pieniądze, gdzie się tylko da, a jemu wypłaca dużą sumę, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
- Uwzięliście się na mnie
- powiedział Olech i wyłączył telefon.
Próbowaliśmy dowiedzieć się, czy w ciągu ostatnich trzech lat w usteckim magistracie było więcej przypadków wypłacenia ekwiwalentu za niewykorzystany urlop. Urząd Miasta w Ustce udzielił nam odpowiedzi, że takich przypadków było kilka, ale z uwagi na ochronę danych osobowych nie może udzielić informacji, ile było takich przypadków i jakie sumy pieniędzy dotyczyły. Odpowiedź ta jest zaskakująca zważywszy na to, że pytaliśmy o sposób wydania publicznych pieniędzy przez urzędników publicznych, a nie o personalia konkretnych ludzi.

Do sprawy wrócimy.

Komentarz: Burmistrz wydoił miasto

Marcin Prusak
[email protected]

Jesienią 2010 roku, w czasie sesji Rady Miasta w Ustce widziałem, jak burmistrz Olech gasił światło na sali obrad, bo było dość jasno. Uznałem wtedy, że to przykład dobrego gospodarza, który oszczędza na drobnostkach, żeby starczyło pieniędzy na sprawy ważkie. Niestety, nie wiedziałem wówczas, że kilka miesięcy później ten sam burmistrz Olech weźmie lekką ręką prawie 19 tysięcy złotych z kasy swojego miasta za urlop, którego nie wykorzystał. Wziął bez mrugnięcia okiem, choć dobry gospodarz szukałby sposobu, aby uniknąć konieczności narażania miasta na wydatek. Tymczasem burmistrz posłużył się sprytnym wybiegiem. Bo ileż sprytu trzeba, żeby w dniu zakończenia pierwszej kadencji rano odebrać świadectwo pracy, nabywając tym samym prawo do sowitego ekwiwalentu, a później złożyć ślubowanie na drugą kadencję. Oczywiście wszystko jest zgodne z prawem, ale nijak nie mogę się pozbyć uczucia, że burmistrz wydoił miasto.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza