Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowy słupski szpital. Organizacja do poprawy

Alek Radomski [email protected]
Pół doby w kolejce do lekarza. Tak wyglądała sytuacja na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Co zawiodło?
Pół doby w kolejce do lekarza. Tak wyglądała sytuacja na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Co zawiodło? Marcin Kamiński
Pół doby w kolejce do lekarza. Tak wyglądała sytuacja na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Co zawiodło?

Sytuacja została rozładowana dopiero około trzeciej w nocy.

- Liczba osób, która przewinęła się w poniedziałek przez SOR, odpowiadała dwóm masowym wypadkom - mówił wczoraj na spotkaniu Ryszard Stus, dyrektor szpitala, przedstawicielom miejskich i niepublicznych ośrodków zdrowia.

- Połowę z pacjentów oznaczyliśmy zielonymi opaskami. To byli pacjenci, którzy nie wymagali natychmiastowej pomocy i nie powinni byli do nas trafić - mówił Hakim Aurang, ordynator oddziału. Część z nich została odesłana do poradni, jeden pacjent z półcentymetrową raną palca, drugi z zapaleniem spojówki.

Dyrektor Stus przyznał wczoraj, że oddział nie funkcjonuje jeszcze w stu procen­tach. - Nie było takiej możliwości, by wszystko wdrożyć. To dopiero ósmy dzień jego pracy. Głównym powodem był problem z systemem komputerowym, drugi to za małe środki zakontraktowane przez NFZ na funkcjonowanie oddziału - tłumaczył wczoraj Ryszard Stus.

Ale to niejedyny powód, dla którego w poniedziałek doszło do takich scen na oddziale.
Część winy ponoszą sami pacjenci oraz kierujący ich do szpitala lekarze. - Tylko że SOR to nie izba przyjęć - zaznacza ordynator. - To odział, który ma nieść pomoc w stanie zagrażającym życiu, a nie świadczyć pomoc doraźną - podkreśla.

Pacjenci jednak o tym nie wiedzą. Specyfika SOR-u jest dla nich taką samą nowością jak dla słupskich lekarzy. Ci ostatni zresztą na wczorajszym spotkaniu do tego się przyznali.

Mówili, że nie bardzo rozumieją, jak działa oddział, kto powinien na niego trafiać, czy ostatecznie, jak kierować pacjenta, u którego rozpoznano chorobę, a wymaga hospitalizacji.

Wybuchnęli śmiechem, kiedy powiedziano im, że mają dzwonić do ordynatora konkretnego szpitala, aby umówić datę, kiedy pacjent może położyć się na szpitalnym łóżku.

Na spotkaniu padła też propozycja, by szpital wystosował do urzędu miejskiego specjalną instrukcję dla słupskich lekarzy. Ratusz roześle ją podległym mu jednostkom zdrowia.

- Przekażemy lekarzom, by nie odsyłali pacjentów na SOR, jeśli nie będzie to potrzebne - zadeklarowała Mar­ia Mazur, dyrektorka miejskiego ZOZ-u i zaznaczyła, że właśnie w poniedziałek podległa jej przychodnia przy ul. Tuwima obsłużyła 95 pacjentów między 7 rano a 15. - My też jesteśmy obłożeni pacjentami, ale jeśli chory ma rozciętą ranę głowy i wymaga tomografu, to będzie kierowany do szpitala - podkreślała.

Kamiński z przychodni Salus poprosił szpital, o zestawienie pacjentów kierowanych przez jego przychodnię do szpitala. Mówił, że wpłynie to na ograniczenie skierowań na SOR w błahych przypadkach.

Dyrektor pogotowia przyznał, że w poniedziałek karetki wyjeżdżały około 50 razy. - Zatkanie oddziału spowodowało, że dyspozytorka pogotowia nie miała przez chwilę karetek w dyspozycji - mówił Mariusz Żukowski, dyrektor pogotowia. Część utknęła na SOR, reszta wyjechała do różnych zdarzeń.

Dlaczego dyrekcja szpitala nie wystosowała oficjalnej instrukcji czy listy wskazówek do lekarzy przed uruchomieniem oddziału?

- Myśleliśmy, że to są rzeczy powszechnie znane wśród lekarzy - mówi dyrektor Stus. -Ale u nas nigdy nie było SOR-u. To, co sobie obiecujemy po wiedzy lekarskiej, w tym wypadku nie zadziałało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza