Wydarzenie to miało miejsce w budynku socjalnym przy ul. Wiatracznej w Słupsku. Od kilku dni mieszkający w tym rejonie słupszczanie słyszeli wycie psa, który był zamknięty w mieszkaniu zajmowanym przez czterdziestoletnią kobietę, znaną z tego, że co pewien czas wyrusza na kilka dni w Polskę.
Tak samo prawdopodobnie było i tym razem. Wyjący pies zainteresował Ewę Wierzbicką, która zorganizowała sąsiadów do wspólnego działania. Przez kilka dni o problemie zamkniętego w mieszkaniu psa informowali policję i straż miejską.
Dopiero w czwartek (15 grudnia), przy udziale Barbary Aziukiewicz, szefowej słupskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, udało się otworzyć okno w mieszkaniu, przez które wyskoczył zagłodzony pies.
- Był bardzo wychudzony i spragniony, bo zaraz zaczął pić wodę z kałuży. Wyraźnie był także zapchlony, bo z nasady ogona zdarł sobie skórę. Zauważyliśmy także, że z głodu zjadł rośliny w mieszkaniu i naruszył tapety - opowiada pani Aziukiewicz.
Pies został odwieziony do Schroniska dla Zwierząt w Słupsku.
- Będziemy dążyć do tego, aby właścicielka zrzekła się psa i żeby trafił on do nowego właściciela. O skandalicznym postępowaniu właścicielki powiadomimy także prokuraturę. Tym bardziej że z relacji sąsiadów wynika, że to nie jest pierwsze tego rodzaju zachowanie z jej strony - mówi Barbara Aziukiewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?