Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ustczanie: Zostawcie w spokoju nasz plac Wolności!

(ber)
Mieszkańcy Ustki twierdzą, że to zamach na przestrzeń publiczną. Bo plac Wolności stanie się prywatny, zagrodzony, po prostu już nie nasz –mówią.
Mieszkańcy Ustki twierdzą, że to zamach na przestrzeń publiczną. Bo plac Wolności stanie się prywatny, zagrodzony, po prostu już nie nasz –mówią. Łukasz Capar
W Ustce - małym mieście z wąskimi ulicami to jedyna przestrzeń otwarta na cztery strony świata. Świata, który znamy od lat i z którym się identyfikujemy. Ta przestrzeń daje nam wytchnienie, a także pozwala oddychać miastu.

Władze Ustki przygotowały koncepcję zagospodarowania placu Wolności. Każdy z wariantów kroi publiczny park na fragmenty mieszkaniowo-usługowe, hotelowy, skazuje drzewa na zagładę i przewiduje
sprzedaż gruntu.

Mieszkańcy twierdzą, że to zamach na przestrzeń publiczną. Bo plac Wolności stanie się prywatny, zagrodzony, po prostu już nie nasz. Młoda mama usypia dziecko w wózku. Buja, kołysze, coś nuci, przysiada na ławeczce. Jak zwykle. I tak jak emeryt z ul. Słowiańskiej w ładną pogodę lubi sobie posiedzieć na skwerku.

- Przyjeżdżamy do Ustki od 1976 roku. Zawsze w czerwcu - opowiadają na przemian Ewa Lesińska, Wanda, Gocół i Wiesław Roszczyk z Warszawy. - Po co zabudowywać zieleń? Niech postawią hotel w innym miejscu. Ustka powinna się rozwijać w kierunku zachodnim. Ten plac jest centrum spotkań towarzyskich, to przestrzeń komunikacyjna, bo łączy różne części miasta. Przede wszystkim
est potrzebny mieszkań com. My też się do niego przyzwyczailiśmy. Przydaje się nam, bo po zakupach na bazarku zawsze tu odpoczywamy.

W czasie godzinnego spaceru i rozmów z mieszkańcami, wczasowiczami i kuracjuszami, tylko dwie kobiety wzruszyły ramionami na plany wobec placu Wolności.

Na placu Wolności park był od zawsze. W przeszłości sąsiadował z kortami tenisowymi, później z placem zbiórek pierwszomajowych, obecnie z rynkiem handlowym. W późniejszych latach komuny część defiladową od strony południowej stroiła olbrzymia forma przestrzenna, która odeszła w zapomnienie razem z treścią, jaką miała przekazywać. .

Po co plac betonować, tylko ratusz wie. Bo tam narodził się pomysł. Na debacie z... dwudziestoma mieszkańcami, której miasto raczej nie nagłaśniało, projektanci przedstawili pięć wariantów koncepcji zagospodarowania terenu. Radykalne zmiany wzbudziły sprzeciw. Pomysłem nie byli zachwyceni też radni obecni w ratuszu. A nawet sam burmistrz Jan Olech.

Mało komu spodobały się propozycje, by najbardziej otwartą przestrzeń w Ustce zajęły hotel z basenem i spa, biura instytucji czy banków, ogródki na tarasach i prywatne domy. Ustczanie, a zwłaszcza ci z sąsiedztwa, namawiali, by plac zostawić, bo nikt za parę nie będzie wiedział, jak wyglądała stara Ustka.

Tym bardziej że to jeden z dwóch placów w mieście, ale jedyny tego rodzaju. Argumentów za pozostawieniem parku dostępnego dla wszystkich było wiele: wszystkie ławki są zawsze zajęte, bo starsi wygrzewają się na słońcu, mamy z dziećmi spacerują, pieski biegają, a wczasowicze nie przyjeżdżają po to, by oglądać obiekty handlowo-usługowe.

Trzeba też pomyśleć myśleć o miejscach pracy kilkudziesięciu osób z targowiska. Każdy z wariantów wiąże się ze sprzedażą części gruntu. Teren można sprzedać tylko raz, a później tylko żałować. A przestrzenią publiczną nie wolno handlować.

Pomysłów na plac jest wiele: urządzić prawdziwy targ farmerski, z produktami regionalnymi, plac zabaw dla dzieci, a zabudować kamieniczkami, ale tylko od strony wschodniej, żeby stworzyć formę rynku.

- Są dwie przesłanki. Po pierwsze, teren jest zaniedbany i się marnuje. Po drugie: miasto musi uzyskiwać dochody. Fajnie byłoby zrobić rosarium, kryte lodowisko, salę koncertową, ale miasto nie ma z czego się utrzymać i trzeba szukać dochodów - argumentuje wiceburmistrz Ryszard Kwiatkowski.

Sekretarz Barbara Podruczna-Mocarska uważa, że trzeba zachować jak najwięcej zieleni, ale jest przekonana o konieczności wybudowania pięciogwiadkowego hotelu spa.

- Nie mamy takiej oferty w Ustce, a to jest dobre usytuowanie, blisko promenady. W każdym wariancie koncepcji jest hotel, nawet można zrezygnować z kamieniczek - dodaje, podkreślając też finanse. - Rząd nakłada na samorządy coraz więcej obowiązków, więc trzeba szukać dochodów. W Ustce przemysł padł, a funkcje turystyczne się nie rozwijają. Może dobra lokalizacja zainteresuje inwestora.
To myślenie o dwa kroki do przodu, bez nachalnego łamania warunków życia tych, którzy tam mieszkają.

Jednak burmistrz Jan Olech jest innego zdania.

- Nie podzielam tego, co mówią mój zastępca i sekretarz. W miejscu targowiska można postawić kamieniczki, takie jak na przeciwległej ulicy Piłsudskiego. Niczego na siłę nie będziemy forsować - zapewnia burmistrz.

Jednak o wszystkim zdecydują radni. Bo każdy wariant wymaga zmiany. Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego, które określa ten teren jako zielony ogólnodostępny, wymaga także poprawek w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego Centrum 3 i Centrum 4 oraz zmiany uchwały rady, która dotyczy parku.

Krzysztof Wojcieszyk, dyrektor Wojewódzkiego Biura Planowania Przestrzennego w Słupsku, w latach 90. był burmistrzem Ustki. Jako urbanista jest przeciwny zamiarowi zabudowy. Określa go jako próbę zawłaszczenia placem Wolności. To także niezdrowy dla mieszkańców pomysł.

- Wszyscy mówią o zmianach. A czemu one mają służyć? Bo są konieczne, zwykle pada odpowiedź. I tyle. A komu przeszkadza to targowisko? - pyta Krzysztof Wojcieszyk. - Przestrzeń publiczna należy do mieszkańców, a nie do władz. Nawet jeśli miastu brakuje pieniędzy, nie można sprzedawać klejnotów rodowych. Mieszkańcy kojarzą Ustkę z placem Wolności. To identyfikacja przestrzeni, która w takim kształcie funkcjonuje. Jeśli jej zabraknie, miasto stanie się dla nich obce.

Zdaniem urbanisty, są także względy zdrowotne. Bo miastu potrzebne są przeciągi i korytarze powietrzne trzeba zachowywać.

- Przewietrzanie służy utrzymaniu właściwego klimatu w przestrzeni miejskiej, bo inaczej następują niezdrowe dla mieszkańców zastoiska. To pyły, szkodliwe substancje z emisji, na przykład kotłowni, spaliny samochodowe - tłumaczy. - Jeśli dojdzie do zabudowy, ruch pojazdów wokół placu będzie jeszcze większy. Po co to robić? Owszem, można poprawić estetykę tego miejsca, ale nie wolno zmieniać jego funkcji i wywłaszczać z przestrzeni publicznej mieszkańców, którzy od lat są z nią związani. Rzuciłbym hasło: referendum. Niech społeczność lokalna zdecyduje o sprawie, która jest dla niej istotna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza