Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Haker zamienił życie czterech rodzin ze Słupska w koszmar

Katarzyna Sowińska [email protected]
10-letnia Ala boi się chodzić do szkoły, dziewczynka była adresatką wiadomości o treściach pedofilskich, dręczyciel groził jej również śmiercią.Od niedawna prześladowca używa do przesyłania wiadomości nowego przekaźnika – telewizora.
10-letnia Ala boi się chodzić do szkoły, dziewczynka była adresatką wiadomości o treściach pedofilskich, dręczyciel groził jej również śmiercią.Od niedawna prześladowca używa do przesyłania wiadomości nowego przekaźnika – telewizora. Krzysztof Piotrkowski
Przez dwa lata podgląda, podsłuchuje, wysyła esemesy m.in. o treściach pedofilskich, włamuje się do komputerów, telefonów, a nawet do telewizorów. Policja jest bezradna.

Kilkanaście osób każdego dnia żyje w lęku o swoje życie i zdrowie. Nieznana i wciąż nieuchwytna osoba wysyła na numery telefonów komórkowych esemesy o treściach pedofilskich, wiadomości z groźbami, podgląda i podsłuchuje, włamuje się do komputerów, dzwoni.

Od niedawna rodzina pani Moniki (nazwisko do wiadomości redakcji) dostaje również wiadomości w telewizorze - na ekranie pojawiają się obraźliwe tek­sty. Tajemniczy prześladowca zna każdy krok słupszczan. Wie, o czym rozmawiają, gdzie wychodzą, w co się ubierają, w tym jaką bieliznę noszą dziewczynki, co jedzą. Wie również, w jakich ławkach w szkole siedzą dzieci.

- Bardzo się wszyscy boimy - mówi pani Monika. - Codziennie odprowadzam córkę do szkoły i przyprowadzam ją po lekcjach. Dziecko ma silne bóle brzucha na tle nerwowym.

Córka pani Anity (nazwisko do wiad. red) - 13-let­nia Kasia - przez rok panicz­nie bała się wychodzić z domu i uczyła się indywidualnie w domu, pozostaje rów­nież pod stałą opieką psy­chologa.

Panie Monika i Anita są załamane bezsilnością słupskiej policji i poprosiły naszą redakcję o pomoc. Pomoc obiecało także warszawskie Biuro Kryminalne Komendy Głównej Policji, na adres którego nękane rodziny wysłały listy, w których dokładnie opisują swoją dramatyczną sytuację.

- Od dwóch lat żyjemy w piekle - mówi roztrzęsiona i zdenerwowana pani Anita. - Słupska policja jest nieudolna, nie mogę tego inaczej określić. W moim przekonaniu nic nie zrobiono lub zrobiono bardzo niewiele, żeby nam pomóc. Owszem, u sąsiadów przeprowadzono poszukiwania sprzętu szpiegującego, jednak nic nie wykryto. Jednak u mnie i u mojej mamy, która również jest prześladowana, nie szukano. Nie sprawdzono naszych komputerów, chociaż zatrudniony przeze mnie prywatnie informatyk potwierdził, że mam w komputerze oprogramowanie szpiegujące.

Pierwsze dochodzenie zostało umorzone w ubiegłym roku. Powód? Niewykrycie sprawcy. W tej chwili trwa kolejne postępowanie. Rzecznik słupskiej policji przyznaje, że sprawa jest trudna i bardzo nietypowa. Pierwsza taka w Słupsku i prawdopodobnie jedyna taka w Polsce.

- Prowadzimy wielowątkowe działania - zapewnia Robert Czerwiński, rzecznik słupskiej policji. - Po raz pierwszy zetknęliśmy się z takimi metodami. W grę wcho­dzi stalking, czyli uporczywe, złośliwe nękanie, groźby karalne, a także kradzież impulsów. Kontaktowaliśmy i kontaktujemy się na bieżąco z najwyższej klasy specjalistami na co dzień zajmującymi się cyberprzestępczością.

Próbujemy ustalić, jakimi technikami posługuje się sprawca. Jest to jednak skomplikowane, pomimo to pracujemy nad sprawą bardzo intensywnie. Mogę tylko dodać, że nie ma przestępstw doskonałych, każdy przestępca zostawia jakiś ślad, który prędzej czy póź­niej doprowadzi do schwytania, mam nadzieję, że tak będzie w tym przypadku.

Ludzie uważają nas za wariatów

Trudno uwierzyć, że wszystko, o czym opowiadają zdesperowani ludzie, jest prawdą. A jednak. Wszystko zaczęło się dwa lata temu. W styczniu 2010 r.

- Najpierw były głuche telefony - opowiada pani Anita. - To nas nie zaniepokoiło aż tak bardzo. Któregoś dnia zadzwoniła do mnie zdenerwowana mama, twierdząc, że jej telefon komórkowy, leżący na stole, sam dzwoni na telefon stacjonarny. Od tego momentu wszystko poszło lawinowo. Moja córka Kasia, wówczas jedenastoletnia, chodziła do klasy z Marysią, siostrzenicą pani Moniki. Nagle wszyscy zaczęliśmy dostawać esemesy, obrzydliwe, wulgarne, o treściach pedofilskich i z przerażającymi groźbami.

Wiadomości wysyłane były z naszych własnych telefonów lub z numerów z egzotycznych miejsc, na przykład z Bali czy z Kanady. Próby zablokowania telefonu u operatora spełzły na niczym. Według danych firmy Orange telefon był zablokowany, niestety, wciąż dzwonił i wciąż przychodziły wiadomości. Nasze rachunki drastycznie wzrosły. Zmieniałam startery - bezskutecznie. W ciągu kilku minut potrafił wysłać sto wiadomości.

Treść przysyłanych esemesów budzi przerażenie: "Ala ty s... wje... ci nóż pod szkołą", "Ala masz ładną d..." "Wejdę do domu i zabiję wam psa, a was okradnę".

Prześladowca wie, co w danym momencie robią, w której części mieszkania się znajdują, w co są ubrani.

- Wiedział nawet, jaką cór­ka ma bieliznę - opowiada dalej pani Anita. - Podglądał też moją mamę i babcię. Co bardziej przerażające - wie, w jakich ławkach w klasie siedzą dzieci, zna nauczycieli, imiona kolegów i koleżanek, zna intymne szczegóły z życia naszych znajomych.

Dręczyciel wielokrotnie potwierdzał, że słupszczanie poddawani są inwigilacji w każdym miejscu.

- Byłyśmy na działce z Marysią - mówi babcia Marysi i Ali . - Wyszłyśmy już z działki, kiedy Marysia dostała esemesa: "zapomniałaś książek". Skąd to wiedział?

Pani Dorota, siostra Moniki, również ofiara ataków szaleńca, niedawno urodziła dziecko. Stres i strach o życie najbliższych wpłynęły na jej zdrowie.

- Lekarz w Ustce zapytał mnie, dlaczego mam tak wysokie ciśnienie - mówi kobieta. - Odpowiedziałam, że boję się o dzieci, ponieważ prześladuje nas haker. Lekarz nie uwierzył i chciał odesłać mnie na oddział psychiatryczny. Przekonała go dopiero rozmowa z moim mężem. Jestem wyczerpana, ten człowiek zrujnował nam życie.

Od niedawna prześladowca ma nowy sposób na przekazywanie wiadomości rodzinom.

- Przejął panowanie nad naszym telewizorem - mówi pani Monika. - Nagle na ekranie zaczęły pojawiać się wiadomości. Któregoś dnia, po powrocie do domu, zapytałam ojca, gdzie jest mama, natychmiast na ekranie pojawił się napis - mama poszła do Vectry.

O problemie poinformowaliśmy Vectrę - operatora nękanych rodzin.

- Włamanie w sygnał telewizyjny Vectry nie jest możliwe bez nieupoważnionej ingerencji w dekoder cyfrowy abonenta - informuje Krzysztof Stefaniak, rzecznik prasowy firmy Vectra. - Sieć Vectry składająca się ze światłowodów, kabli i różnych urządzeń jest stale monitorowana na wypadek włamania. Cyfrowy sygnał docierający do dekodera w mieszkaniu abonenta jest kodowany i ma dodatkowe zabezpieczenia, na przykład dla programów erotycznych. Skontaktujemy się z poszkodowanymi, aby zaproponować wymianę dekodera i dokonać sprawdzenia podejrzanego sprzętu. Policja nie kontaktowała się z nami w tej sprawie.

Zapytany przez nas emerytowany oficer policji (dane do wiadomości redakcji) jednoznacznie skomentował działania słupskich funkcjonariuszy w sprawie:

- Rzecz wymaga zaangażowania poważnych środ­ków i specjalistów, a takimi słupskie jednostki nie dysponują - powiedział nam męż­czyzna. - Niestety, policjanci tkwią w statystykach i dokumentach, zamiast działać. Nie pojmuję, dlaczego spra­wa tak długo nie ma rozwiązania. Wystarczyłyby chęci i pismo z prośbą o pomoc do wyspecjalizowanych służb. Osobiście polecałbym zainteresować sprawą Centralne Biuro Śledcze. Możemy zakładać, że ktoś posiadający takie umiejętności i sprzęt stanowi również potencjalne zagrożenie dla bezpieczeń­stwa państwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza