Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bunt więźniów w Czarnem. Tak to było

Sylwia Lis [email protected]
Buntem w Czarnem i użyciem siły w celu jego powstrzymania żyły wówczas media w Polsce i w całej Europie.
Buntem w Czarnem i użyciem siły w celu jego powstrzymania żyły wówczas media w Polsce i w całej Europie. ZK Czarne
Tu odsiadywali wyroki skazani z Bytowa, Lęborka i Słupska. Część z nich nie pogodziła się z wieloletnimi wyrokami. Chcieli wyjść na wolność. 1989 rok - bunt w Czarnem.

Czarne, małe miasto na południu byłego województwa słupskiego. Skrywa wiele mrocznych tajemnic. W latach 1941-45 zamordowano tu sto tysięcy więźniów Stalagu. Ale to nie wszystko, kolejny dramat rozegrał się tu w 1989 roku.

Był czwartek, 7 grudnia 1989 roku. W zakładzie karnym w Czarnem panowała radosna atmosfera. Cieszyło się ponad 1500 więźniów. Wszyscy czekali na upragnioną amnestię. Jednak po Teleexpresie wszystko się zmieniło. Rząd przyjął amnestię, ale nie dla recydywistów, którzy odbywali najcięższe wyroki, a takich było w ZK Czarne wielu.

Od tego momentu wszystko zaczęło się dziać błyskawicznie. W ciągu kilku minut więźniowie ogłosili bunt i natychmiast zaczęli niszczyć sprzęty w pawilonach. Płonęło to, co dało się podpalić, materace, drewniane elementy.

Na korytarz więźniowie z cel wyrzucili niemal wszystko. Zrobiło się straszne zamieszanie. Niektórzy wpadli w panikę. Gdy strażnicy próbowali ich powstrzymać, kryminaliści rzucali w nich, czym się da i bili tym, co wpadło pod rękę. W końcu naczelnik więzienia kpt. Andrzej Łamnicki w obawie przed stratami wycofał strażników poza mury.

Jak podaje ówczesny "Głos Pomorza", więźniowie zgromadzili się na głównym placu. Po przegrupowaniu próbowali szturmować główną bramę i mury. Wtedy padły pierwsze strzały. Więźniowie zaatakowali również zbrojownię oraz wartownię. Jak podają źródła, strzały padały w powietrze, ponad głowami więźniów. To pomogło. Ale tylko na chwilę.

W czwartek akcję pacyfikacyjną ograniczono do wrzucenia granatów z gazem na teren więzienia i ładunków ogłuszających.

- Jakimś cudem w rękach więźniów znalazł się pistolet i ręczny wyrzutnik granatów - czytamy w "Głosie Pomorza".

Pechowy piątek
Pierwsze ofiary śmiertelne były już następnego dnia. Zabito trzech więźniów. Było mnóstwo rannych. Nieoficjalnie mówi się, że mieli rany postrzałowe. Pewne jest jednak to, że podczas buntu doszło do wielu samosądów.

Więźniowie najpierw załatwili porachunki między sobą, a potem zajęli się strażnikami. Tego samego dnia siły porządkowe składające się z samych funkcjonariuszy służby więziennej podjęły szturm na więzienie. Bez skutku, zostali odparci. Ostatecznie szturm przeprowadzono w sobotę około godziny 11.

Do pacyfikacji przystąpiło kilkuset mundurowych. Główną bramę sforsowali funkcjonariusze straży więziennej, zaś dwie boczne milicjanci z oddziałów szturmowych. Użyto również trzech śmigłowców, z których antyterroryści desantowali się na linach. Więźniowie stawiali opór, ale większość zabarykadowała się w celach. Cała akcja trwała dwie godziny.

W trakcie akcji pacyfikacyjnej nikt nie zginął. Było wielu rannych - 78 milicjantów i 58 funkcjonariuszy służby więziennej. Rannych więźniów było o wiele więcej - ponad dwustu. Straty materialne obliczono wówczas na 10 miliardów starych złotych.

Spalono wiele budynków. Potem najbardziej zdemoralizowanych więźniów przetransportowano do innych zakładów. W Czarnem zostawiono jedynie 500. Więzienie zostało zniszczone praktycznie doszczętnie, a ślady po buncie widoczne były przez kolejnych 15 lat. W trakcie sprawdzania pomieszczeń znaleziono zwłoki trzech więźniów.

Początkowo myślano, że zabitych jest więcej, ale okazało się, że jedne z nich były prawdopodobnie rozczłonkowane. Dotarliśmy do naocznego świadka tych wydarzeń. Oto jaki wpis zamieścił na forum internetowym dotyczącym więzienia w Czarnem. Tam pojawił się wątek buntu.

Wspomnienia zostały
- Siedziałem wtedy w więzieniu w Czarnem. Zostały mi jeszcze cztery miesiące do odsiedzenia wyroku, który dostałem za kradzież worków paszy z PGR - czytamy. - Wyrok był bardzo surowy. Ten wyrok odsiedziałem niesłusznie, bo paszę z PGR ukradł szwagier i do mnie ją tylko przywiózł. On miał siedmioro dzieci, a ja byłem sam i wziąłem to na siebie. Odmówiłem składania wyjaśnień w śledztwie.

Sądy były bardzo surowe, szczególnie jeśli chodzi o kradzież mienia państwowego i zostałem skazany za szaber. Jak mnie skazywano, był rok 1988 i liczyłem na to, że dostanę zawiasy, bo nie byłem karany. Jak usłyszałem wyrok, to nie mogłem w to uwierzyć. Po kilku tygodniach dostałem do domu wezwanie, aby stawić się w więzieniu w Czarnem.

Zostałem osadzony w celi, gdzie przebywali starzy recydywiści. Ja praktycznie od następnego dnia zostałem skierowany do pracy w budownictwie poza zakładem i za to, że udawało mi się przemycić herbatę czy papierosy, miałem spokój od innych. Więzienie było bardzo ciężkie, jedzenie marne. Odliczałem do końca każdy dzień.

Po zmianie ustroju nawet stare recydywy liczyły na amnestię. Miała być ogłoszona 7 grudnia 1989 roku. Mówiono, że jak Kuroń siedział w więzieniu, a teraz jest w rządzie, to zrobi wszystko, aby amnestia była. Stało się inaczej. Amnestia została ogłoszona, ale nie dla recydywistów. Zabójcy czy gwałciciele mieli siedzieć dalej.

Pamiętam ,to był czwartek. Usłyszałem krzyki. Ktoś walił w kraty. Ludzie biegali i ktoś krzyczał, że jest bunt. Ja i koledzy z celi nie chcieliśmy w tym uczestniczyć i zabarykadowaliśmy się. Więźniowie z innych pawilonów zaczęli bitwę z klawiszami. W ruch poszły kamienie i metalowe pały. Jak nie było klawiszy, więźniowie najpierw wyrównywali porachunki między sobą. Ja tego nie widziałem, ale słyszałem o trzech zabitych. Podobno jednego powieszono za szyję i wciągnięto na maszt, a jednego wręcz poćwiartowano. Zamieszki trwały dwa dni, aż nadleciały helikoptery.

Puszczono z nich gaz łzawiący, do środka spuszczono komandosów. Oni pałami przywrócili porządek. Następnego dnia zaczęło się sprzątanie. Recydywistów przeniesiono, a mnie po miesiącu zwolniono. Za jakiś czas zeznawałem jeszcze w prokuraturze i w sądzie. Wiem, że przywódców buntu skazano na odsiadkę.

Buntem w Czarnem żyły wówczas media w Polsce i w całej Europie.

Czy można ganić ówczesne siły porządkowe za to, że strzelały do więźniów? Z pewnością odezwą się głosy, że tak.

- Jednak nie zapominajmy, że w tym więzieniu odbywali karę wielokrotni recydywiści, m. in. odbywający wyroki za zabójstwa, rozboje czy gwałty, którzy byli inspiratorami buntu i to im najbardziej zależało na wolności - mówili po kilku latach kryminolodzy. - Gdyby takie osoby wydostały się na wolność w niekontrolowany sposób, skutki tego byłyby trudne do opisania.

Mimo tego, że sposób stłumienia buntu przez władze jest kontrowersyjny, ale jedyny skuteczny.
W sprawie tej wypowiadała się Europejska Komisja Praw Człowieka. Tam zgłosiła się matka jednego z zastrzelonych więźniów. Sąd odrzucił skargę, twierdząc, że jest niedopuszczalna.
Uzasadnił, że funkcjonariusze działali zgodnie z ówczesnym prawem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza