Ostatniego lipca 2009 roku w wypadku zginął 63-letni Kazimierz O. Kierowca oplem corsą odwoził córkę, 30-letnią Magdalenę, i roczną wnuczkę na dworzec. Do samochodu zabrał też znajomego - 45-letniego Waldemara S. Mama i malutka Onell w foteliku siedziały z tyłu. Tak jak kierowca, pasażerowie także byli bez szans. Na drodze z Dębiny do Bałamątka pojawił się kabriolet peugeot 307. Za kierownicą siedziała Jolanta S. z Zielonej Góry. Nagle zjechała na lewy pas.
Licznik prędkości w jej aucie zatrzymał się na 130 kilometrach na godzinę. Nie było świadków. Później biegli stwierdzili, że jechała z prędkością co najmniej 90 kilometrów na godzinę.
50-letnia Jolanta S. z Zielonej Góry, oskarżona o nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu i spowodowanie wypadku, nie przyznaje się do winy. Broni się, że jechała ostrożnie, bo wiozła porcelanę. A gdy przed Dębiną zza łuku wyjechał biały samochód, zjechała na bok, chcąc go ominąć. Jednak spadła na pobocze i samochód się przechylił.
W sprawie powstają kolejne opinie biegłych - tych powołanych z urzędu przez prokuraturę, później sąd i prywatne ekspertyzy, przedstawiane przez obronę.
Zobacz także: Skutki wypadku koło Dębiny. Jolanta S. odpowie przed sądem
Jednak według tych pierwszych, kierująca popełniła błąd. Możliwe, że do zjazdu na pobocze zmusił ją zupełnie inny kierowca, bo ten z opla w ogóle nie przyczynił się do wypadku. Powołany przez sąd kolejny biegły Rafał Szczypiński wskazał na błędy, jakie Jolanta S. popełniła, a przede wszystkim na brak hamowania.
Do tej pory odbyły się tylko dwie rozprawy, ale potrzebna będzie jeszcze opinia uzupełniająca.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?