Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wstrząsająca historia kierowcy ze Słupska. Przez trzy dni w mrozie czekał na pomoc

Monika Zacharzewska [email protected]
Trzy dni czekał na pomoc kierowca firmy transportowej, któremu awarii uległ samochód.
Trzy dni czekał na pomoc kierowca firmy transportowej, któremu awarii uległ samochód. mylomza.pl
Mirosław Wawrzyniak, zawodowy kierowca ze Słupska, w mrozie utknął na trzy dni pod Łomżą. Ma żal do pracodawcy. Pomogli dobrzy ludzie.

Bus miasteckiej firmy transportowej, którym pan Mirosław, mieszkaniec podsłupskiego Wieszyna, wiózł towar z Niemiec na Litwę, popsuł się w nocy z wtorku na środę, kilka kilometrów za Łomżą. - Była godz. 2.30. Tam panował potężny mróz - opowiada żona kierowcy.

- Cudem udało mu się zatrzymać kogoś, kto podholował go do mechanika. Specjalista stwierdził, że popsuł się rozrusznik, a naprawa kosztuje 500 złotych. Pan Mirosław zadzwonił do swojego szefa z tą informacją i wtedy zaczęły się problemy.

- Szef powiedział, żeby samochodu nie naprawiać, że przyśle po męża drugie auto, które odholuje busa - relacjonuje żona. - Był środek nocy, mąż nie miał przy sobie pieniędzy. Mechanik litościwie poczęstował go ciepłą herbatą.

Rano zdesperowana żona zaczęła wydzwaniać na policję. Pisała dramatyczne SMS-y do lokalnych mediów:

Mój mąż od godziny trzeciej w nocy przebywa w samochodzie, który nie jest ogrzewany. Jest mróz. Zamarza tam bez środków do życia. W samochodzie zamarzła już woda. Proszę, pomóżcie mi.

Informacja trafiła do reporterki lokalnego, niezależnego portalu miejskiego mylomza.pl., która nagłośniła sprawę. Wtedy właściciel miasteckiej firmy miał przelać na konto kierowcy pieniądze i wyznaczyć adres hotelu, w którym słupszczanin może przespać kolejną noc.

Następnego dnia pod Łomżę dotarł wysłany kierowca miasteckiej firmy, który miał zabrać Wawrzyniaka i busa na hol.

- Tylko że w aucie nie dość, że było strasznie już zimno, to nie działały hamulce ani wspomaganie kierownicy. Nie odważyłbym się jechać takim autem 400 km na holu - mówi kierowca. Nie mogłem jechać w aucie wysłanego kierowcy, bo on wiózł ze sobą rodzinę. Dla mnie nie było miejsca.

Przepakowano więc towar do sprawnego busa, a pechowiec został w lodowatym aucie. - Nie miał co jeść. Pomidory i kiełbasa, które miał ze sobą były zmarznięte na kamień. Zbliżała się kolejna noc. Było minus 15. Firma męża wcale się tym nie przejęła - mówi zbulwersowana Katarzyna Warzyniak.

Dzięki nagłośnieniu sprawy z pomocą słupszczaninowi przyszedł prezes tamtejszego PKS-u. - Nie mógł zrozumieć, jak można tak zostawić człowieka. Zafundował mu nocleg w hostelu przy PKS-ie i posiłki - mówi Paulina Waszelewska, dziennikarka portalu mylomza.pl.

- Rozmawiałam z przedstawicielami firmy z Miastka. Twierdzili, że w zawód kierowcy wpisane są awarie i trzeba nocować w aucie.

- Nie mamy sobie nic do zarzucenia, mówi przedstawiciel firmy. "Nie zgodziliśmy się na wymianę rozrusznika, bo z naszych informacji wynika, że to nie on się popsuł. Pierwszą noc kierowca spędził w aucie i na pewno nie było tam zimno, bo ogrzewanie przy wyłączonym silniku działa jeszcze przez siedem godzin. Na drugą noc przelaliśmy pieniądze na nocleg. Potem kierowca miał wrócić holowanym autem. Przecież można prowadzić samochód bez wspomagania kierownicy, a hamulce na pewno działają, były remontowane dwa tygodnie wcześniej".

Firma jest skłonna wypłacić pieniądze oraz pokryć koszty, jakie poniósł kierowca. Słupszczanin wrócił w sobotę autobusem, a podróż zafundował mu prezes tamtejszego PKS-u. Kurs kończy się w Gdańsku i tam pojadę po męża - mówiła nam z ulgą pani Katarzyna.

- Jestem ogromnie wdzięczna dobrym ludziom, którzy mu pomogli. Bardzo bałam się o męża. Przez ten stres niczego nie przygotowałam na święta, dlatego na Wigilię pójdziemy do rodziny. Sytuację kierowcy po awarii i zachowanie w tej sytuacji pracodawcy badają inspektorzy pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza