Reklama drinków z wermutem firmy Cin & Cin weszła na ekrany. Można ją oglądać w głównych telewizjach". Scenariusz jest taki: impreza w dobrym klubie muzycznym ze sporą ilością gości. W tle modna muzyka.
Dwie dziewczyny odstawiają na kontuar baru puste szklanki. W szklankach słomki rozpoczynają dialog. "Wiesz, że my podobno byłyśmy kiedyś z prawdziwej słomy? To może dowodzić, że pochodzimy od roślin" zaczyna rozmowę pierwsza. "Ja nie wiem, ja jestem ze Słupska" - ucina rozmowę druga słomka, w kolorze... czerwonym.
Reklama dwuznaczna i z podtekstem. Niektórzy specjaliści mówią, że przez to trudna w odbiorze. Kłopot w tym, że bije w Słupsk i obnaża go jako miasto prowincjonalne.
Powstała w PZL, jednej z najważniejszych agencji reklamowych, za którą stoi jeden z najważniejszych reżyserów w branży Iwo Zaniewski. To on tworzył reklamy Żubra, Knorra, Frugo, Okocimia i Orlenu. Współautorem spotu są też marketingowcy z firmy Ambra S.A - polskiego dystrybutora i importera CIN&CIN.
- Chcieliśmy pokazać w niej wielkomiejski klimat, podobny do Nowego Jorku, salonu świata - mówi Michał Rozalicz, brand manager marki w Grupie Ambra SA
- A kontekst niewielkiej miejscowości czyli Słupska, w tym zestawieniu bardzo nam się spodobał. Chodzi o to, że na takiej imprezie jak w spocie - pełniej blichtru - mogą bawić się wszyscy, również z mniejszych miast- podkreśla.
Kiedy pytamy, czy pomysł na tę kreację ma związek z używaną czasami złośliwą wobec miasta grą słów: "domki w Słupsku, słomki w d...sku" - odpowiada, że o tym zwrocie usłyszał dopiero po emisji reklamy.
W agencji reklamowej mówią, że Słupsk pojawił się w scenariuszu spontanicznie, jako abstrakcyjne i zabawne podsumowanie słomkowego dialogu.
- Mógłby to być Słomczyn, ale wydawało nam się to zbyt oczywiste - informuje Agnieszka Antoń z agencji PZL.
- Skojarzenia z grą słów nie były zamierzone. Był to jeden z kilkudziesięciu różnych dialogów. Wybrano go, bo brzmiał najlepiej.
Z trzydziestosekundówki... zadowolona jest słupska Agencja Promocji Regionalnej. Mariusz Smoliński z APR (jak podkreśla, z wykształcenia socjolog ze specjalizacją zachowań rynkowych) ocenia, że przyniesie więcej korzyści dla miasta niż uszczerbku.
- Zakończenie reklamy jest zaskakujące i śmieszne, a w mojej ocenie ciekawe. Pod względem wizerunkowym nie powinna nam zaszkodzić, choć ta druga słomka (ta czerwona ze Słupska - dop. red.) wydaje się być trochę zagubiona - mówi Smoliński.
Co na to ludzie z branży? Poprosili o anonimowość, argumentując, że nie jest to ich oficjalne stanowisko. Pierwszy mówi, że reklama mu się nie podoba i nie widzi w niej sensu. Drugi końcową puentę odczytuje w ten sposób: słomka ze Słupska po prostu nie słucha tej pierwszej i dlatego z marszu odpowiada w stylu, który znamy z życia: "nie wiem, nie jestem stąd". Puentę można też odczytać na zasadzie dwuznaczności. "Pochodzimy ze słomy, czyli z miejscowości Słoma. Na co druga słomka odpowiada, że jest ze Słupska.
Eksperci mają obawy co do janości przekazu. Ale ich zdaniem podnosi to rangę marki, bo reklama nie jest prostolinijna. Taki styl mają autorzy uwielbiający zabawy słowne, co jest ich silną stroną. Jak zdradzają przedstawiciele Ambry, to nie jest ich ostatnie słowo. Spotów ma być więcej. Nie wiadomo jednak, jak będą ukierunkowane.
Komentarz od redakcji
W odróżnieniu od słupskiej APR nie mamy kompleksów awansu do wielkiego światowego życia. Uznajemy nasz Słupsk za pępek świata. Ogłaszamy bojkot alkoholi Cin&Cin i jego wrednych reklam.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?