Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odciął głowę koziołkowi i zabrał ją do samochodu

Sylwia Lis
Martwe i okaleczone zwierzę leżące na polu.
Martwe i okaleczone zwierzę leżące na polu. Sylwia Lis
- Widziałem, jak mężczyzna odciął łeb koziołkowi i zostawił dziesięć metrów od ulicy - zaalarmował nas czytelnik z Lęborka. - Wyglądało to makabrycznie. .

Do naszej redakcji zadzwonił zbulwersowany czytelnik. Od jego relacji aż przechodzą dreszcze.
- W piątek spacerowałem w okolicach Rybek, dosłownie kawałek od Lęborka - mówi pan Marian (nazwisko do wiadomości redakcji). - Byłem dosyć daleko, ale przy drodze zauważyłem leżącego, martwego koziołka. Przy nim zatrzymał się samochód. Wysiadł z niego mężczyzna, ubrany w zielone ciuchy, nie wiem, czy to jakiś myśliwy, wędkarz, czy kto. Wziął zwierzynę za tylne łapy i zaciągnął w pole. To było jakieś dziesięć metrów.

Zobacz także: Obdarte ze skóry zwierzęta na śmietniku w Słupsku

Czytelnik twierdzi, że był dosyć daleko, ale widział jak mężczyzna odciął koziołkowi głowę i zabrał do samochodu. - Byłem tak wstrząśnięty, że nie wiedziałem jak zareagować - twierdzi. - Stałem jak wryty, minęło chyba dziesięć minut. Nawet nie zapamiętałem marki samochodu. W końcu podszedłem i zobaczyłem. Widok był okropny. Na śniegu leżało zwierzę bez głowy. Do końca życia nie zapomnę tego widoku. Nie wiem, czy ktoś jeszcze widział to zajście, ale to blisko miasta, tu każdy chodzi na spacery, nie chciałbym, żeby moje dzieci coś takiego oglądały.

Pojechaliśmy w miejsce wskazane przez czytelnika. Martwe, okaleczone zwierzę nadal tam leżało. Nad nim latały kruki, nie było czuć nieprzyjemnego zapachu padliny. Najwidoczniej czytelnik miał racje, że zwierzę zginęło kilka godzin wcześniej. Na śniegu widać było, że wcześniej ktoś je ciągnął.

Zobacz także: Zagłodzili psa na śmierć

O sprawie poinformowaliśmy Nadleśnictwo Lębork. Leśnicy sami wstrząśnięci byli przekazaną przez nas informacją. Na miejsce pojechał strażnik leśny, który stwierdził, że zwierzęcia już tam nie ma.

Następnie otrzymaliśmy oficjalne stanowisko w tej sprawie.

- Utrzymanie porządku na terenach gminy należy do jej zadań własnych - pisze Marcin Jereczek, komendant PSL. - Zatem to gmina odpowiedzialna jest za utylizację zwierzyny padłej w kolizjach drogowych i ona winna ponosić koszty transportu i utylizacji. Podstawą powyższego jest ustawa o samorządzie gminnym, ustawa o samorządzie powiatowym, oraz ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Dlatego też wszystkie przypadki odnalezienia martwej, bądź rannej w wyniku kolizji drogowych zwierzyny, powinny być zgłaszane do urzędów gminy. Podobnie postępujemy w przypadku gdy zwierzyna dziko żyjąca dostanie się na teren naszej posesji, ogródków działkowych. Niedopuszczalna jest sytuacja, w której odnalezione zwierzę przywłaszczy znalazca.

Kto więc zabrał zwierzę? To to obowiązków gminy należy pomoc potrąconym zwierzętom lub usunięcia martwych. W tej okolicy sprzątaniem martwej zwierzyny zajmuje się Sławomir Twardziak ze schroniska zwierząt w Małoszycach.

- Nie byłem tam - twierdzi mężczyzna. - Nie miałem takiego zgłoszenia. Obsługuję gminę Cewice i Nową Wieś Lęborską. Sam jestem wstrząśnięty tą historią. Kiedyś już spotkałem się z podobną sytuacją, ale to było dawno. Jestem zdegustowany, że komuś aż tak bardzo zależało na trofeum. Mógł chociaż do nas zadzwonić, byśmy zabrali padlinę (mężczyzna zbiera martwe zwierzęta, przewozi robi dokumentację i przekazuje do spalarni - dop. red).

O sprawie poinformowaliśmy lęborską policję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza