Moi sympatycy znów zaatakowali - poinformował wczoraj burmistrz Strzechmiński.
- W nocy w pensjonacie mojej żony ktoś pooblewał substancją chemiczną wydzielającą przykry zapach taras konsumpcyjny, gazony z kwiatami oraz lampę oświetleniową. Wszystko trzeba było wyrzucić, bo nie można było wytrzymać. Smród był podobny do tego, który często pojawiał się w jednej z galerii handlowych w Słupsku (w niej też ktoś specjalnie rozlewał substancję, mimo wyznaczonej nagrody - sprawcy nie znaleziono - dop. red.). Turyści omijali nasz pensjonat, a goście nie schodzili na taras.
O tym zdarzeniu burmistrz powiadomił policję.
- Policja kazała mi ustalić straty materialne - mówi burmistrz. - Jak je ustalić? Koszty utylizacji, utraty dochodów czy stres lub zagrożenie można wycenić?
Pytamy burmistrza, czy ma podejrzenia, kto mógł to zrobić?
- To jest sprawa policji, by znaleźć sprawcę - mówi burmistrz. - Moja rodzina powinna czuć się bezpieczna, a moja żona powinna posiadać poczucie bezstresowego prowadzenia działalności. Nie wiemy, co za niespodzianki jeszcze nas czekają. To wszystko próby zastraszenia mnie. Moja żona już mówi, że zastanawia się, czy mi pozwoli po raz kolejny wziąć udział w wyborach. Jest tym zmęczona.
Przypomnijmy, Andrzej Strzechmiński po objęciu urzędu zaczął robić porządek w mieście z podrzucaniem śmieci, nielegalnymi punktami handlowymi oraz samowolami budowlanymi. W mieście było referendum, ale próba odwołania burmistrza ze stanowiska nie udała się, bo do urn poszło zbyt mało mieszkańców.
Potem zaczęły się przypadki nękania burmistrza.
- Najpierw zniszczono mi samochód - przypomina Andrzej Strzechmiński. - Seata oblano żrącą substancją. Trzeba było oddać go do mechanika. Potem były szkalujące mnie wpisy w internecie.
Co ciekawe, śledczy, bo sprawy zgłaszano na policję, doszli skąd były dokonywane wpisy, ale właścicielka mieszkania stwierdziła, że pomieszczenie jest cały czas otwarte i każdy mógł korzystać z tego komputera. Prokuratura sprawę więc umorzyła.
Później Strzechmiński walczył z plotkami o rzekomym romansie z podwładną.
W ubiegłym roku w pensjonacie jego żony zniszczono pokój. Sprawca swoje dzieło zaplanował bardzo dokładnie, bo podszył się za turystę z Łomży. Zarezerwował pokój, przelał pieniądze, potem zadzwonił i poinformował, że w Łebie będzie nad ranem, nie chce nikogo budzić, i będzie z dziećmi, więc poprosił, czy istniałaby możliwość pozostawienia klucza do pokoju w umówionym miejscu.
- Rano żona poszła do pokoi, w którym mieli spać rzekomi turyści - mówi Andrzej Strzechmiński. - Zaniemówiła, bo okazało się, że pokój jest pusty. W łazience wyrwano umywalkę, brodzik i muszlę klozetową, a we wszystkie rury odpływowe wpuszczono piankę montażową. To wyłączyło dwa pokoje z działalności do końca sezonu, nie mówiąc o stratach materialnych, czyli pozalewanych pomieszczeniach na parterze. To powoduje utrudnienia i straty w prowadzonej działalności mojej żony.
Sprawę też zgłoszono policjantom. Sprawców nie ustalono.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?