Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okradziony po śmierci. Sprawa umorzona

Grzegorz Hilarecki [email protected]
archiwum
Na zdjęciach z monitoringu widać sprawców i ich samochód. Mimo to policja i prokuratura postanowiły umorzyć sprawę włamania na konto ustczanina, który zginął w pożarze.

Zdziwienie budzi dochodzenie w tej sprawie.

Mija osiem miesięcy od pożaru mieszkania w bloku przy ul. Jana z Kolna Ustce, w którym zginął (w wyniku zaczadzenia) mężczyzna. Dwa dni po zdarzeniu ktoś oczyścił konto bankowe zmarłego. Sprawę tę, mimo podjętego przez policję dochodzenia, prokuratura umorzyła. - Uważam, że prowadzący postępowanie po prostu prowadzili sprawę nie dość rzetelnie - czytamy w zażaleniu złożonym przez panią Agatę, córkę ustczanina, w słupskiej prokuraturze. W zasadzie to ta kobieta, mieszkanka Słupska, jest pokrzywdzona.

Po śmierci ojca zgłosiła się do banku, by zamknąć konto. Wówczas okazało się, że już po tragedii w dwa dni znikły z niego pieniądze. Te, które były na koncie, plus dodatkowo, zrobiono debet. Wydruk z konta nie pozostawia wątpliwości: ktoś wypłacał pieniądze z sześciu bankomatów w Ustce i Słupsku do czasu, aż wyczyścił konto. W sumie 2.360 zł.

- Ktoś skradł kartę bankomatową. Moim zdaniem musiało do tego dojść już po pożarze. Ojciec był skrupulatny, zawsze miał kartę w etui. Z mieszkania zniknął też laptop i telefon. Dzwoniłam na numer telefonu ojca w dzień po tragedii i numer był aktywny. Aparat więc nie spłonął. Śladu po tym, że przedmioty poszukiwano w dokumentach śledztwa jednak nie ma. Oprócz zapisu w zgłoszeniu. Pokój nie był mocno spalony, więc wszystko w nim ocalało. Np. ładowarka do laptopa czy owe etui z dokumentami, które potem przekazała mi policja, tylko już karty do bankomatu w nim nie było.

- tłumaczy córka. - Zgłosiłam na policję, że ktoś ukradł kartę i podjął pieniądze. Nie mam wątpliwości, że to musiał być ktoś, kto był w domu już po tragedii i musiał mieć czas, by poszperać w dokumentach PIN-u do karty.

Ustecka policja na początku lutego wszczęła postępowanie w sprawie "włamania na konto bankowe".

- Sprawę powierzono policjantowi, który był wśród osób zabezpieczających zdarzenie - mówi córka ofiary.

Na prośbę prokuratury i sądu banki przekazały nagrania z monitoringu bankomatów w Słupsku i w Ustce. Złodzieje zostali nagrani. W ciągu dwóch dni i podjęli aż 17 prób, by wypłacić całość pieniędzy. Na zdjęciach widać osoby (mężczyzna i kobieta), które wypłacają pieniądze. Widać na nich samochód, czerwone bmw serii trzy. Ale nagrania nie są dobrej jakości, bez obróbki cyfrowej nie sposób ustalić numerów rejestracyjnych.

Prowadzący sprawę postanowili ją jednak umorzyć sprawę z powodu niewykrycia sprawców. W dokumentach dochodzenia nie ma śladu tego, by podjęto np. wysiłek obróbki cyfrowej zdjęć, by poprawić obraz.

- Dlaczego? - dopytujemy w prokuraturze.

- Sprawców nie udało się ustalić. Wpłynęło zażalenie w tej sprawie i decyzję teraz podejmie sąd - tłumaczy lakonicznie decyzję o umorze­niu Dariusz Iwanowicz, prokurator rejonowy w Słupsku.
W dokumentach sprawy jest notatka policji, w której czytamy: "funkcjonariusze referatu kryminalnego komisariatu policji w Ustce dokonali szeregu czynności
pro­cesowych i pozaprocesowych, celem ustalenia spraw­ców tego czynu. Przeprowadzone czynności dały wynik negatywny".

Niestety, opisu tych czynności brak. Są tylko informa­cje o niewyraźnych zdjęciach z monitoringu. Dodajmy, że widać na nich twarze spraw­ców.

Dopiero po zażaleniu cór­ki ofiary, która wytknęła śledczym brak działań, wskazu­jąc, co można w tej sprawie zrobić, prokuratura postanowiła, ale dopiero pod koniec czerwca, sprawdzić, czy w pobliżu bankomatów, z których korzystali złodzieje, jest inny monitoring. I czy jest zapis z 23-24 stycznia br., gdy pieniądze wypłacano. Po drugie, ustalić, kto bezpośrednio po pożarze dokonał zabezpieczenia mieszkania i przesłuchać tę osobę. Dodajmy, że po tragedii na miejscu byli strażacy, policjanci, a potem pracownicy zarządcy budynku.

- W dokumentach brak jakiejkolwiek wzmianki o tym, że policja próbowała te osoby przepytać. Ustalić, czy skradziony telefon współpracuje z sieciami GSM w Polsce, czy laptop łączy się z internetem. Prowadzący sprawę nawet nie zwrócił się do policjantów ze Słupska i z powiatu z wizerunkami zdjęć z monitoringu osób wypłacających pieniądze. Najgorsze jest, że nie sprawdzono też innych kamer w Słupsku i w Ustce, których w centrum jest ich wiele. - Po takim czasie te zapisy mogą być już skasowane - irytuje się kobieta. Sąd w poniedziałek rozpatrzył jej zażalenie na umorzenie sprawy (prokuratura jeszcze nie została powiadomiona).

- Jak wskazał sąd, sprawa powinna toczyć się nie o "włamanie na konto", ale o kradzież karty i posłużenie się nią. Wygląda na to, że sprawę źle zakwalifikowano, co miało wpływ na jej umorzenie - mówi pani Agata i zaznacza, że nie odpuści sprawy ujęcia winnych.

Wojciech Bugiel, rzecznik słupskiej policji, nie chciał komentować działań funkcjonariuszy w tej sprawie. Zasłonił się tym, że była prowadzona pod nadzorem prokuratury. Nie widzi też nic złego w tym, że będący na miejscu tragedii policjant prowadzi sprawę, jak się okazuje, kradzieży karty, a nie włamania na konto.
- Na miejscu było wiele osób, nie tylko ten policjant, ale i inni, do tego prokurator i strażacy - podkreśla policjant.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza