Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerem przez Europę - ile sprzęt wytrzyma

Sylwia Lis [email protected]
Romanovskis w Lęborku – wcześniej przejeżdżał m.in przez Koszalin i Słupsk.
Romanovskis w Lęborku – wcześniej przejeżdżał m.in przez Koszalin i Słupsk. Sylwia Lis
Wyjątkowy gość odwiedził Pomorze. To Leontijs Romanovskis, Łotysz. Twierdzi, że sam wyleczył się z cukrzycy. Ma 73-lata i przepedałował tysiące kilometrów.

Leontijsa Romanovskisa spotykamy na ulicy Staromiejskiej w Lęborku. Budzi zainteresowanie przechodniów. W sumie nie on sam, a raczej pojazd, który znajduje się tuż przy nim. To rower, a na nim tabliczka, co ciekawe, wszystko napisano w języku polskim: "Mam 72 lata. Pochodzę z Łotwy. Badam problemy medyczne. Dzięki eksperymentalnej kuracji wy­leczyłem się z cukrzycy. Sam zbudowałem ten pojazd, jeśli ci się podoba, możesz mnie wspomóc drobną kwotą. Serdecznie dziękuję."
Ten pojazd, to rower, tyle że z przyczepką. Tu jest miej­sce na wszystko - na ubrania, środki higieniczne, wodę. Tu musi być wszystko, co potrzeba podróżnikowi w dro­dze. A początek tej drogi wydaje się bardzo smutny.

Nagle został sam

Jak twierdzi gość zza wschodniej granicy, pieniądze nie są dla niego ważne. Jak mówi raz są, częściej ich nie ma. Wcześniej, gdy był młodszy, pracował tam, gdzie było to najbardziej opłacalne - był mechanikiem samochodowym, nawigato­rem i górnikiem.

Smutna historia Leontijsa Romanovskisa rozpoczęła się osiem lat temu. Wówczas stracił żonę, czuł się bardzo samotny. Podupadł na zdro­wiu, okazało się, że ma cukrzycę. Nie wierzył lekarzom, nie pomagały mu żadne kuracje, lekarstwa. - Postanowiłem sam się leczyć - mówi mężczyzna. - Złotym lekarstwem okazał się ocet, który piłem przez dwa lata. Okazało się, że pomaga. Poczułem się lepiej. Postawiłem sprawdzić, ile jeszcze mam sił. Co może wytrzymać jeszcze moje stare ciało. Najpierw podróżowałem po Łotwie. Gdy zrobiłem dwa tysiące kilometrów, to stwierdziłem, że mogę zapuścić się dalej.

W swoją pierwszą podróż po Europie wybrał się rowerem. Zwiedził większość krajów na starym kontynen­cie. W czerwcu przybył swoim rowerem do Wolfsburga. Potem były inne miasta, inne kraje - Anglia, Holandia, Belgia - to niektóre z nich. W sumie przejechał tysiące kilometrów. Nie ma pieniędzy, podróżuje tylko dzięki hojności ludzi. Emerytura, jaką dostaje, nie wystarcza nawet na godne życie. Teraz pozostały mu tylko podróże, a te dokumentuje wręcz z zegarmistrzowską dokładnością. Podczas naszej rozmowy podchodzi do swojej przyczepki i wyjmuje kolejne albumy i książki.

W nich są wizytówki, naklejki, pocztówki, znaczki, mapy metra, autografy, fotografie głów państw, pieczątki. Dosłownie wszystko. Widać, że mężczyźnie sprawia przyjemność dokumentowanie swoich podróży. Jest dumny z pieczęci, które zdobył w kancelariach prezydenckich. Był także w Warszawie.
Prezydenta Bronisława Komorowskiego osobiście nie widział, ale pracownicy gabinetu nie mieli śmiałości mu odmówić i przybili pieczęć wraz z podpisem. Posiada również pieczęć policji niemieckiej, chroniącej Bundestag oraz szereg pamiątek z Belgii, Francji, czy Wielkiej Brytanii. Wszędzie, gdzie się pojawił wzbudzał też zainteresowanie miejscowych mediów.

Nie obyło się bez problemów. Podczas jednej z podróży złamał nogę, a że nie wierzy już lekarzom, znów postanowił leczyć się sam. - Pomyślałem, zwierzęta są mądre, same sobie potrafią pomóc, więc czemu nie ja - mówi mężczyzna. - psim sposobem wylizałem ranę, tak długo to robiłem, aż wyzdrowiałem.

W tym roku był też w Szcze­cinie, tu zepsuł mu się rower. - Pomogli przechodnie. Inni w albumie pozostawiali wpisy: podziwiamy pana, pozdrawiamy - opowiada.

Mimo że Łotysz nie rozmawia po polsku, nikt nie ma problemu ze zrozumieniem się. Wzbudza sympatię i zaufanie. Podczas naszej rozmowy do mężczyzny podeszła wyraźnie zaciekawiona rodzina. - Możemy sobie zrobić z panem zdjęcie? - zapytała.

- Nie ma problemu - odpowiedział mężczyzna szeroko uśmiechając się. Ucieszył się, bo znów bę­dzie miał okazję z kimś podzielić się swoimi wspomnieniami z podróży, znów ktoś będzie chciał obejrzeć jego album z wycinkami gazet i zdjęciami.

Trudna droga do domu

Teraz podróżnik na swym rowerze wybiera się do domu. Chce zdążyć przed pierwszymi śniegami. I zapewnia: - Jak tylko pogoda pozwoli i przyjdzie wiosna, znów wsiądę na rower, świat jest taki piękny i chcę go zobaczyć - mówi podróżnik. - Nawet 100 lat będę mógł jeździć, czuję się zdrowo. Teraz chcę odwiedzić córkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza