Klaudia Gajtkowska, 16-latka ze Słupska jest pierwszą pacjentką, która wybudziła się w klinice Budzik, otwartej w lipcu dzięki staraniom fundacji Akogo aktorki Ewy Błaszyk. Słupszczanka trafiła tam kilka dni po jej otwarciu. Po tym, jak na przejściu dla pieszych potrącił ją samochód.
Zobacz także: Wypadek na przejściu dla pieszych. Młoda kobieta w szpitalu
Niedawno, po kolejnym dniu rehabilitacji, mama Klaudii, przebierając córkę, zaśmiała się. Nagle Klaudia też głośno się roześmiała. To było pierwsze wybudzenie się pacjenta w klinice Budzik! - Od tamtej pory jest coraz lepiej. Klaudia prawie wszystko pamięta, śmieje się, mówi i zaczyna stawiać pierwsze kroki w ortezach. Teraz jest rehabilitowana w Centrum Zdrowia Dziecka. Za kilka tygodni wróci do domu do Słupska. Już nie może się doczekać, by przytulić swojego ukochanego kociaka - mówi ojciec, Andrzej Gajtkowski.
W rozpacz wpadł 7 maja wieczorem gdy do drzwi ich mieszkania zapukali policjanci z informacją, że ich córka uległa poważnemu wypadkowi. Biegała ścieżką wzdłuż ulicy Arciszewskiego ze Słupska do Krępy. Gdy chciała przejść przez przejście dla pieszych na drugą stronę drogi, uderzył w nią dostawczy samochód kurierski. W głowę uderzyło ją lusterko samochodu. Nastolatka nieprzytomna trafiła do szpitala. Miała połamane m.in. kości twarzy, ręki, nogi, stłuczenie mózgu. Jej twarz była jedną wielką raną.
Zobacz także: Droga na Krępę jest niebezpieczna, bo jest źle zaprojektowana
- Córka przez trzy tygodnie była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej. Gdy odstawiono leki, zapadała w śpiączkę mózgową. - Dzięki staraniom dr Joanny Wawrzyniak ze słupskiego szpitala w połowie lipca trafiła do nowo otwartej klinik Budzik pani Ewy - mówi Andrzej Gajtkowski.
- Tam we wspaniałych warunkach była cały czas rehabilitowana. Mimo że nie było z nią kontaktu, my cały czas wierzyliśmy, że nas słyszy. Z żoną zapewnialiśmy ją o naszej miłości, pokazywaliśmy ulubione filmy, puszczaliśmy teledyski. Przez telefon mówiły do niej koleżanki z klasy.
Przed rodziną Gajtkowskich teraz jeszcze długa i kręta droga rehabilitacji oraz droga prawna. Słupska prokuratura rejonowa umorzyła bowiem sprawę wypadku, uznając, że zawiniła Klaudia, a kierowca nie popełnił przestępstwa. Pełnomocnik rodziny złożył zażalenie na to postanowienie i w tym tygodniu prokuratura przesłała je do sądu.
- Prokurator prowadzący sprawę kierował się opinią biegłego, a z niej wynika, że kierowca ani nie spowodował, ani też nie przyczynił się do wypadku - mówi Sylwia Knapik, zastępca słupskiego prokuratora rejonowego.
Czy w sytuacji, gdy kierowca przekroczył prędkość, a piesza zbliżała się do pasów, wszystko było tak oczywiste? Dlaczego prokuratura nie powołała innego biegłego?
- Były wątpliwości co do przebiegu zdarzenia, ale wygląda na to, że dziewczyna wkroczyła na jezdnię, jak napisał biegły w opinii. Prokurator uznał opinię za wiarygodną. My nie dysponujemy wiedzą specjalistyczną i dlatego powołujemy biegłych - dodaje prokurator Knapik.
- Podtrzymuje swoje stanowisko, bo gdy wpłynęło zażalenie, nie podjął sprawy, lecz przesłał akta do sądu. Teraz wszystko zależy do decyzji sądu. Trzeba na nią poczekać.
Tymczasem w tej sprawie są wątpliwości. Zaraz po zdarzeniu 24-letni Mateusz R., kierowca mercedesa sprintera, stwierdził, że dziewczyna wbiegła na przejście. Jednak świadek jadący na rolkach widział, że zatrzymała się, rozejrzała w lewo i w prawo, przepuściła jadący stamtąd samochód i dopiero wbiegła truchtem na pasy.
Pełnomocnik rodziny do zażalenia na umorzenie złożył opinię krakowskiego eksperta do spraw wypadków drogowych. Co ciekawe, obaj biegli: ten z Gdańska, powołany przez prokuraturę i ten z Krakowa, który badał wypadek na zlecenie rodziny - ustalili te same okoliczności.
Niewątpliwie do zdarzenia doszło na przejściu dla pieszych, a mercedes jechał z prędkością 84 kilometrów na godzinę. - Jednak wnioski biegłych są całkowicie odmienne - mówi Tomasz Drzazgowski, specjalista do spraw odszkodowań w krakowskiej kancelarii Lege Artis. - Biegły z Gdańska stwierdził nieprawidłowe zachowanie pieszej. Nasz - że to kierowca nie ustąpił pierwszeństwa na oznakowanym przejściu i jechał z prędkością około 85 kilometrów na godzinę, czyli o 15 przekroczył dozwoloną. Jest faktem bezspornym, że to właśnie nadmierna prędkość zdecydowała o tak rozległych obrażeniach. Przy niższej - byłyby o wiele, wiele mniejsze. To kierowca samochodu nie zachował ostrożności.
Reportaż o historii dziewczyny i sprawie wypadku ukaże się w piątkowym "Głosie Pomorza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?