Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Interpelacja radnego Bobrowskiego w sprawie zatrudnienia w MOPR... wicedyrektora ZIM

Bogumiła Rzeczkowska
Radny PiS Tadeusz Bobrowski.
Radny PiS Tadeusz Bobrowski. Archiwum
Wczoraj pojawiła się interpelacja radnego Bobrowskiego w sprawie zatrudnienia w MOPR... wicedyrektora ZIM.

Radny PiS Tadeusz Bobrowski pyta prezydenta Macieja Kobylińskiego o zatrudnienie Jarosława Boreckiego, zastępcy dyrektora Zarządu Infrastruktury Miejskiej w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie, czyli jednostce o zupełnie innym charakterze działalności. Radny prosi o podanie sposobu i czasu zatrudnienia, zakresu obowiązków oraz wynagrodzenia. Dodajmy też, że obie jednostki są miejskie, a żoną wicedyrektora Boreckiego jest była synowa prezydenta.

- Dostałem informację, że to jest fikcyjne zatrudnienie, bo naprawdę to dodatkowe pieniądze dla wnuczki prezydenta Kobylińskiego, którą wychowuje pan Borecki - mówi radny Bobrowski, który otrzymał od kogoś informację, że to trwa już kilka lat, a wicedyrektor Borecki zarabia na tym miesięcznie jeden-dwa tysiące złotych jako konserwator. - Jeśli tak, to jest czysty nepotyzm. Pytamy więc Jarosława Boreckiego, co inżynier robi w placówce socjalnej.

- Pracuję od ponad dziesięciu lat - odpowiada wprost zastępca dyrektora ZIM.

- Dokładnie od 2002 roku. Ale już kilka lat wcześniej współpracowałem z MOPR-em. Zatrudniła mnie pani dyrektor Elżbieta Jacniacka na pół etatu, w czasie gdy na cały etat zatrudniony byłem na poczcie. Moja praca w ośrodku pomocy rodzinie polega na opiniowaniu wniosków o likwidację barier architektonicznych. Takie wnioski składają osoby niepełnosprawne, ubiegające się o dofinansowanie z PFRON-u. Najczęściej w sprawie przebudowy łazienek. Chodzę do tych ludzi do domów, oglądam łazienki, doradzam, co można wykonać, następnie sprawdzam kosztorysy, a po remoncie rozliczam wnioski.

Jarosław Borecki mówi, że z kolei do pracy w ZDM trafił na wakat z konkursu w 2010 roku, natomiast wnuczkę prezydenta Kobylińskiego wychowuje od ośmiu lat.
- Warunkiem pracy w ZIM-ie było posiadanie odpowiednich kwalifikacji i uprawnień, a nie rekomendacji od prezydenta - mówi inżynier w specjalnościach konstrukcyjno-budowlanych. - Wychowywanie wnuczki prezydenta nie ma nic wspólnego z moją pracą. Tak samo jestem postrzegany jak inni, a nawet wymagania wobec mnie są wyższe. Jednak myślę, że to piętno będzie za mną całe życie szło. Szkoda, że radny mnie o to nie zapytał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza