Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądowe rewolucje z Magdą Gessler. Restauratorka nie pojawiła się na rozprawie (wideo)

Bogumiła Rzeczkowska
Na zdjęciu Mirosław Wawrowski przed salą rozpraw.
Na zdjęciu Mirosław Wawrowski przed salą rozpraw. Łukasz Capar
W środę przed słupskim sądem rejonowym miał rozpocząć się proces znanej restauratorki i celebrytki Magdaleny Gessler. Oskarża ją Mirosław Wawrowski - menadżer Doliny Charlotty. O znieważenie i zniesławienie.

Szykują się sądowe rewolucje. Tym razem jednak to nie Magda Gessler wiedzie prym, lecz Mirosław Wawrowski. Menadżer Doliny Charlotty wcielił się w oskarżyciela prywatnego i wystąpił z aktem oskarżenia przeciwko Magdzie Gessler, celebrytce, gwieździe Kuchennych rewolucji. To pokłosie awantury z maja ubiegłego roku.

Wczoraj miała odbyć się rozprawa, ale oskarżona nie mogła przyjechać do sądu w Słupsku. - Ze względu na chorobę - informuje sędzia Krzysztof Obst, wiceprezes sądu rejonowego. - Przysłała zwolnienie lekarskie poświadczone przez lekarza sądowego.

Wcześniej odbyło się posiedzenie pojednawcze, które nie przyniosło żadnych efektów. Magda Gessler także nie stawiła się w sądzie. Reprezentował ją adwokat Maciej Kaczmarek w zastępstwie mecenas Katarzyny Leder Salgueiro.

- Na posiedzeniu pojednawczym przedstawiłem stanowisko, że na chwilę obecną pani Gessler nie widzi możliwości polubownego rozwiązania sporu - mówi warszawski adwokat Maciej Kaczmarek.

Jednak to nie cywilny spór, lecz sprawa z oskarżenia prywatnego. Akt oskarżenia zawiera trzy zarzuty. Pierwszy z nich to pomówienie w mediach, które może w opinii publicznej narazić na utratę zaufania potrzebnego do prowadzenia działalności.

- Chodzi o działanie na szkodę spółki Tourtrend, która jest właścicielem kompleksu hotelowego Dolina Charlotty i menadżera Mirosława Wawrowskiego - informuje sędzia Obst. - Drugi zarzut dotyczy zniesławienia i znieważenia za pomocą środków masowego komunikowania. Trzeci - wulgarnych wypowiedzi w stosunku do pana Wawrowskiego oraz personelu hotelu.

Dodajmy, że powołany przepis prawa dotyczy zarówno znieważenia w obecności, jak i pod nieobecność osoby pokrzywdzonej, lecz publicznie i w zamiarze, aby zniewagi do tej osoby dotarły.

Według aktu oskarżenia, gwiazda Kuchennych rewolucji miała między innymi nazwać menadżera "prowincjonalnym snobem" oraz - w kontekście festiwali legend rocka - powiedzieć, że "sam jest chyba gwiazdą rocka".

Awantura wybuchła, gdy restauratorka przyjechała do Słupska przeprowadzić kuchenne rewolucje w pubie Wiking, dziś Kurnik. Na czas realizacji programu Magda Gessler zatrzymała się w Dolinie Charlotty. O swoich pretensjach do hotelu i jego obsługi opowiedziała nam tuż po finałowej kolacji w zrewolucjonizowanym Kurniku. Jednak zamiast o rewolucji kuchennej opowiadała o antyhotelu - jak wyraziła się o Dolinie Charlotty - w którym jej zdaniem pracują nieprofesjonaliści.

Zdaniem przedstawicieli hotelu, afera z udziałem restauratorki, ubliżającej personelowi, wybuchła, gdy ta wyprowadzała się z pokoju. Odmówiła wówczas zapłacenia rachunku, a potem domagała się odszkodowania za rzekome udręki, których doznała. A mianowicie: nieodpowiedni apartament, konieczność zmiany pokoju, "korkowe" wino do kolacji oraz brak możliwości skontaktowania się z menadżerem. Nawet gdy dzwoniła do niego z telefonu prezydenta Słupska Macieja Kobylińskiego, który był gościem na kolacji w Kurniku.

Mirosław Wawrowski tłumaczył wtedy, że przez cały czas pobytu w hotelu celebrytka nie zgłaszała żadnych uwag. Jego zdaniem, awantura wybuchła, bo hotel odmówił jej barterowego rozliczenia za usługi.

- Zostaliśmy zwyzywani od k..., świrów i głupków. Pani Gessler zdenerwowała się, że ochroniarz się na nią spojrzał. Groziła opisaniem hotelu w felietonie - opowiadała na naszych łamach recepcjonistka.
Po naszym artykule o awanturze w Charlotcie rozplotkowały się wszystkie media. Zresztą strony same udzielały wywiadów. Gessler zapowiedziała, że sprawa skończy się w sądzie. I tak się stało. Jednak to Wawrowski wysmażył akt oskarżenia.

Wczoraj przyszedł do sądu ze swoim pełnomocnikiem Jerzym Pasieką, ale obaj panowie nie chcieli rozmawiać o sprawie. Dlatego, że procesy o zniesławienie toczą się za zamkniętymi drzwiami. - Zastanawiamy się nad złożeniem wniosku o uchylenie niejawności - zapowiedział Jerzy Pasieka.

Współpraca: Monika Zacharzewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gp24.pl Głos Pomorza